Napisana ręcznie na druku projektu ustawy poprawka Marka Suskiego stała się prawem. Sejm przegłosował, że nowe elektrownie wiatrowe będą mogły powstawać co najmniej 700 metrów od zabudowań. A to w praktyce oznacza "prawie nigdzie". Co istotne, odblokowanie energetyki wiatrowej jest jednym z warunków wypłacenia Polsce środków z KPO.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sejm odrzucił poprawki Senatu do ustawy wiatrakowej.
W ustawie zostaje odległość 700 m wiatraka od zabudowań mieszkalnych.
Oznacza to dalsze blokowanie w Polsce rozwoju energetyki wiatrowej.
Będą też problemy z wypłatą środków z KPO – liberalizacja ustawy wiatrakowej to jeden z tzw. kamieni milowych.
Odrzucenie przez Sejm poprawek Senatu oznacza, że nowe elektrownie wiatrowe będą mogły powstawać nie 500, ale co najmniej 700 metrów od zabudowań. De facto jest to dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie.
Zasada 500 metrów była już wcześniej szeroko konsultowana i zaakceptowana przez stronę rządową i samorządową. Gwarantowała nowe megawaty z wiatru już w ciągu 2 lat, a w kolejnych latach nawet do 22 GW.
Z analizy Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 m, powoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o ok. 60-70 proc.
– Rząd i Prawo i Sprawiedliwość ugięli się pod presją absurdalnych i niczym nieuzasadnionych tez wygłaszanych przez Marka Suskiego oraz Janusza Kowalskiego i innych posłów Solidarnej Polski. Ustawa przyjęta w obecnym kształcie nie uwalnia pełnego potencjału do rozwoju lądowej energetyki wiatrowej, głównie za sprawą tragicznej w skutkach poprawki zmieniającej minimalną odległość wiatraków od zabudowań z 500 do 700 metrów – mówi Mikołaj Gumulski, koordynator kampanii klimatycznych Greenpeace Polska.
Dodaje, że jest to decyzja podjęta wbrew głosowi mieszkańców i mieszkanek Polski. Jak bowiem pokazało ostatnie badanie CBOS, Polki i Polacy w przytłaczającej większości popierają rozwój wiatraków i nie mają nic przeciwko powstawaniu ich w pobliżu swoich miejsc zamieszkania. Co ciekawe, poparcie to jest dominujące także wśród wyborców partii rządzącej.
– Umożliwiłoby to dynamiczny rozwój wiatraków, który zwiększyłby nasze bezpieczeństwo energetyczne, pozwoliłby na uniknięcie uzależnienia od gazu ziemnego, a także umożliwiłby obniżenie emisji gazów cieplarnianych i doprowadziłby do powstania dziesiątek tysięcy nowych, zielonych miejsc pracy. Odblokowanie rozwoju lądowej energetyki wiatrowej przyczyniłoby się także do obniżenia rachunków za energię oraz zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki czy przychodów polskich samorządów wiejskich – mówi Gumulski.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Konkluduje, że w zamian, ograniczając rozwój taniej, czystej i bezpiecznej energii z turbin wiatrowych, rząd cementuje wysokie ceny energii oraz uzależnienie od niepewnych dostawców gazu ziemnego, wśród których znajdują się państwa regularnie prowadzące wojny czy łamiące prawa człowieka.
Wiatraki w potrzasku
- Bez 500 metrów ustawa wiatrakowa jest bublem – przez 10 lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa. Zmiana minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na 700 m niesie za sobą tragiczne dla energetyki wiatrowej konsekwencje. Uniemożliwi ona wykorzystanie potencjału, jaki drzemie w polskim wietrze – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.