Gdyby PiS w 2016 roku nie zablokował rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce, dziś płacilibyśmy o wiele mniej za prąd. Stawianie na węgiel i gaz odbiło nam się czkawką w postaci horrendalnych rachunków za prąd. Jedna ustawa może pozwolić na oszczędzenie 14 miliardów złotych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W najbliższy wtorek Rada Ministrów zajmie się projektem nowelizacji tzw. ustawy 10H, która ma odblokować rozwój farm wiatrowych na lądzie. To strategiczna decyzja w obliczu dramatycznie wysokich cen energii – farmy wiatrowe na lądzie to najtańsze źródło energii, które najszybciej może obniżyć rachunki za prąd. Zasadę 10H PiS wprowadził w 2016 roku. Chodzi o przepis, który de facto uniemożliwia stawianie w Polsce nowych elektrowni wiatrowych. 10H oznacza dziesięciokrotność wysokości - to minimalna odległość wiatraka od siedzib ludzkich i terenów cennych przyrodniczo. W praktyce 10H obejmuje 99,7 proc. powierzchni Polski (tak wyliczył think tank Instrat). Budowa elektrowni wiatrowych została więc zablokowana.
Tymczasem z badań wynika, że gdyby nie energia z lądowej energetyki wiatrowej, nasze rachunki za prąd byłyby drastycznie wyższe. Po odblokowaniu i uruchomieniu nowych inwestycji w farmy wiatrowe polskie rodziny, przemysł i gospodarka mogą zaoszczędzić nawet 14 mld złotych na energii elektrycznej - wynika z analizy przygotowanej przez Instytut Jagielloński.
Rada Ministrów w najbliższy wtorek będzie decydowała o losach ustawy odległościowej. Nowa ustawa zakłada, że to gminy i lokalna społeczność będą decydować, poprzez Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego, czy na jej terenie powstaną farmy wiatrowe. Ponadto, nowe regulacje mają też zapewnić właściwy poziom kontroli nad tym procesem przez władze gminne i społeczność lokalną, a także odpowiedni poziom bezpieczeństwa eksploatacji elektrowni wiatrowych przy pełnej informacji o planowanej inwestycji dla mieszkańców gmin, w których lokalizowane będą instalacje wiatrowe.
- Rząd przyjmując ustawę 10H pozwoli polskim rodzinom i przedsiębiorcom zaoszczędzić 14 mld złotych. Nie dziwi więc nikogo, że cała branża wiatrowa, ale też przemysł, samorządy, czy wreszcie społeczeństwo oczekują jak najszybszego odblokowania rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie. To z jednej strony wzmacnianie bezpieczeństwa energetycznego i niezależności naszego kraju od surowców z Rosji, z drugiej – najlepsze lekarstwo na obniżenie rachunków za prąd. Energia z wiatru jest dziś 5 razy tańsza od energii ze źródeł konwencjonalnych, a nowe inwestycje w farmy wiatrowe na lądzie to więcej zielonej i taniej energii i niższe rachunki za prąd – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
Analiza Instytutu Jagiellońskiego pokazuje, że produkcja energii elektrycznej z farm wiatrowych na lądzie istotnie przyczynia się do obniżenia średnich hurtowych cen energii elektrycznej w Polsce. Gdyby w 2021 roku Polska nie czerpała w ogóle energii z wiatru, cena energii na rynku spot byłaby wyższa o ok. 163 zł/MWh. W odwrotnym scenariuszu – gdybyśmy zamiast obecnych 7 GW pobierali w 2021 roku 14 GW energii, średnia roczna cena energii na rynku spot byłaby niższa o ok. 57 zł/MWh.
Korzyści z wiatru czekają
Rozwój lądowej energetyki wiatrowej to również przyśpieszenie polskiej transformacji energetycznej i mnóstwo innych korzyści dla gospodarki i społeczeństwa. Raport Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej pokazuje, że nowe farmy wiatrowe przy najlepszym scenariuszu rozwoju zagwarantują 70-133 mld zł przyrostu PKB, 490-935 mln zł dodatkowych wpływów do samorządów, ok. 80 mld zł zamówień na produkty i usługi w łańcuchu dostaw oraz 51 do 97 tysięcy nowych miejsc pracy w perspektywie do 2030 r.
- Kiedy zmiany ustawowe wejdą w życie i odblokują nowe inwestycje, w ciągu kilku lat tj. do roku 2030 mogłoby powstać od 6 do 10 GW nowych mocy w lądowych farmach wiatrowych. Wtedy moc łącznie z tym co już mamy sięgałaby 18 - 20 GW. Biorąc pod uwagę ten potencjał, w ciągu kilku lat moglibyśmy zupełnie uniezależnić się od dotychczas sprowadzanego z Rosji węgla czy gazu właśnie poprzez rozwój lądowej energetyki wiatrowej. Ta technologia zagwarantowałaby nam samodzielność wytwórczą - mówi Janusz Gajowiecki, Prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Jak pokazują badania aż 85 proc. Polaków chce dalszego rozwoju lądowych farm wiatrowych, które są źródłem taniej i czystej energii. Rząd od 2016 roku nie zdecydował się na odblokowanie inwestycji i nadal stawiał na węgiel i gaz.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl