Od października stopy procentowe wzrosły już 6 razy, z poziomu 0,1 do 3,5 proc. Podrożały też kredyty, ale banki ciągle nie spieszą się z podnoszeniem oprocentowania lokat. Dlaczego? Mają za dużo pieniędzy i kompletnie nie zależy im na tym, żeby przyjmować oszczędności Polaków.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Obecnie na rynku można znaleźć oferty nieźle oprocentowanych lokat. Nieźle – czyli powyżej... 2 procent w skali roku. Na dodatek te najbardziej korzystne obwarowane są sporymi ograniczeniami – a to tylko dla nowych klientów, a to jedynie z poleceniem znajomego, który założy konto w danym banku. Co ciekawe - najlepiej oprocentowane lokaty oferują jednak instytucje bardzo słabo znane. To choćby włoskie BFF. Tu uwaga - depozyty nie są gwarantowane przez polski Bankowy Fundusz Gwarancyjny, ale przez włoski Fundusz Ochrony Depozytów Międzybankowych.
Niezłe procenty dają też neoBank czy Inbank. W tyle pozostają liderzy rynku. Alior Bank oferuje 0,05 proc. w skali roku na kwartalnej lokacie. Przy włożeniu 10 tysięcy zarobimy na tym złotówkę i dwa grosze. Państwowe PKO BP i Pekao nawet nie silą się na dobrą minę do złej gry. Przyznają, że w ostatnich 6 miesiącach standardowe oprocentowanie lokat do 7 miesięcy i rachunków oszczędnościowych wynosiło 0,01 proc. Santander i mBank także oferują oprocentowanie równe 0,01 proc.
Kiedyś z lokatami było lepiej
Rzućmy okiem na to, jak oprocentowane były lokaty w roku 2018. Rzuca się w oczy fakt, że warunki, jakie stawiały banki w przypadku lokat nieźle oprocentowanych były raczej symboliczne. Chodziło o wpływy rzędu 1000 zł miesięcznie albo wydanie 300 zł za pomocą karty. Najniżej oprocentowane (analizujemy roczne lokaty) gwarantowały zysk rzędu 2,20 proc. rocznie, najlepsze przekraczały 3 procent. Zauważmy, że działo się to w momencie, gdy główna stopa procentowa wynosiła 1,5 proc.
Czytaj także:
Rok później było już gorzej. Oprocentowanie spadło – do 2,5 proc. w przypadku najbardziej hojnych banków, do 1,7 – 1,8 w przypadku tych mniej chętnych do dzielenia się zyskiem z klientami. Stopa procentowa – ciągle 1,5 proc.
Rok 2020 i 2021 charakteryzował się huśtawką gospodarczo-ekonomiczną. W 2020 stopy spadały trzykrotnie – do 1 procenta, potem do 0,5 proc., by wylądować na poziomie 0,1 proc. Wraz z nimi spadło oprocentowanie lokat. Maksymalnie dało się wyciągnąć 0,8 proc., ale i oferty obiecujące 0,5 proc., uważane były za niezłe – oczywiście biorąc pod uwagę rynek lokat. Nic dziwnego, że kto żyw wolał kupować nieruchomości, tym bardziej, że niskie stopy oznaczały też tanie kredyty.
Od października 2021 stopy wzrosły już sześć razy, skacząc z poziomu 0,1 do 3,50 proc. Raty kredytów poszły oczywiście w górę, ale oprocentowanie lokat nie zostało znacząco podniesione. Spójrzmy na historyczne dane Narodowego Banku Polskiego. Ostatnio główna stopa procentowa w wysokości 3,5 proc. była w roku 2010. Najlepsze na rynku lokaty oferowały 5,3 – 5,5 proc. rocznego zysku.
Owszem, od 2010 roku sporo się zmieniło. Spójrzmy więc na mniej odległą przeszłość – rok 2014. Wtedy główna stopa wynosiła 2 proc., najlepsze lokaty dawały zarobić 3,2 – 3,3 procent.
Banki śpią na pieniądzach
Dlaczego obecnie banki nie spieszą się z tym, by urealnić stawki lokat i sprawić, by były choćby w minimalnym stopniu atrakcyjniejsze od trzymania pieniędzy w szufladzie albo na ROR-ze?
Według Jarosława Sadowskiego z Expandera banki w pewnym sensie są dziś na uprzywilejowanej pozycji. Nie muszą podnosić oprocentowania lokat, za to chętnie podnoszą oprocentowanie kredytów. Przez prawie dwa lata przyzwyczaiły wszystkich, że odsetki od lokat są niemal zerowe i nikt nie domaga się wyższych. Zresztą nie bardzo jest gdzie przenieść pieniądze.
Czytaj także:
Co więcej - bankom wcale nie zależy na pieniądzach klientów. Po prostu mają ich za dużo. Sektor bankowy w Polsce ma obecnie wysoką nadpłynność finansową.
Marcin Czaplicki, ekonomista PKO BP i Szkoły Głównej Handlowej, w rozmowie z portalem 300gospodarka.pl przypomina, że banki mają sporo pieniędzy z tarcz antykryzysowych. To za ich pośrednictwem środki trafiały do przedsiębiorców i w wielu przypadkach ciągle leżą na kontach.
Dodaje, że bankom nie zależy na dodatkowych pieniądzach z jeszcze jednego powodu.
- Przyjmowanie depozytów kosztuje. Jeśli bank nie przeznaczy ich na zakup obligacji skarbowych, to płaci od nich podatek bankowy. Dlatego bankom nie opłaca się dziś zabiegać o depozyty. To z tego powodu w czasie pandemii oprocentowanie niektórych depozytów dla firm było nawet ujemne – mówi Marcin Czaplicki portalowi.