Rząd i prezes NBP dwoją się troją, by przekonać Polaków, że za inflację odpowiada Putin. Jednocześnie NBP publikuje dane, z których jednoznacznie wynika, że za większość inflacji w Polsce Putin nie odpowiada. Sytuacja jest najgorsza od 21 lat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dane pokazane właśnie przez Narodowy Bank Polski bardzo źle wieszczą Polsce. Okazuje się, że inflacja bazowa wzrosła z 8,5 proc. w maju do 9,1 proc. w czerwcu. Co to jest inflacja bazowa? Najprościej można ją określić jako inflację oczyszczoną z wpływu wzrostu cen energii i żywności. Te dwa czynniki drożeją przez wywołaną przez Putina wojnę z Ukrainą. Drożały już zresztą wcześniej, gdy Putin postanowił wykorzystać eksportowane przez Rosję surowce jako oręż. Ale te 9,1 procent to już nasza, rodzima inflacja, oczyszczona z wpływów zewnętrznych.
Inflacja bazowa pokazuje m.in. tendencje w cenach dóbr i usług, na które polityka pieniężna prowadzona przez bank centralny ma relatywnie duży wpływ — pisze przejrzyście BusinessInsider.pl. Ceny energii (w tym paliw) są bowiem ustalane nie na rynku krajowym, lecz na rynkach światowych, czasem również pod wpływem spekulacji. Ceny żywności w dużej mierze zależą m.in. od pogody i bieżącej sytuacji na krajowym i światowym rynku rolnym.
Większość ekonomistów podkreśla, że bez znacznego obniżenia inflacji bazowej, nie ma co myśleć o końcu spadku wartości polskiej waluty i wzrostu cen. Jest ona po prostu kluczem do zmniejszenia inflacji w ogóle. Według prognoz inflacja w 2023 roku miałaby ciągle wynosić prawie 10 proc., ale jej większość miałaby być pochodną wzrostu cen energii i żywności. A więc faktycznie może mieć przyczyny zewnętrzne.
Rząd swoje, inflacja swoje
Dziś, nieważne jak bardzo będą zaklinać rzeczywistość przedstawiciele rządu i szefujący NBP Adam Glapiński, inflacja bazowa jest największą składową całości inflacji. W czerwcu bazowa sięgnęła 9,1 proc., główny wskaźnik - 15,5 proc. Oznacza to, że inflacja bazowa stanowiła prawie 59 proc. inflacjiw ogóle.
Co gorsza — inflacja bazowa rośnie, zamiast maleć. W maju wyniosła 8,5 proc., w kwietniu 7,7 proc. Aby myśleć o końcu drożyzny, to właśnie inflację bazową jako pierwszą musimy opanować. Jest ona jednak całkowicie odporna na działania — rzeczywiste bądź pozorowane — władz.
Sytuacja, w której kolejne wzrosty inflacji CPI — a więc konsumenckiej — wynikają w coraz większym stopniu z inflacji bazowej, nie jest korzystna dla gospodarki — pisze Money.pl. To oznacza bowiem, że silny popyt, rosnące koszty i ciasny rynek pracy pozwalają przedsiębiorcom przerzucać coraz wyższe rachunki na konsumentów, czyli nas wszystkich. To oznacza, że inflacja w Polsce szybko nie odpuści, a niewykluczone, że konieczna będzie kolejna podwyżka stóp procentowych. Tak wysokiej inflacji bazowej nie mieliśmy w Polsce od 2001 roku.
Ceny rosną z każdej strony
NBP opublikował dziś dane nie tylko o inflacji bazowej. Oto pozostałe wskaźniki dotyczące inflacji:
po wyłączeniu cen administrowanych (podlegających kontroli państwa) wyniosła 15,9 proc., wobec 14,0 proc. miesiąc wcześniej;
po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych wyniosła 11,2 proc., wobec 10,4 proc. miesiąc wcześniej;
po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 9,1 proc., wobec 8,5 proc. miesiąc wcześniej;
tzw. 15-proc. średnia obcięta, która eliminuje wpływ 15 proc. koszyka cen o najmniejszej i największej dynamice, wyniosła 10,7 proc., wobec 10,1 proc. miesiąc wcześniej.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl