Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Handel instrumentami finansowymi Rosji okazuje się niezwykle dochodowym zajęciem – pisze CNN. Co prawda największe banki świata nie obsługują tego kraju i jego obywateli, ale po rozpętaniu wojny w Ukrainie zostały ze sporą ilością papierów dłużnych Rosji. Dla wielu osób to toksyczne aktywa o wątpliwej wartości. Dla innych okazja do zarobku – i to bez łamania sankcji czy wysyłania choćby centa do Rosji.
Jak to możliwe? Świat finansjery zna coś takiego, jak handel na ujemnej podstawie. W tym przypadku chodzi o kupowanie tanich rosyjskich obligacji rządowych lub korporacyjnych wraz ze swapami ryzyka kredytowego, które działają jako zabezpieczenie przed potencjalną niewypłacalnością kredytobiorcy.
Zwykle ten rodzaj handlu nie ma sensu, ale ponieważ inwestorzy instytucjonalni chcą szybko pozbyć się swoich portfeli wszystkiego, co ma związek z Rosją, ceny obligacji spadały szybciej niż cena ich zabezpieczenia rosła. A to okazja do zarobku.
Analitycy cytowani przez CNN są zdumieni poziomem obrotów na rosyjskim długu. Instytucje finansowe wyłapują potencjalnych klientów i kierują ich do funduszy mających stosunkowo wysoka tolerancję na ryzyko i niski poziom oporów moralnych.
- Jako animator rynku pomagaliśmy klientom zmniejszyć ryzyko i zarządzać ich ekspozycją na Rosję na rynkach wtórnych. Żadna z tych transakcji nie narusza sankcji ani nie przynosi korzyści Rosji – mówi rzecznik JP Morgan, cytowany przez CNN Business.
Analitycy przyznają, że tego typu transakcje są legalne, ale mają charakter spekulacyjny i podlegają bardzo dużym wahaniom w zależności od informacji płynących z Ukrainy i doniesień w sprawie sankcji.
Sprzedaż rosyjskiego długu amerykańskim funduszom hedgingowym sprawia, że wszelkie odsetki nie trafiają w ręce Rosjan. Handel jest legalny i lukratywny, ale wysoce spekulacyjny i podlega dużym wahaniom. Ekspert cytowany przez CNN podkreśla też alarmującą rozbieżność między Wall Street a faktycznym stanem światowej gospodarki. Normalni inwestorzy opierają swoją wycenę rosyjskiego długu na tym, czy zostanie on spłacony. Wall Street odwrotnie – wręcz cieszy się z tego, że dług jest coraz trudniej spłacalny.
Nowe sankcje nałożone we wtorek przez Departament Skarbu USA, które zablokowały Rosji dostęp do środków w amerykańskich bankach, znacznie zwiększyły szanse, że Rosja nie wywiąże się ze swojego zadłużenia i że jej produkt krajowy brutto, główna miara siły gospodarczej kraju, spektakularnie spadnie.
Embargo na ropę z Rosji może znaleźć się w kolejnym pakiecie sankcji UE na kraj agresora – wskazuje trzech ministrów spraw zagranicznych krajów członkowskich. W poniedziałek politycy spotykają się w Luksemburgu, by dyskutować o dalszych planach Wspólnoty wobec Rosji.
– [Komisja Europejska] pracuje obecnie nad zagwarantowaniem tego, by ropa znalazła się w następnym pakiecie sankcji UE – wskazał minister spraw zagranicznych Irlandii Simon Coveney, cytowany przez agencję Reuters.
– UE wydaje setki milionów euro na import ropy z Rosji, co przyczyna się do finansowania tej wojny. Musimy odciąć te środki. Im szybciej się to stanie – tym lepiej – dodał Coveney.
Podobne zdanie mają też ministrowie spraw zagranicznych Holandii i Litwy. Wskazali, że "są otwarci" na sankcje na ropę.
– Bierzemy pod uwagę wszystkie typy [sankcji], w tym te na sektor energetyczny – przekonywał szef dyplomacji Holandii Wopke Hoekstra.