Rzeka Czarna płynie tuż obok posesji prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego. Ktoś spuszcza do niej nieznaną ciecz. Wody Polskie zapowiedziały kontrolę rur.
Jestem redaktorem prowadzącym INNPoland.pl. Pracowałem m.in. dla Vice, newonce, naTemat i Next.gazeta.pl. W INN piszę swoje "rakoszyzmy". Prywatnie tworzę własne "Walden" w nadwarciańskim zaciszu. Poza tym co jakiś czas studiuję coś nowego.
Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", rury, z których do rzeki wypływa podejrzana ciecz do rzeki, jako pierwsi wypatrzyli internauci skupieni w facebookowej grupie mieszkańców Zalesia Górnego.
"Byliśmy dzisiaj na spacerze nad naszą rzeczką. Spokój, cisza i nagle słychać odgłosy spuszczanej cieczy rurą do rzeczki. (…) Słychać było i widać było spienioną ciecz płynącą bezpośrednio do rzeki. To chyba trochę nieekologiczne, nie uważacie?" - napisał Robert. Na podstawie wpisów innych internautów ustalono, że chodzi o dom prezesa Adama Glapińskiego.
Ścieki w rzece przy domu Glapińskiego
Dom prezesa NBP znajduje się w środku Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Sto metrów w górę rzeki Czarnej (według niektórych źródeł jej nazwa to Zielona).
"W terenie oprócz rur wskazanych przez internautów wypatrzyliśmy też trzecią, ukrytą nieco w trzcinach. Z rury pojedynczej sączyła się powoli woda, co mogło sugerować wodę roztopową, akurat prószył śnieg. Z podwójnych rur chlusnęła krótko, ale za to intensywnie mocnym strumieniem, jakby ktoś opróżniał zbiornik czy wylewał zawartość wiadra" – czytamy w "Wyborczej".
Według dziennika, w ulicy po drugiej stronie posesji znajdują się studzienki kanalizacyjne. Odpływ od nich nie biegnie jednak pod posesją prezesa Glapińskiego i prowadzi do rzeki. Po pytaniach dziennikarzy zbadali to pracownicy Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Piasecznie. Poinformowali, że studzienki w ulicy połączone są z pompownią ścieków kawałek dalej, więc to nie ich wylot widać nad rzeką.
Zapytany o sytuację Adam Glapiński nie udzielił komentarza dziennikarzom "Wyborczej".
Wody Polskie zapowiedziały kontrolę
Według prawa wodnego na wprowadzanie ścieków do wód, a nawet na odprowadzanie wód opadowych lub roztopowych trzeba mieć pozwolenie wodnoprawne. Od 2017 r. wydają je Wody Polskie, wcześniej władze samorządowe. Jak poinformowała "GW" Urszula Tomoń z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie, Wody Polskie nie wydawały pozwolenia wodnoprawnego na wskazane adresy, zapewnia też, że nie ma takiego dokumentu w rejestrach pozwoleń z wcześniejszych lat.
"Po naszych pytaniach na miejsce pojechali pracownicy Nadzoru Wodnego Piaseczno i potwierdzili istnienie tajemniczych rur. Urszula Tomoń informuje, że w związku z tym zostanie wszczęta kontrola. Może potrwać kilka tygodni" – czytamy w "Wyborczej".
Rzeki ścieków
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, niemal 40 proc. wód powierzchniowych w Unii Europejskiej ma dobry lub bardzo dobry stan - podaje raport Europejskiej Agencji Środowiska. Niestety, Polska jest mocno poniżej unijnej średniej. Według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska tylko w przypadku 10 proc. rzek w Polsce ich potencjał ekologiczny jest bardzo dobry lub dobry, 60 proc. umiarkowany, a 30 proc. słaby lub zły.
Nawet 30 procent takich “rur” działa bez odpowiedniego pozwolenia lub nie jest możliwe ustalenie ich właściciela (6273 - nie ma stosownych pozwoleń wodnoprawnych, 692 - nie wiadomo, kto jest właścicielem wlotu).
W trakcie kontroli Wód Polskich wykryto m.in. na jednej z prywatnych posesji dwie rury nałożone na siebie, ta pierwsza bardziej widoczna nieczynna, a pod nią, pod warstwą darni i deską usytuowana była druga rura już wykorzystywana do rzutów do rzeki.