Jak podaje "Business Insider" przy obecnej cenie za akcję wartość rynkowa Ekipy Holding to 167 mln zł. W momencie, gdy znajomi Friza oczarowali inwestorów swoją wizją lodowej krainy, kapitalizacja skoczyła w lutym 2021 r. do nawet 873 mln zł przy kursie 21,40 zł za akcję.
Jak przypomina "BI", Karol Wiśniewski "Friz" stał się później akcjonariuszem giełdowej spółki, z obecnie już 41,2 proc. w niej udziału. "Przy cenie akcji 4,10 zł warte one są teraz 69 mln zł" – czytamy.
Jak pisaliśmy w INNPoland, inwestorem, który dostrzegł w “Ekipie” potencjał jest January Ciszewski, prezes spółki JR Holding. Jak podkreśla, wprowadzenie na giełdę Ekipy Holding będzie czymś bezprecedensowym.
Wówczas JR Holding twierdził, że Ekipa Holding jest warta 144 mln zł, choć w całym ubiegłym roku przychody spółki wyniosły 10 mln zł. Jak podkreślali obaj partnerzy, sam zasięg Ekipy w mediach społecznościowych można było wycenić jednak na 300 mln dol.
– Siedzi przed nami jeden z większych wizjonerów, jeśli nie największy, który naprawdę pokaże rynkowi finansowemu, że w nowoczesnych mediach wizerunek, to tylko jest potencjał do tego, co idzie za nim – chwalił Friza January Ciszewski.
Jak podaje "Business Insider" w drugim kwartale br. Ekipa Holding straciła jednak 182 tys. zł w porównaniu z zyskiem 45 tys. zł rok temu. Do tego – jak pisał Bartosz Godziński z naTemat – sama Ekipa również się rozsypała.
Jak ocenił dziennikarz naTemat, Ekipa od samego początku była też przede wszystkim maszynką do zarabiania pieniędzy (lub cytując znów ich piosenkę "3KIPA" - "Fabryką spełniania marzeń"). I nie ma w tym nic złego, ale za target obrali sobie dzieciaki. Dorośli dają się nabrać na garnki za tysiące złotych i piramidy finansowe, a co dopiero najmłodsi ślepo zapatrzeni w idoli z internetu. To mało etyczne, zwłaszcza że mieli świadomość, kto ich głównie ogląda i przychodzi na koncerty.
"I żeby jeszcze sprzedawane przez Ekipę rzeczy były dobre lub jakościowe. Tymczasem lody czy napoje to prawie sam cukier, a gadżety z pożądanym logiem były w rzeczywistości chińskim badziewiem ze sporą przebitką. Okej, tak się robi od lat, ale cynicznym i bezwstydnym jest samemu paradować w markowych ciuchach, a swoim fanom wciskać czapki np. saszetki, które na Aliexpress kosztują 11 zł, w boksie kolekcjonerskim za 420 zł. Poza tym ich sklep nazywa się "Ekipatonosi", a wcale przecież tego nikt z nich nie nosi" – czytamy w tekście Godzińskiego.