Jak podaje PAP, we wtorek minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg zapowiedziała na antenie Polsat News nowy kierunek działań rządu PiS w kontekście rynku pracy. - Dążymy do tego, żeby wszystkie umowy, poza umowami o pracę, były eliminowane — przyznała.
Jak tłumaczyła, cele jest to, aby "za pracowników były odprowadzane składki na ubezpieczenia społeczne". - Musimy przede wszystkim zmieniać mentalność młodego pokolenia. Zależy nam na tym, aby młodzi ludzie już teraz pracując na umowę o pracę, mieli odprowadzane składki, aby ich emerytury w przyszłości były odpowiednio wysokie — dodała.
Szefowa resortu zaznaczyła, że rząd konsekwentnie modyfikuje przepisy, aby ostatecznie umowy zlecenia były oskładkowane i znajdowały się pod kontrolą Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS). Przekonywała, że Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) cały czas kontroluje firmy i eliminuje sytuacje, w których pracownik jest zatrudniony na podstawie umowy o dzieło, choć mają znamiona umów o pracę.
O ewentualne zmiany w Kodeksie pracy minister Maląg była pytana również w środę na antenie TV Republika. - Dążymy do tego, aby pracownicy byli zatrudniani głównie na stabilne umowy — umowy o pracę — przekonywała.
Jak tłumaczyła to właśnie stabilne umowy "dają możliwość podjęcia decyzji młodym ludziom" w sprawie zawarcia związku małżeńskiego i powiększenia rodziny. - Dzisiaj jest rynek pracownika. Mamy bardzo niskie bezrobocie, [...] a więc ręce do pracy są potrzebne — tłumaczyła. Jej zdaniem te wszystkie przesłanki skłaniają pracodawców, aby częściej zatrudniać nowych pracowników na podstawie umów o pracę.
Jak dodała, ten kierunek rząd PiS "chce realizować krok po kroku". Jednak minister przyznała, że jest świadoma, że część młodych ludzi preferuje umowy cywilnoprawne. - Razem z ZUS staramy się pokazywać, dlaczego tak ważna jest umowa o pracę i odprowadzanie składek od wynagrodzeń. To nam buduje kapitał na przyszłą emeryturę — przyznała Maląg.
Tymczasem z najnowszych szacunków wynika, że przyszłoroczna podwyżka składek ZUS będzie najwyższa w historii. Przepisy wskazują, że kwota, od której odprowadza się składki, nie może być wyższa niż 60 proc. prognozowanego średniego wynagrodzenia. Ministerstwo Finansów przewiduje w projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok, że średnia pensja będzie wynosiła 6935 zł.
Na tej podstawie można przeliczyć, o ile wzrosną składki ZUS. Miesięcznie przedsiębiorcy będą musieli odprowadzić 1418,48 zł miesięcznie, czyli o około 207 zł więcej niż obecnie. W skali roku przekażą ZUS aż o 2,4 tys. zł więcej. W ujęciu procentowym oznacza to podwyżkę rzędu 17 proc., czyli wyższą niż sierpniowa inflacja w Polsce (16,1 proc. rdr).
Z wyliczeń ZUS wynika, że w listopadzie 2021 r. składki odprowadzało prawie 15,7 mln osób. Największy odsetek stanowili zatrudnieni na etatach. Z kolei od 1 stycznia do 30 września 2021 r. zawarto 1,2 mln umów o dzieło.