INNPoland_avatar

Płacą 23 zł na godzinę, a chętnych brakuje. Polskie firmy mają twardy orzech do zgryzienia

Katarzyna Florencka

31 maja 2022, 16:11 · 2 minuty czytania
Przedsiębiorstwa zatrudniające pracowników sezonowych robią się coraz bardziej zdesperowane. Stawki idą w górę - ale chętnych wcale nie przybywa. Rąk do pracy brakuje m.in. w sadownictwie czy w gastronomii.


Płacą 23 zł na godzinę, a chętnych brakuje. Polskie firmy mają twardy orzech do zgryzienia

Katarzyna Florencka
31 maja 2022, 16:11 • 1 minuta czytania
Przedsiębiorstwa zatrudniające pracowników sezonowych robią się coraz bardziej zdesperowane. Stawki idą w górę - ale chętnych wcale nie przybywa. Rąk do pracy brakuje m.in. w sadownictwie czy w gastronomii.
W Polsce brakuje pracowników sezonowych Fot. Bartlomiej Wojtowicz/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Brakuje pracowników sezonowych

Na problemy ze skompletowaniem zespołu u progu sezonu skarżą są przedstawiciele przeróżnych branż. Przykładowo, niemal jedna piąte ogłoszeń o pracy sezonowej opublikowanych w serwisie OLX Praca przypadało na branżę gastronomiczną.


– Pracodawcy w gastronomii są zdesperowani. Podwyższamy stawki, a i tak nie ma chętnych do pracy – twierdzi Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Podobny problem ma również logistyka, gdzie zapotrzebowanie na pracowników sezonowych miało wzrosnąć o ponad 20 proc. w skali roku.

Najszybszy i dość bezpośredni wpływ na zawartość portfeli Polaków mogą mieć jednak braki w rolnictwie i sadownictwie. Wojna w Ukrainie sprawiła, że do naszego kraju nie przyjeżdżają Ukraińcy, którzy od lat wspomagali polskich rolników podczas zbiorów. Teraz, choć w Polsce przybyło uchodźców mogących podejmować pracę w uproszczonym trybie, to najzwyczajniej w świecie nie są oni zainteresowani pracą w polu.

Jak podaje "Rz", przy zbiorach truskawek można teraz zarobić nawet 20-23 zł na godzinę - a plantatorzy i tak często szukają pracowników na próżno. – Brak rąk do pracy wymusza wzrost kosztów robocizny, co przełoży się na wzrost cen płodów rolnych i podwyższy inflację – ostrzega w rozmowie z dziennikiem Monika Fedorczuk, ekspertka rynku pracy i p.o. dyrektora Urzędu Pracy m.st. Warszawy.

Nie ma Ukraińców - jest problem

Ukraińcy - a konkretnie ukraińscy mężczyźni - od lat stanowią trzon pracowników sezonowych w "fizycznych" branżach. W ubiegłym roku do powiatowych urzędów pracy w Polsce wpłynęło ponad 478 tys. wniosków o wydanie zezwolenia na pracę sezonową. Niemal 461 tys. z nich dotyczyło Ukraińców. Na dalekim drugim miejscu znaleźli się obywatele Mołdawii (ponad 4,3 tys. wniosków), a na trzecim - Białorusi (prawie 3,13 tys.).

Wojna w Ukrainie zmieniła sytuację. Właściciele upraw apelowali w związku z tym o wprowadzenie ułatwień w zatrudnianiu pracowników z Azji i zmian w przepisach o pracy sezonowej.

– W poprzednich sezonach ponad 90 proc. pracowników sezonowych w ogrodnictwie stanowili pracownicy z Ukrainy, z tego około 50 proc. to byli mężczyźni. W tej chwili trudno oczekiwać, że ci mężczyźni będą, stąd też sytuacja jest raczej trudna i nie wiadomo, jak się rozwinie, mogą być duże problemy z pracownikami – ostrzegał w kwietniu w rozmowie z agencją Newseria Biznes Witold Boguta, prezes zarządu Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw.