Jest grupa w Polsce, która domaga się rozłożenia wakacji na trzy miesiące – od 15 czerwca do 15 września, a do tego wprowadzenia turnusów. Wakacje zmienią się w ferie zimowe? Minister Gut-Mostowy skomentował ten pomysł.
Reklama.
Reklama.
Wakacje jak ferie zimowe? Chcą rozłożenia ich na trzy miesiące i wprowadzenia turnusów
Miałyby trwać między 15 czerwca a 15 września, a nie jak obecnie – dwa miesiące dla każdego w tym samym terminie
Pomysł ocenił nawet wiceminister turystyki Andrzej Gut-Mostowy
Na początku listopada, w trakcie spotkania założycielskiego Stowarzyszenia Gmin Górskich Rzeczypospolitej Polskiej, padł pomysł rozłożenia wakacjiod 15 czerwca do 15 września i podzielenia ich na dwumiesięczne turnusy z podziałem na województwa.
Wiceprezesem stowarzyszenia został wójt Kościeliska Roman Krupa. Jego zdaniem, takie rozłożenie wakacji byłoby bardzo korzystne zarówno dla wypoczywających, jak i dla branżyturystycznej.
– Na razie rozmawiamy z mieszkańcami i zainteresowanymi branżami. Rozeznajemy się także w szkołach, czy byłoby to rozwiązanie praktyczne – powiedział w rozmowie z PAP Roman Krupa.
Polacy podzieleni
Z badania Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadna dla Wirtualnej Polski wynika, że pomysł wydłużenia wakacji i wprowadzenia turnusów spotkał się z poparciem 34 proc. respondentów.
Jednak aż 43 proc. ankietowanychnie chce, aby termin wakacji ulegał zmianie. Jak podaje WP, blisko co czwarty, bo 24 proc. uczestników badania nie potrafiło wskazać, jak ocenia nowy pomysł.
"Identycznie kształtują się natomiast wyniki wśród osób posiadających dzieci w wieku szkolnym. Zwolenników, jak i przeciwników proponowanych zmian jest w tej grupie tyle samo - po 42 proc." – czytamy.
Z kolei 21 proc. twierdzi, że to fatalny pomysł i tylko 9 proc. chce wprowadzenia zmian. Większość osób opowiadających się za pomysłem twierdzi, że wydłużenie wakacji powinno zostać najpierw przetestowane.
Zdanie ministra
Pomsył rozłożenia wakacji na turnusy z podziałem na województwa ocenił też wiceminister sportu i turystyki Andrzej Gut-Mostowy. Jego zdaniem, jest on warty rozważenia i dyskusji.
– Natomiast nie jest aż tak konieczny, jakim było wydłużenie od 2004 roku ferii zimowych i podzielenie turnusów na poszczególne województwa. Wcześniej zimowy wypoczynek był skumulowany w ciągu dwóch tygodni – podkreślił w rozmowie z PAP minister.
– Wakacje z kolei to okres dwóch miesięcy. To dość duży okres, aby sobie zaplanować rodzinny wypoczynek w dogodnym terminie, zwłaszcza, że np. pierwsza połowa lipca to okres, w którym w niektórych ośrodkach nie ma dużego ruchu turystycznego – dodał Gut-Mostowy.
Podkreślił też, że takie zmiany wymagałyby współpracy kilku resortów, m.in. edukacji i kultury.
35 dni wolnego w 2023 roku
Dłuższe wakacje w przyszłym roku będą mieli też niektórzy pracownicy. Wszystko przez to, że nadchodzą zmiany w urlopach w raz z unijną dyrektywą, o czym pisaliśmy już w INNPoland.pl.
Dyrektywa work-life balance ma na celu wprowadzenie równowagi między życiem zawodowym a obowiązkami domowymi – przypomina Interia, opisując główne zmiany wprowadzane wraz z unijną dyrektywą dotyczącą urlopów.
Jedną z najważniejszych zmian jest wydłużenie urlopu rodzicielskiego z 32 do 41 tygodni. To aż 9 dodatkowych tygodni, czyli ponad 2 miesiące. Jeszcze dłużej taki urlop potrwa w przypadku porodu mnogiego (urodzenia bliźniaków i więcej). Tu wydłuża się go z 34 do 43 tygodni.
Od 2023 roku każdemu będzie też przysługiwało 5 dni urlopu opiekuńczego do wykorzystania w całym roku.
Ma służyć temu, by w przypadku nagłej potrzeby móc zaopiekować się dzieckiem, współmałżonkiem lub rodzicem, ale też osobą, która mieszka z pracownikiem. Będzie to jednak urlop bezpłatny, czyli taki, za który nie przysługuje wynagrodzenie.
W ramach wprowadzanej dyrektywy pojawi się jeszcze jeden ważny zapis, który dotąd nie funkcjonował w prawie pracy. Siła wyższa – taki powód wystarczy, by powiadomić pracodawcę o tym, że do pracy nie przyjdziemy.
Ten "urlop" będzie można wybrać w wymiarze dwóch dni lub 16 godzin w ciągu roku. Rozróżnienie na godziny jest tu istotne. Czasami siła wyższa sprawi, że do pracy dotrzemy spóźnieni, ale dotrzemy.
Jednak nie opłaca się tu kombinować. Siła wyższa to dość pojemne stwierdzenie, ale chodzi o nagły wypadek lub inne zdarzenie losowe. Za ten urlop dostaniemy jedynie 50 proc. wynagrodzenia.