Kiedy we wrześniu 2022 roku opisywaliśmy otwarcie przekopu Mierzei Wiślanej, zwanej przez złośliwych "Rowem Kaczyńskiego" albo "Kaczym Bełtem" (bełt to w geografii przesmyk bądź cieśnina), nie narzekaliśmy na przesadnie długi dojazd. Na miejsce inwestycji dotarliśmy jadąc trasą S7 od strony Elbląga do Nowego Dworu Gdańskiego, skręciliśmy w trasę 502, dojechaliśmy nią do Sztutowa i ruszyliśmy trasą 501 na Krynicę Morską. Dojazd od strony Trójmiasta jest bardzo podobny: jedzie się trasą S7 do Nowego Dworu i skręca na Sztutowo.
W obu przypadkach trasę 502 można ominąć, skręcając wcześniej na lokalne drogi. Przejazd wąskimi trasami może okazać się dobrym pomysłem. Bo ostatni długi weekend pokazał, że ten sposób dojazdu jest koszmarnie długi. Cały problem polega na tym, że na Mierzeję Wiślaną można dojechać tylko "na kołach". Autobusów jest niewiele, więc trudno się dziwić, że większość turystów dociera tam samochodami.
Trudno się też dziwić, że turyści Mierzeję lubią. To niesamowity kawałek Polski, wąski pasek lądu pomiędzy Bałtykiem a wiślanym zalewem. W najcieńszych miejscach ma tylko kilkaset metrów szerokości. A pośrodku mierzei leży Krynica Morska.
Okoliczni mieszkańcy, właściciele punktów noclegowych i władze mają teraz problem. Okazuje się, że inwestycje związane w pewien sposób z wielką rządową inwestycją pod nazwą "przekop Mierzei" kompletnie zatkały okolicę.
Kiedy nie było przekopu, przejazd też nie był ekspresowy. Sznury aut poruszały się wąskimi drogami, ale raczej nie utykały w korkach. Sam przekop nie powinien powodować zatorów na drodze. Kiedy do śluzy wpływa jakaś jednostka pływająca, ruch nie jest blokowany. Auta są wtedy puszczane po drugim moście śluzy. Przestoje owszem są, ale dość krótkie.
Na samym przekopie największe problemy powodują... kierowcy. Burmistrz Krynicy Morskiej, Adam Ostrowski, mówi w rozmowie z INNPoland.pl, że wiele osób zatrzymuje się na mostach, podziwiając inwestycję. Dodaje, że poprosił policję, by reagowała w takich przypadkach, bo przez nieodpowiedzialnych kierowców zatyka się ruch.
Przypominamy: kawałek za przekopem, po prawej stronie jadąc w stronę Krynicy, znajdziemy parking. Jeśli ktoś chce liczyć jednostki pływające przekopem, może tam zostawić auto i przejść dosłownie kawałeczek, by podziwiać inwestycję.
Największe korki powodują jednak roboty drogowe, które są ściśle powiązane z przekopem.
– Ta droga nigdy nie była w idealnym stanie, ale wszystkie te ciężkie maszyny dokumentnie ją rozjeździły. I po prostu musi być wyremontowana. To dla nas wszystkich poważny problem – mówi w rozmowie z INNPoland.pl pani Katarzyna, wynajmująca pokoje turystom.
Dodaje, że w majówkę nikt nie odwołał u niej rezerwacji, ale boi się lata.
– Tu już nie chodzi tylko o samych turystów. Krynica jest malutka, i tak mamy ograniczone możliwości. Ale zawsze było mnóstwo ludzi, którzy przyjeżdżali na jeden dzień. Plaża, obiad, wracali. Jak teraz mają przyjechać choćby z Gdańska, jeśli droga w obie strony zajmie im 5 czy 6 godzin? Albo więcej? – mówi nam.
– Kolejna sprawa to my, mieszkańcy. My też musimy jeździć. Do lekarzy, do szkół, urzędów. W dzień powszedni i tak jest trudno, wyjechanie gdzieś w weekend będzie graniczyło z cudem. Niech ktoś zechce pojechać na większe zakupy. Ma wyjechać o świcie i wracać o północy? – pyta.
Przypomina o jeszcze jednej sprawie. Bo przecież duża liczba turystów oznacza potężne potrzeby zaopatrzeniowe. Trzeba dowieźć jedzenie, chemię, wywieźć śmieci. Z tym wszystkim będą problemy. O bezpieczeństwie już nie wspominając.
Bo problemy z dojazdem to nie tylko kłopot dla turystów. To także poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców i przyjeżdżających.
W ostatni weekend swoje ćwiczenia w Krynicy zorganizowały służby ratownicze. Okazało się, że nie jest dobrze. Ochotnicza Straż Pożarna z Krynicy Morskiej pisze, że sezon wakacyjny będzie trudny. Dość powiedzieć, że przejazd alarmowy ZRM (zespołu ratownictwa medycznego) ze Sztutowa do Krynicy Morskiej zajął 40 minut. To niecałe 20 kilometrów, średnia prędkość pojazdu z włączonymi kogutami wyniosła więc ok. 40 km/h.
Z kolei przejazd podnośnika z Nowego Dworu Gdańskiego do Krynicy zajął... 4 godziny i 3 minuty. Tyle zajęło mu pokonanie niecałych 38 kilometrów. Pojazd (w trybie niealarmowym) jechał więc ze średnią prędkością niecałych 10 kilometrów na godzinę. To pokazuje, jak zatłoczone są drogi w okolicy.
"Majówka pokazała także ograniczenia wydolności systemu ratownictwa medycznego, dwa jednoczesne zdarzenia na terenie Krynicy Morskiej oraz zajęty w innych działaniach na terenie województwa helikopter LPR spowodował duże opóźnienia w udzielaniu pomocy, spotęgowane problemami komunikacyjnymi" – podsumowują strażacy.
Burmistrz Ostrowski przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl, że remont jest uciążliwy. Dodaje, że droga od lat wymagała remontu i w końcu się go doczekała. Jej zniszczenia nie upatruje jedynie w ciężkim sprzęcie i materiałach budowlanych dowożonych na plac budowy. Tym bardziej, że przekop jest w początkowej części drogi 501.
Włodarz przypomina, że za remont odpowiada Zarząd Dróg Wojewódzkich w Gdańsku. Dodaje, że on sam zwrócił się z prośbą do tych organów o przyspieszenie prac i uczynienie ich jak najmniej uciążliwymi dla mieszkańców i turystów. Więcej zrobić nie może.
W rozmowie z INNPoland.pl przyznaje, że ten sezon w Krynicy będzie bardzo trudny. Ma nadzieję, że przyszły się uda.
To kolejna miejscowość, która cierpi przez wielkie inwestycje. Tam sytuacja jest nieco inna, bo wojewoda zachodniopomorski na wniosek Morskiego Oddziału Straży Granicznej i po zasięgnięciu opinii Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wprowadził czasowy zakaz przebywania w odległości do 200 m wokół terminalu LNG.
Brzmi niewinnie, ale w ten sposób zablokował m.in. ulicę Ku Morzu. Prowadzi ona do jednych z największych atrakcji: latarni morskiej oraz Fortu Gerharda. Zablokowany został także dojazd do kąpieliska Warszów.
Ulica Ku Morzu to jedyna możliwość wygodnego dotarcia na plażę na przestrzeni wielu kilometrów. Turystom pozostały leśne ścieżki. Do latarni można co prawda dopłynąć, ale wcześniej trzeba kupić bilet na statek u niemieckiego przewoźnika. Kosztuje to 74 złote.
Nic dziwnego, że w Świnoujściu odbywają się protesty właścicieli okolicznych miejsc noclegowych i biznesów przy plaży, które żyją wyłącznie dzięki turystom.
Mieszkańcy Krynicy wiedzieli, co się święci i protestowali przeciwko przekopowi na długo przed wbiciem pierwszej łopaty. Teraz jedni i drudzy mogą tylko liczyć straty. Dla nich sezon turystyczny będzie wyjątkowo trudny.
Czytaj także: https://innpoland.pl/193622,chcecie-wiedziec-co-to-jest-prawdziwa-inflacja-przejedzcie-sie-za-granice