Sytuacja gospodarcza musi być naprawdę kiepska, jeśli wicepremier Henryk Kowalczyk bez ogródek mówi o tym, ze prognozy dla konsumentów nie są dobre i że wszystko będzie drożeć. Jego zdaniem najbardziej w górę pójdą ceny mięsa - bo jest mało zbóż na pasze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
- Wszystko będzie drożało, bo na koszty produkcji żywności wpływają ceny paliwa, nawozów czy energii - mówi szef resortu rolnictwa i wicepremier Henryk Kowalczyk. Jego słowa dla PAP cytuje TVN24.pl. Kowalczyk dodał, że prognozy dla konsumentów "nie są niestety dobre".
Zdaniem wicepremiera najbardziej zdrożeje mięso. Przyczyną jest oczywiście wojna w Ukrainie.
- Ograniczony jest eksport zbóż z tego kraju, jest też groźba nieobsiania jakiejś ilości pól. Wzrost cen zbóż na rynkach światowych musi być brany pod uwagę i nie unikniemy skutków tych podwyżek także w Polsce - mówił Kowalczyk. Dodał, że produkty roślinne też zdrożeją i zastrzegł, że na ceny żywności mają też wpływ inne kwestie - np. warunki klimatyczne. Jeśli nadejdzie susza, wzrost cen będzie jeszcze wyższy.
Uspokajał przy tym, że żywności nie zabraknie. - Mimo że do naszego kraju przybyło ok. 2 mln uchodźców z Ukrainy, żadne produkty z półek sklepowych nie zniknęły - powiedział Kowalczyk.
Kowalczyk zmienił zdanie?
To spora zmiana w narracji ministra Kowalczyka. Jeszcze w listopadzie przekonywał, że jest świetnie i że Polacy finansowo są na dużym plusie. "Ludzie mają więcej pieniędzy, bo więcej zarabiają. Jeśli ktoś zarabia o 20 proc. więcej, a inflacja jest 6 proc., to mu 14 proc. zostaje w kieszeni" - mówił.
Nie dowierzał też skutkom podnoszenia stóp procentowych. Nie dawał wiary, że każdy kolejny procent to o kilkaset złotych wyższa rata. – Nie, nie sądzę. To chyba nie potrafią liczyć. Jak przez 1 proc. można płacić o 200 zł więcej mies.? To trzeba policzyć, a nie opowiadać takie rzeczy – mówił, wyraźnie zdziwiony o wyliczeniach ekspertów.
− Myślę, że znaczący wzrost cen już nastąpił i teraz już nie spodziewam się kolejnego skokowego wzrostu. Ceny pewnie utrzymają się na tym wysokim poziomie, na którym są, ale już nie spodziewam się ich dużego wzrostu – wyjaśniał wicepremier po wprowadzeniu dopłat do nawozów.
− Na pewno będą jeszcze następowały ruchy cenowe związane z sezonowością produkcji rolnej. Jeśli wojna w Ukrainie wygaśnie i nie będzie zagrożenia braku żywności czy zbóż na rynkach światowych w następnym sezonie, to te ceny powinny się ustabilizować. Ale jeśli wojna będzie trwała, będzie mniejszy eksport zbóż z tamtych terenów, to w następnym roku może być jeszcze trudniej - mówił.