Minister finansów Węgier Mihaly Varga oznajmił, że jego kraj może rozważyć przystąpienie do mechanizmu ERM-2. Jest to pierwszy etap wejścia do strefy euro, w trakcie którego państwo przechodzi test stabilności waluty. Przez dwa lata kurs danej waluty wobec euro nie może odchylać się o więcej niż 15 proc. To pierwszy raz, kiedy z ust członka konserwatywnego rządu Viktora Orbana padły tego typu stwierdzenia.
Szef resortu przyznał w rozmowie z agencją Reuters, że Węgry na razie nie potrzebują wspólnotowej waluty, ponieważ ich wzrost gospodarczy jest wyższy niż ten w strefie euro. Jednak podkreślił, że mechanizm ERM-2 powinien rozważyć każdy, kto rozsądnie podchodzi do kwestii polityki monetarnej lub fiskalnej.
Varga dodał, że Węgry uważnie przypatrują się Chorwacji, która wprowadzi euro już 1 stycznia 2023 r. Jednak przyznał, że ewentualne przystąpienie do mechanizmu ERM-2 nie było jeszcze dyskutowane w rządzie.
Polityk zaznaczył, że taki scenariusz będzie możliwy pod warunkiem, że Budapeszt porozumie się z Brukselą w sprawie odblokowania unijnych funduszy. Komisja Europejska niedawno zamroziła środki, które miały być przeznaczone dla Węgier.
Minister finansów snuje wizję przyjęcia wspólnej waluty w czasie, gdy forint jest wyjątkowo słaby. Zdaniem niektórych ekonomistów to właśnie dramatyczna pozycja węgierskiej waluty mogła skłonić Budapeszt do zmiany podejścia.
Forint jest rekordowo słaby nie tylko wobec dolara, czy euro, lecz także wobec złotego, który sam boryka się z ogromnymi problemami. Do polskiej waluty traci już 9 proc. Businessinsider.pl podaje, że gdyby złoty tracił tyle samo co forint, to dziś za dolara trzeba byłoby zapłacić 5,54 zł, a za euro - 5,37 zł.
Ogromnym problemem jest także wysoka inflacja. Z ostatnich szacunków wynika, że ceny na Węgrzech wzrosły o 20,1 proc. rdr. Jeszcze w marcu inflacja w tym kraju wynosiła 8,5 proc. rdr.
Poza tym budżet Węgier i wymiana z zagranicą są obarczone dużymi deficytami. To w połączeniu z inflacją sprawia, że forint słabnie coraz szybciej, co tylko podbija wzrost cen. W tak trudnej sytuacji jedną z możliwości byłoby pozbycie się forinta.
Mimo że historyczne przysłowie głosi, że Polak i Węgier to "dwa bratanki", to akurat w podejściu do kwestii wspólnej waluty rząd PiS jest dużo bardziej wstrzemięźliwy. Ostatnio głos w tej sprawie zabrał nawet sam prezes partii Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem przyjęcie euro oznaczałoby "wielkie obrabowanie Polaków".
Zupełnie innego zdania jest jego odwieczny rywal Donald Tusk. – Patrząc strategicznie, politycznie, namawiałbym wszystkich, żeby spokojnie, krok po kroku przygotować Polskę do strefy euro, ze świadomością, że to przynosi dobre skutki, ale nie zawsze i niekoniecznie są one gwarantowane – stwierdził lider Platformy Obywatelskiej w maju.
Czytaj także: https://innpoland.pl/181585,kaczynski-wyjasnil-o-co-chodzilo-z-euro-za-3-zlote