60 miliardów złotych z systemu ETS — czyli za emisję CO2 – rząd mógł wydać na elektrownię atomową, wiatrową, unowocześnienie polskiej energetyki. Te pieniądze rozpłynęły się w budżecie, energetyka tkwi w tym samym punkcie, a za emisję dwutlenku węgla płacimy coraz więcej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl >>
Polski rząd w latach 2013-22 zarobił 60 mld zł na sprzedaży uprawnień do emisji CO2
Te pieniądze powinny unowocześnić polską energetykę i uczyć ją mniej emisyjną
Tak się nie stało - Polska ciągle płaci krocie za emisję CO2 w porównaniu do innych krajów UE
To przekłada się na coraz wyższe rachunki za prąd
- Przy intensywności emisji związanej z wytwarzaniem energii elektrycznej w Polsce wynoszącej ponad 700 gCO2ekw/kWh przekłada się to na koszt ok. 280 PLN/MWh. To 3-krotnie więcej niż średnia dla krajów UE-27, ponad 2-krotnie więcej niż dla Niemiec i aż 12-krotnie więcej niż dla Francji — wyliczył Polski Instytut Ekonomiczny. Zdaniem ekspertów tego rządowego think tanku wysoki średni koszt uprawnień wynika z bardziej emisyjnej struktury produkcji energii elektrycznej wobec innych państw UE.
Średnia intensywność emisji w UE-27 wynosi ok. 230 gCO2ekw/kWh (ekwiwalent tony CO2). Kraje z najniższym wskaźnikiem intensywności emisji mają tym samym najniższy udział kosztów uprawnień do emisji w produkcji energii elektrycznej. W Szwecji, która ma najmniejszą intensywność emisji wśród krajów UE (8,8 gCO2ekw/kWh), udział paliw kopalnych w produkcji energii elektrycznej wynosił ok. 2 proc. Dominującymi źródłami energii elektrycznej są energia wodna (42 proc.) i jądrowa (31 proc.).
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
"Wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej najniższym współczynnikiem intensywności emisji charakteryzuje się Słowacja (101 gCO2ekw/kWh), w której w strukturze produkcji energii elektrycznej największy udział miały w 2021 r. elektrownie jądrowe (53 proc.), i Łotwa (113 gCO2ekw/kWh), w której dominują energia wodna (47 proc.) oraz gaz (39 proc.)" - piszą analitycy PIE.
Dlaczego Polska płaci tyle za certyfikaty CO2?
PIE przypomina, że wysoki średni koszt uprawnień wynika z bardziej emisyjnej struktury produkcji energii elektrycznej w Polsce w porównaniu z innymi krajami UE. Dlaczego tak jest? W końcu system ETS jest tak skonstruowany, że środki pozyskane z uprawnień do emisji dwutlenku węgla zostają w kraju i mają iść na unowocześnianie energetyki. Im będzie mniej emisyjna, tym mniej będziemy płacić za dwutlenek węgla. To samonapędzający się mechanizm.
Problem w tym, że polski rząd wydał pieniądze z ETS a efektu nie widać. Rafał Stangreciak z "Czarno na białym" TVN24 w reportażu "Ulotne miliardy" próbował odpowiedzieć na pytanie, co stało się z pieniędzmi ze sprzedaży praw do emisji CO2. Wskazał, że od 2013 roku Polska zarobiła 60 miliardów złotych.
Przynajmniej połowa tych pieniędzy, zgodnie z unijną dyrektywą, powinna była zostać przeznaczona na transformację energetyczną i odnawialne źródła energii, dzięki której dzisiaj nasze rachunki za prąd mogłyby być dużo niższe. Jednak nie została. - Te środki zostały użyte na zupełnie inne cele i to należy ocenić krytycznie — powiedział "Czarno na białym" były minister gospodarki Janusz Steinhoff.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapewnia, że pieniądze wydawano zgodnie z przeznaczeniem, a na cele środowiskowe rząd wydał o wiele więcej. MKiŚ przekazało, że "całkowita kwota finansowania na cele klimatyczne, w tym mobilizowanego ulgą podatkową, wyniosła w Polsce co najmniej 105 mld złotych". Dodało, że "stanowi to więcej niż wyniosły w tym czasie wpływy ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2".
- Takim zjawiskiem, które dotyka handlu emisjami, jest pewnego rodzaju kreatywna księgowość. Poszczególne państwa członkowskie, na przykład Polska, wrzucały do tego worka z inwestycjami prowadzącymi do neutralności klimatycznej projekty, które i tak siłą rzeczy byłyby realizowane — powiedział Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24.com.
Podobnego zdania jest cytowany przez TVN24.pl Bartłomiej Derski, dziennikarz portalu Wysokie Napięcie.
- Zaliczaliśmy tam pieniądze, które trafiały na przykład z opłat środowiskowych do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, więc w rezultacie te pieniądze trafiały do budżetu, natomiast Polska pokazywała, że my z różnych kieszonek, z różnych pieniędzy i tak inwestujemy coś w ochronę środowiska i w inwestycje w transformację energetyczną, więc załóżmy, że to jest ta połowa, którą uzyskujemy ze sprzedaży uprawnień — mówi.