
Zatruta Odra to martwy biznes
Od wielu dni najważniejszym tematem w Polsce jest zatruta Odra. Na rzece trwa katastrofa ekologiczna, a przyczyny masowego wymierania ryb i innych zwierząt nadal nie są w pełni potwierdzone.
Na alarm bije też Północna Izba Gospodarcza w Szczecinie. Jak piszą w oficjalnej informacji zgromadzeni w niej przedsiębiorcy – tragedia na Odrze oznacza także śmierć nadodrzańskiego biznesu.
Hanna Mojsiuk
Prezes Północnej Izby Gospodarczej
Jak mówią biznesmeni, najtrudniej sytuację znoszą firmy skupione na sporcie czy rekreacji. To m.in. wypożyczalnie kajaków i sprzętu sportowego oraz miejsca umożliwiające nocleg i wypoczynek nad wodą. Przedsiębiorcy mówią o "stuprocentowym odpływie klientów".
– Turystyka w Szczecinie umarła. Zapewniamy wypoczynek nad wodą, nasze życie toczy się nad Odrą. Turystyka w połowie sezonu nie żyje i na pewno w sierpniu czy we wrześniu się nie podniesie – mówi Ryszard Fertała, właściciel firmy Szczecin Toys Garden Dziewoklicz.
Mojsiuk dodaje, że wprowadzony "zakaz korzystania z Odry" wywołał panikę wśród przedsiębiorców, ale też klientów. Zakaz jest też mocno nieostry – osoby nie wiedzą na przykład, czy obejmuje też żeglowanie.
Drugim problemem jest odwrót od gastronomii. Smażalnie ryb nie mogą liczyć na klientów. Podobnie puste są ośrodki agroturystyczne.
– Apelujemy o natychmiastowe uruchomienie programu wsparcia dla przedsiębiorców dotkniętych stratami wynikającymi z katastrofy ekologicznej. Blokada działalności powinna wiązać się z prawem do rekompensaty lub zwolnienia z opłat czynszowych czy podatkowych – przekonuje Prezes Północnej Izby Gospodarczej.
Na razie nie jest też jasne, czy przedsiębiorcy będą mogli liczyć na odszkodowania. Zatruta odra to katastrofa ekologiczna, ale nie ma statusu klęski żywiołowej. Nie jest też znana przyczyna zatrudnia, ani firma czy osoba odpowiedzialna za obecny stan rzeki. Znacznie utrudnia to dochodzenie swoich praw przez biznes.