Rząd chce mieć wgląd w emerytalne oszczędności. W tym celu planuje stworzyć specjalny rejestr, w którym mają być zgromadzone dane nie tylko z systemu powszechnego, lecz także prywatnego. Pomysł, który będzie kosztował dziesiątki milionów złotych, krytykują ekonomiści, prawnicy, a nawet Narodowy Bank Polski.
Reklama.
Reklama.
Poprzez nowy rejestr rząd chce mieć wgląd w emerytalne oszczędności Polaków
Samo stworzenie programu będzie kosztowało 35 mln zł, a jego roczne utrzymanie - 20 mln zł
NBP ma wątpliwości m.in. co do bezpieczeństwa danych w nowym rejestrze, a ekonomiści — co do użyteczności nowego narzędzia
Rząd chce mieć dostęp do informacji o emerytalnych oszczędnościach. Za grube miliony
Jak informuje wyborcza.biz, rząd przygotował projekt ustawy o Centralnej Informacji Emerytalnej (CIE). Ma to być rejestr emerytalnych oszczędności, którym będzie zarządzać Polski Fundusz Rozwoju (PFR).
Dzięki rejestrowi rząd będzie miał wgląd w oszczędności, które Polacy zgromadzili zarówno w systemie prywatnym (IKE, IKZE, OFE), jak i publicznym (ZUS, KRUS). Dodatkowo pojawiają się tam informacje o produktach emerytalnych z firmy (PPE, PPK). Wszystkie dane mają być dostępne na stronie Obywatel.gov.pl lub w aplikacji mObywatel.
Jednak sam projekt już budzi ogromne wątpliwości. Po pierwsze, ze względów finansowych. Samo stworzenie CIE pochłonie 35 mln zł, z czego 20 mln zł ma pochodzić z budżetu państwa, a 15 mln zł — od PFR. Roczny koszt utrzymania tego systemu będzie kosztował 20 mln zł.
NBP krytykuje pomysł rządu
Poza kwestiami finansowymi poważne zarzuty pod adresem nowego pomysłu rządu ma nawet NBP, który opiniował projekt ustawy o CIE. Zdaniem banku centralnego "samo utworzenie platformy nie zwiększy w znaczącym stopniu wiedzy i zaufania Polaków do systemu emerytalnego".
Poza tym NBP ma wątpliwości, czy pieniądze, które trzeba wydać na stworzenie CIE są "adekwatne do celu, jakim jest popularyzowanie oszczędzania w ramach III filara". Według banku centralnego znacznie bardziej skuteczna byłaby "kampania edukacyjna w zakresie dobrowolnych oszczędności emerytalnych".
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Co więcej, NBP zgłosiło zastrzeżenia w kontekście bezpieczeństwa danych. W opinii banku centralnego czytamy, że "dostęp do danych indywidualnych powinien być udzielany wyłącznie osobie gromadzącej oszczędności emerytalne". Udostępnienie takich informacji ministrowi ds. informatyzacji i Prezesowi Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO), NBP uważa za "nieuzasadnione". Podobnego zdania są prawnicy.
Dodatkowo NBP zwraca uwagę, że dane z systemu powszechnego i prywatnego nie powinny figurować we wspólnym rejestrze, ponieważ są nieporównywalne. Takiego samego zdania jest Paweł Wojciechowski, były minister finansów i ekspert gospodarczy Polski 2050.
Jaki kalkulator policzy środki z różnych systemów? Wątpliwości ekonomistów
Na wstępie specjalista zaznaczył, że środki z ZUS, OFE, IKE, IKZE, PPK i PPE są objęte innymi systemami opodatkowania. Poza tym część z tych systemów (PPK, IKE, IKZE i PPE) nie zapewniają wypłaty dożywotniej emerytury(tylko przez 10 lat). - Rejestr musiałby być więc bardzo skomplikowany i nie wiadomo, co kalkulatory by liczyły — przekonywał w rozmowie z dziennikiem.
Jego zdaniem rząd chce wydać dziesiątki milionów złotych na program, który "nie zachęci do oszczędzania, bo będzie niezrozumiały". Ilość wariantów, których może być kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt, sprawi, że wyliczenia będą bardzo ogólne. Obywatel zyska jedynie informację, że otrzyma konkretną kwotę, pod warunkiem że zrobi "to i to". Poza tym Wojciechowski wskazał, że rząd może w każdym momencie zmienić prawo podatkowe. - Wtedy wariantowe wyliczenia będzie można wrzucić do kosza — przyznał.