Miał być "największy w czasach wolnej Polski" program inwestycji lokalnych - a wszystko wskazuje na to, że może wyjść... kapiszon. W Programie Inwestycji Strategicznych znalazły się zapisy, które w warunkach szalejącej inflacji mogą go po prostu sparaliżować.
– Rządowy program Polski Ład, Program Inwestycji Strategicznych o wielkości powyżej 23 miliardów złotych, to program jedyny i największy taki przez ostatnie 30 lat, w czasach wolnej Polski – przekonywał premier Mateusz Morawiecki w październiku zeszłego roku.
Miało być pięknie - ale potem zaatakowała inflacja. Przy kilkunastoprocentowym wzroście cen wielu wykonawców po prostu wycofuje się z realizacji inwestycji, aby nie dokładać do wszystkiego z własnej kieszeni - takie zjawisko nikogo już nie dziwi w branży budowlanej. Ale okazuje się, że rząd - przygotowując swój program inwestycyjny - nie przewidział takiej możliwości.
- W naszej inwestycji wykonawca zażądał podniesienia ceny o znaczną kwotę w stosunku do tej wyjściowej. Rozważaliśmy, czy to rozsądna kwota. W międzyczasie skontaktowaliśmy się z BGK. Wtedy dowiedzieliśmy się o dużo poważniejszym problemie – mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" przedstawiciel samorządu z woj. warmińsko-mazurskiego.
Problem leży w regulaminie programu - a konkretnie w mechanizmie wystawiania samorządom promes przez operatora programu, czyli Bank Gospodarstwa Krajowego.
Okazuje się bowiem, że inwestycja, dla której uruchomiono już promesę z programu, ma niezwykle ograniczone pole działania. Jeśli w trakcie jej trwania wykonawca odstąpi od umowy (np. dlatego, że zażądał więcej pieniędzy niż pierwotnie), to samorząd nie będzie mógł ponownie rozpisać przetargu. Jeśli to zrobi - po prostu straci dofinansowanie z rządowego programu.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl