"Mamy to!" - napisał w poniedziałek na Twitterze premier Mateusz Morawiecki i odtrąbił kolejny rządowy sukces. Tego dnia prezydent Andrzej Duda podpisał bowiem ustawę, która zmienia 500 plus w 800 plus.
Głównym czynnikiem, który skłonił rząd PiS do waloryzacji świadczenia, jest inflacja. Ta pędzi w takim tempie, że w przyszłym roku rodziny kupią niewiele więcej za 800 plus.
Swoje wyliczenia na temat realnej wartości 800 plus przedstawił na Twitterze ekonomista Rafał Mundry. Okazuje się, że podwyższone świadczenie będzie de facto warte niemal tyle samo, co w 2016 r.
Jak czytamy we wpisie eksperta, już po pierwszym roku od debiutu 500 plus wartość nabywcza świadczenia spadła o niespełna 10 zł. A przypomnijmy, że wówczas wzrost cen wynosił 2 proc., a więc mieścił się w celu inflacyjnym NBP (o 1 pp. w górę bądź w dół względem 2,5 proc.).
W kolejnych latach świadczenie było warte coraz mniej. Mudry wylicza, że do największego spadku doszło na przełomie 2021 i 2022 r., ponieważ inflacja wzrosła do wartości dwucyfrowych. Sprawiło to, że realna wartość 500 plus spadła do niewiele ponad 300 zł.
Analiza ekonomisty wskazuje, że rozpędzona inflacja obniżyła wartość 800 plus do kwoty 543,26 zł. Tyle właśnie jest obecnie warte nowe świadczenie. To zaledwie o kilkadziesiąt złotych więcej niż w 2016 r., kiedy rząd PiS wprowadzał swój flagowy program.
Zgodnie z przyjętymi przepisami, nowa kwota programu będzie obowiązywała od 1 stycznia 2024 r. Jednak wcale nie od pierwszego nowego roku 800 plus zacznie wpływać na konta rodzin. Pierwsze 800 zł pojawią się dopiero 29 lutego 2024 r., ale z wyrównaniem od 1 stycznia 2024 r.
W uzasadnieniu projektu ustawy czytamy, że ma to związek z koniecznością wprowadzenia regulacji technicznych. Bez tego Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS), który odpowiada za wypłatę dodatku, nie byłby w stanie obsłużyć wszystkich spraw.
Choć zmienia się wysokość świadczenia, to ogólne zasady pozostają bez zmian. 800 plus będzie wypłacane z urzędu, co oznacza, że rodzice i opiekunowie nie muszą składać żadnych dodatkowych wniosków w tej sprawie.
Niedawno pisaliśmy w INNPoland.pl, że niektórzy nie mogą się już doczekać podwyżki, a obrazki z prekampanijnych pikników PiS sprawiają, że zalewają ZUS pytaniami. Musiało być ich naprawdę sporo, ponieważ ZUS opublikował oficjalny komunikat, w którym tłumaczył, że w tym roku dodatek nadal opiewa na 500 zł.