INNPoland_avatar

Nie będzie polskiego Zooma. Rząd porzucił prace nad SZPoN-em

Paweł Orlikowski

20 września 2022, 09:57 · 4 minuty czytania
Miała być polska odpowiedź na Zooma i Teams, ale nie będzie nic. Rząd porzucił prace nad polskim komunikatorem SZPoN, który miał służyć w kontaktach z urzędami, pracy zdalnej i edukacji.


Nie będzie polskiego Zooma. Rząd porzucił prace nad SZPoN-em

Paweł Orlikowski
20 września 2022, 09:57 • 1 minuta czytania
Miała być polska odpowiedź na Zooma i Teams, ale nie będzie nic. Rząd porzucił prace nad polskim komunikatorem SZPoN, który miał służyć w kontaktach z urzędami, pracy zdalnej i edukacji.
Nie będzie polskiego Zooma i Teams. KPRM porzuciła prace nad SZPoN-em Fot. Glenn Carstens-Peters/unsplash.com
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • SZPoN miał służyć m.in. do komunikowania się z urzędami, ale rząd z niego rezygnuje
  • Polski komunikator miał być odpowiedzią na takich gigantów, jak Zoom i Teams
  • Politycy opozycji twierdzą, że to przez brak zaufania obywateli do rządowych aplikacji

Budujemy rozwiązanie, którego nie ma – zapewniał w styczniu 2021 roku Marek Zagórski, który był wtedy w rządzie odpowiedzialny za cyfryzację. Miała powstać przełomowa dla pracy, nauki i kontaktów z urzędami aplikacja, jako mocna odpowiedź na pandemiczne potrzeby.

Komunikator miał być konkurencją dla takich aplikacji, jak Teams, Meet czy Zoom, miał nazywać się SZPoN, czyli System Zdalnej Pracy oraz Nauki. Miał, bo jak informuje "Rzeczpospolita", komunikator nigdy nie powstanie. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM) oficjalnie wycofała się z prac nad aplikacją.

SZPoN, czyli co?

Jak informował rząd, SZPoN miał zastąpić dostępne na rynku komercyjne rozwiązania umożliwiające wideorozmowy, wymianę plików, wiadomości itp. System miał też usprawnić komunikację między obywatelami i urzędnikami.

- Braki niezbędnych do prawidłowej pracy urzędników aplikacji informatycznych są doraźnie wypełniane komercyjnymi rozwiązaniami, które generują m.in. dodatkowe koszty. Z naszego rozwiązania każdy urząd będzie mógł korzystać bezpłatnie – zapowiadał minister Marek Zagórski.

SZPoN, zgodnie z zapowiedziami, miał być wyposażony w dwa moduły. Pierwszy miał służyć pracy zdalnej urzędników oraz ich kontaktom z obywatelami, co miało skrócić kolejki. Drugi moduł miał służyć nauce zdalnej i umożliwiać prowadzenie kursów dla urzędników, ale i obywateli.

Zapowiedzi były wielkie, rządowy komunikator miał przewyższać możliwościami aplikacje takie, jak Teams albo Zoom, a w dodatku miał powstać niemal błyskawicznie, bo do września 2021 roku.

Minister Zagórski zakładał, że na powstanie polskiego komunikatora trzeba będzie przeznaczyć 9,5 mln zł, na co miały iść pieniądze ze środków unijnych.

Założenia kontra rzeczywistość

Dość szybko okazało się, że założenia były zbyt optymistyczne. W sierpniu 2021 roku "Rzeczpospolita" informowała, że realizacja projektu przesunęła się o rok, na sierpień 2022 roku.

"Chcieliśmy, aby był gotowy wcześniej, nie jest to jednak możliwe z uwagi na m.in. kwestie formalne i liczne konsultacje" – wyjaśniał dziennikowi wydział promocji polityki cyfrowej w KPRM.

Choć kilka tygodni temu wszystko wskazywało, że prace nad komunikatorem wreszcie ruszą z miejsca, bo przetarg na aplikację został wpisany do planu zamówień publicznych KPRM, jako "Komunikator – projekt SZPoN" o szacunkowej wartości zamówienia 5 mln zł.

Jednak ogłoszenie przetargu "nie jest planowane", o czym "Rzeczpospolitą" powiadomiła KPRM.

"Według pierwotnych założeń projekt SZPoN składał się z kilku elementów. Obecnie Cyfryzacja KPRM buduje platformę szkoleniową we współpracy z wykonawcą wyłonionym w przetargu rozstrzygniętym na początku tego roku" – czytamy w odpowiedzi wysłanej do dziennika.

"W zakresie pozostałych elementów po szczegółowej analizie oraz weryfikacji zakresu projektu, w tym analizach technicznych i biznesowych, podjęliśmy decyzję o rezygnacji z ich realizacji" – dodano.

TikTok Czarnka za 29 mln zł

Jednak to nie koniec wielkiego snu rządu o wielkim systemie teleinformatycznym. Ostatnio minister edukacji Przemysław Czarnek ogłosił, że stworzy coś na wzór rządowego TikToka, bo aplikacja ma być skierowana do młodzieży oraz wyświetlać animacje i filmiki.

Koszt? Bagatela 29 milionów złotych. Aplikacja ma "wspierać podstawę programową". W redakcji nazwaliśmy ten pomysł Netflixo-TikTokiem, choć oficjalnie nazywać ma się MeduM.

Minister Czarnek zlecił już Narodowemu Centrum Badań i Rozwoju konkurs na produkcję kilkuset krótkich, czterominutowych filmów o tematyce historycznej, ekonomicznej i kulturowej, które będą zamieszczane i promowane na platformach streamingowych. 

Z zapowiedzi na rządowych stronach wynika, że "celem przedsięwzięcia 'MeduM' jest stworzenie i upowszechnienie wśród uczniów w wieku 12-18 lat multimedialnych materiałów edukacyjnych oraz dydaktycznych wspierających proces kształcenia w Polsce".

Dodano tam też, że materiały te będą umieszczane "na utworzonej na potrzeby tego działania platformie streamingowej VoD, spełniającej wymagania w zakresie dostępności, w szczególności dla osób wymagających specjalnego wsparcia w procesie edukacji (w tym uchodźców)".

Z pozoru dobre rozwiązanie, ale porblem w tym, że większość materiałów dla nastolatków będzie oparta o "podstawę programową", czyli w części dotyczącej historii, ekonomii czy kultury, oparta będzie o HiT, czyli podręcznik "Historia i Teraźniejszość" prof. Wojciecha Roszkowskiego

Brak zaufania?

Poseł KO Michał Szczerba powiedział "Rzeczpospolitej", że jego zdaniem do korzystania ze SZPoN-a nie byłoby chętnych i rząd to wykalkulował.

– Polacy chętnie korzystają z aplikacji, będących produktami międzynarodowych korporacji, jednak do tych rządowych nie mają zaufania. Obawiają się o poufność swoich danych, co nasiliło się po wybuchu afery Pegasusa – mówi.

Jako przykład podał aplikację ProteGO Safe, której działanie badał jako przedstawiciel opozycji. Została uruchomiona w 2020 roku, a jej głównym celem było informowanie użytkowników, że mieli kontakt z innymi posiadaczami aplikacji, zakażonymi koronawirusem.

Jednak by to zrobić, musieliby wprowadzać do ProteGO Safe kody otrzymane z sanepidu. Robił to bardzo niewielki odsetek – 7 tys. do połowy 2021 roku. Na budowę i utrzymanie aplikacji poszło 6,1 mln zł, a w marcu rząd ogłosił jej wygaszanie.

– Najwyraźniej temu rządowi zamiast projektów i inwestycji informatycznych lepiej wychodzą propagandowe ławki, które nie wytrzymały pierwszego deszczu – ironizuje na łamach "Rzeczpospolitej" Michał Szczerba.