INNPoland_avatar

ZUS żąda od niego 120 tys. zł. Ma zapłacić czyjeś składki, prokuratura bezradna

Maria Glinka

09 sierpnia 2023, 19:43 · 3 minuty czytania
Pan Kamil ma oddać ZUS 120 tys. zł z tytułu nieopłaconych składek za pracowników. Problem w tym, że mężczyzna nie założył żadnej firmy. Sprawę skierował nawet do prokuratury. Okazuje się, że padł ofiarą oszustwa.


ZUS żąda od niego 120 tys. zł. Ma zapłacić czyjeś składki, prokuratura bezradna

Maria Glinka
09 sierpnia 2023, 19:43 • 1 minuta czytania
Pan Kamil ma oddać ZUS 120 tys. zł z tytułu nieopłaconych składek za pracowników. Problem w tym, że mężczyzna nie założył żadnej firmy. Sprawę skierował nawet do prokuratury. Okazuje się, że padł ofiarą oszustwa.
ZUS zaczął ściągać obcy dług. Fot. Arkadiusz Ziolek/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Pracował w Szwecji, ZUS nagle zaczął ściągać pieniądze

Pan Kamil Bruzda z Kielc dowiedział się w grudniu ubiegłego roku, że jest dłużnikiem ZUS. Ma oddać 120 tys. zł.


– Dowiedzieliśmy się z dnia na dzień, kiedy została zabrana masa pieniędzy. Zabrali nam pieniądze, co zmieniło nasze życie o 180 stopni – przyznała Julia Biesaga, narzeczona pana Kamila, w materiale "Interwencji" Polsatu.

Mężczyzna ujawnił, że ZUS rozpoczął ściąganie pieniędzy od niewielkich kwot – po 6–7 tys. zł. – Pracowałem za granicą i miałem zarobki rzędu 15–16 tys. zł – tłumaczył dziennikarzom i dodał, że do kwietnia 2023 r. był zatrudniony w Szwecji. To właśnie problemy z ZUS–em sprawiły, że pan Kamil wrócił do Polski. – Tam miałem wysokie zarobki na umowie. ZUS się dopatrzył i zabierali mi te pieniądze – wskazał.

Jego narzeczona przyznała, że chcieli wynająć mieszkanie i wyprawić wesele, ale "plany legły w gruzach", ponieważ "ktoś chciał się zabawić ich kosztem".

Prokuratura umorzyła sprawę. ZUS żąda jeszcze 70 tys. zł

Po powrocie do kraju okazało się, że dług pana Kamila egzekwuje oddział ZUS w Krakowie, a nie w Kielcach, gdzie mieszka. Urzędnicy przekonują, że mężczyzna nie płacił składek za swoich pracowników przez prawie 10 lat.

Tymczasem z zapewnień pana Kamila wynika, że nie rejestrował żadnej działalności gospodarczej. O całej sprawie zawiadomił prokuraturę.

– Ta przeprowadziła postępowanie i wystawiła mi wniosek do ZUS-u o chwilowe wstrzymanie egzekucji do wyjaśnienia sprawy. ZUS w ogóle nie reagował na to pismo, dalej ściągali moje pieniądze – zwrócił uwagę.

Prokuratura analizowała sprawę przez trzy miesiące, aż w końcu umorzyła postępowanie, ponieważ nie udało się wykryć sprawcy. Pan Kamil jest przekonany, że padł ofiarą oszustów.

– Z tego, co wiem, to była firma budowlana zarejestrowana w Krakowie. Ale skąd osoba rejestrująca miała moje dane, to nie wiem – przyznał pan Kamil. Jego zdaniem niewykluczone, że za tym oszustwem stoją członkowie jego rodziny, z którymi nie ma kontaktu.

Straty finansowe za obce długi w ZUS są dotkliwe dla pana Kamila. Przez siedem miesięcy instytucja ściągnęła z jego konta 20 tys. zł, a do spłaty zostało jeszcze 70 tys. zł (bez odsetek). Sytuacja mężczyzny jest o tyle utrudniona, że jego narzeczona choruje na nowotwór i wspólnie wychowują półtorarocznego syna.

Nawet pobyt w areszcie nie zwalnia z płacenia składek

O bezwzględności ZUS mógł przekonać się ostatnio także inny mężczyzna, którego historię przytaczaliśmy na łamach INNPoland.pl. Mężczyzna trafił do aresztu, ale nie miał ustanowionego pełnomocnika, który mógłby w jego imieniu zawiesić działalność.

Z kolei rodzina nie odwiedzała go w więzieniu. Nie miał więc komu zlecić zawieszenia działalności. W efekcie na jego koncie w ZUS powstały zaległości składkowe.

Kiedy mężczyzna odzyskał wolność, okazało się, że na jego koncie w ZUS powstały spore zaległości. Przedsiębiorca zwrócił się do instytucji z pytaniem, czy za okres, w którym miał zarejestrowaną działalność gospodarczą, ale jej faktycznie nie wykonywał, bo przebywał w areszcie, musiał opłacać składki na ubezpieczenia społeczne.

Jego zdaniem płacić nie musiał, ale ZUS miał inne zdanie ten temat. Okazuje się, że składki trzeba płacić nawet w areszcie.