Amerykańscy klienci Burgera Kinga postanowili złożyć pozew zbiorowy, ponieważ uważają, że zostali wprowadzeni w błąd. Wszystko przez reklamy jednej z najpopularniejszych kanapek w tej sieci fast food – Whooper.
Ich zdaniem burgery w reklamach telewizyjnych i internetowych sprawiają wrażenie większych niż w rzeczywistości. Szacują, że różnica może wynosić nawet 35 proc., rzecz jasna na ich niekorzyść.
"Rzeczpospolita" donosi, że nie tylko rozmiar kanapki jest powodem sporu między klientami a fast foodem. W pozwie Amerykanie przekonują, że na zdjęciach Whooper ma dwa razy więcej mięsa.
Uważają, że w reklamach składniki "wylewają się z bułki", czego nie można powiedzieć o kanapkach serwowanych w lokalach. Czują się oszukani, bo Whooper jest w rzeczywistości znacznie bardziej ubogi.
Burger King przekonuje, że wcale nie wprowadza klientów w błąd, a oskarżenia klientów uznaje za "fałszywe". Złożył wniosek o oddalenie pozwu, ale sąd okręgowy w Miami go odrzucił.
– Grillowane kotlety wołowe przedstawione w naszych reklamach to te same kotlety, których używamy w milionach kanapek Whopper, serwowanych gościom w całym kraju – przyznał rzecznik Burger Kinga, cytowany przez BBC.
To niepierwszy pozew zbiorowy przeciwko fast foodom. Również w tym roku Taco Bell został oskarżony o sprzedawanie pizz i wrapów mniejszych o połowę. Z kolei w 2022 r. sieciówki McDonald's i Wendy's zostały pozwane za nieuczciwe działania marketingowe.
O tym, że w czasach inflacji coraz więcej klientów zaczęło zwracać uwagę na rozmiar produktów, świadczą nie tylko przykłady z barów szybkiej obsługi. W wielu sklepach mamy do czynienia z "odchudzaniem" produktów, co określa się mianem downsizingu.
Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, wiosną tego roku mniejsze opakowania pojawiły się w Biedronce. Poszło o mrożone maliny.
Jeszcze niedawno można je było kupić w opakowaniu 450 g, a obecnie sieć handlowa proponuje tylko 300 g. Po przeliczeniu cen z gazetek Biedronki z kwietnia 2022 r. i 2023 r. okazuje się, że rok temu kilogram mrożonych malin kosztował prawie 28 zł, a teraz ponad 33 zł.
Takie praktyki są coraz bardziej popularne, ale budzą ogromne wątpliwości, ponieważ klienci nie są informowani o zmianie gramatury. Problem w tym, że nawet Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) jest bezradny.
Producenci mogą bowiem dowolnie zmieniać wielkość opakowań. Mają jedynie obowiązek podawać dane o gramaturze i innych niezbędnych atrybutach produktu. To oznacza, że klienci muszą bardzo uważnie czytać etykiety i sprawdzać wagę artykułów, żeby nie dać się złapać.