Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Protest okupacyjny w katowickiej siedzibie PGG rozpoczął się w poniedziałek. W ten sposób górnicy chcieli zamanifestować swoje niezadowolenie z zarobków w tak trudnych warunkach pracy.
Porozumienie kończące spór między związkowcami a zarządem PGG zostało podpisane w piątek wieczorem. PAP podaje, że załoga licząca 36 tys. osób otrzyma jednorazowe świadczenia w ramach rekompensaty za inflację.
Pieniądze trafią do górników do 29 lipca 2022 r. Pracownicy dołowi dostaną 6,4 tys. zł brutto. Na nieco mniejszy dodatek będą mogli liczyć pracownicy zakładów przeróbki mechanicznej węgla (5,2 tys. zł). Z kolei pracownicy powierzchni kopalń otrzymają 4 tys. zł.
To jednak nie wszystko. W ramach porozumienia uzgodniono, że do 30 września zostanie ustalona wysokość rekompensaty inflacyjnej za III kwartał 2022 r., a do 30 listopada — za IV kwartał 2022 r. Poza tym wartość posiłków profilaktycznych dla górników wzrośnie o około 6-7 zł.
Prezes spółki Tomasz Rogala oznajmił, że wypłata jednorazowych świadczeń pochłonie ponad 200 mln zł. Jednak zadeklarował, że spółka odnosi korzyści z powodu boomu na rynku węgla, co pozwala na wypłatę dodatkowych pieniędzy przewidzianych w porozumieniu.
Jego zdaniem wypracowana ugoda jest dobra i optymalna. - Cieszymy się, że po tych pięciu dniach (protestu okupacyjnego — przyp. red.) udało nam się znaleźć [...] balans między żądaniami strony społecznej a tym, na co spółka może sobie pozwolić — stwierdził.
Protest okupacyjny wybuchł tuż po tym, jak wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin nie zareagował na apel pięciu organizacji związkowych działających w PGG. Górnicy chcieli rozmawiać z ministrem o przyszłości branży, cenach węglach i rekompensacie inflacyjnej.
W środę ze związkowcami rozmawiał wiceminister aktywów państwowych Piotr Pyzik. Spotkanie zostało przerwane, ponieważ zastępca Sasina musiał pojechać na rozmowy ze związkowcami Grupy Tauron, którzy także postanowili zaprotestować.
Atmosfera w szeregach związkowców PGG była napięta. Górnicy twardo stawiali na swoim i grozili, że w przypadku braku spełnienia ich oczekiwań "zostanie im ulica".
O tym, jak niebezpieczna jest praca górników, mogliśmy przekonać się na przełomie kwietnia i maja, kiedy doszło do wybuchów w kopalniach należących do Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW). W kopalni Zofiówka zginęło 10 osób, a w kopalni Pniówek — dziewięć.