Większość smartfonów wygląda tak samo, więc najlepszym sposobem na wyróżnienie swojego jest kupienie mu jakiegoś fajnego etui. Albo czegoś tak oryginalnego, jak Motorola. A nawet jeśli komuś nie zależy na atencji (jak mi), to i tak powinien ją kupić, bo to potężny i niezwykle praktyczny telefon.
Co jakiś czas trafia w moje ręce jakiś wspaniały drogi smartfon. Jedne są bardziej ładne, inne mniej, ale brakuje im (z nielicznymi wyjątkami) oryginalności. Ale kiedy używałem Motoroli przekonałem się, że ona przyciąga spojrzenia. Że jest czymś tak oryginalnym i nowym, że praktycznie każdy znajomy chciał się nią pobawić, sprawdzić, pomacać, dotknąć.
Motorola jako pierwsza wpadła na to, by całą jedną powierzchnię złożonego telefonu pokryć ekranem. Pomysł jest świetny, udał się znakomicie. Ruch był z pewnością ryzykowny, ale przyniósł doskonały efekt. Zapewniam, że przez większość czasu nie będziecie potrzebowali rozkładać ekranu, wszelkie drobnostki można załatwić od ręki jednym palcem.
Co najlepsze – da się też zrobić sobie selfie głównym aparatem. Aby cyknąć fotkę, wystarczy uruchomić aparat i dotknąć ekranu. A jak włączysz sobie jakiś film czy mapę na złożonym telefonie, a potem go rozłożysz, to od razu widzisz większą wersję tego, na co przed chwilą patrzyłeś. Nie trzeba nic dodatkowo włączać, szukać. Działa od razu.
Mały ekran (o ile 3,6 cala to mało) jest rozwiązaniem genialnym, bo pozwala praktycznie na wszystko. Chcesz napisać wiadomość? Proszę bardzo. Klawiatura jest oczywiście malutka, ale trafianie palcami w literki nie nastręcza problemów. Chcesz posłuchać muzyki? Odpalasz odtwarzacz. Potrzebujesz nawigacji? Odpalasz mapę. I to wszystko działa, płynnie, w sposób nienastręczający problemów.
Ekran główny zewnętrznego wyświetlacza jest podzielony na panele. Są tu odtwarzacze, mapy, gry itp. No i dostęp do folderu z aplikacjami. Jeśli chcemy mieć do nich dostęp z poziomu zewnętrznego ekranu, najpierw trzeba je tam dodać.
Na małym ekranie można uruchomić praktycznie każdą aplikację. Drobne problemy miałem jedynie z używaniem złożonego smartfona jako samochodowej nawigacji, bo moje trzymadło ściskało smartfon akurat tam, gdzie są przyciski zasilania i głośności. Co za niefart. Z rozłożoną motorolą nie było problemu.
Co więcej, jeśli chcemy zrobić komuś zdjęcie głównym aparatem, który jest wpasowany w mały ekran, to osoba ta ma pełen podgląd na to, w jaki sposób zostanie uchwycona. To daje sporo radości.
Olbrzymią zaletą jest też wielkość złożonego telefonu. Flip zajmuje połowę tego, co tradycyjny smartfon. Mieści się nie tylko w kieszeniach na pupie, ale i tych z przodu.
Na co dzień używam smartfona o przekątnej ekranu 6,7 cala. I w niektórych ciuchach mam kieszenie, w których to urządzenie się nie mieści. Z motorolą tego problemu nie ma, wręcz przeciwnie. Bywało, że oklepywałem się po pupie i udach, bo naprawdę nie wiedziałem, gdzie ją wsadziłem.
Z radością obserwowałem znajomych, którzy bawili się Motorolą. Wiecie, co robi większość ludzi, jak dopadnie smartfon ze składanym ekranem? Maca bruzdę. I nie ma co wierzyć w zapewnienia, że takowej nie ma. Każdy składak ma bruzdę, bo mieć ją musi. Ekran nie rozłoży się tak, by nie mieć żadnej nierówności w miejscu złożenia.
Motorola też ją ma, ale kompletnie nie przeszkadza to w jej używaniu. Palec ją czuje, ale po chwili przestajesz zwracać na nią uwagę.
Aha, razr 40 ultra występuje w trzech kolroach: Infinite Black, Glacier Blue i Viva Magenta. Po ludzku: czarny, szary i czerwony z pleckami ze skóropodobnego tworzywa.
Zauważyłem, że coraz trudniej opisywać możliwości fotograficzne różnych topowych smartfonów. Liczba systemów, układów, trybów zaczyna być przerażająca. Powiem więc tak: Motorola robi bardzo dobre zdjęcia. Nie tak dobre, jak smartfony z zaawansowanymi aparatami, ale naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
Motorola zdjęcia robi szybko i porządnie, kolory są pięknie wysycone, ale bez przesady. Tyle mi wystarczy, telefon ma po prostu strzelać przyzwoite fotki jedna za drugą i kręcić wyraźne filmy. Tak jest w tym przypadku. Ja osobiście nie przepadam za dłubaniem w ustawieniach, kombinowaniem z trybami etc.
Ale trzeba od razu zaznaczyć, że nie są to jakieś niedoróbki, ale ograniczenia wynikające z konstrukcji. O ile klasyczny smartfon może mieć jedną sporą baterię, o tyle w składaku typu flip, "czyli z klapką" nie ma na to miejsca. Bateria po prostu musi być mniejsza, a układ ładowania mniej wydajny.
W efekcie razr ma małą baterię bez szybkiego ładowania. Zapełnienie baterii do pełna ładowarką o mocy 30W trwa jakieś półtorej godziny. "Motkę" można ładować indukcyjnie z mocą 5W (czyli raczej podtrzymywać przy życiu). Bateria ma niewielką pojemność, to zaledwie 3800 mAh. Tylko tyle w smartfonie z dwoma ekranami, potężnymi podzespołami? Jest jedno wielkie ALE.
Otóż kiedy chcesz sprawdzić na klasycznym smarftonie co to za powiadomienie właśnie przyszło, włączasz duży ekran. Innego nie ma. Na "Motce" możesz to sprawdzić na małym ekranie, zużywając mniej energii. I pomimo tego, że bateria nie jest przesadnie pojemna, to przy normalnym użytkowaniu powinna wystarczyć do końca dnia.
Niestety z powodu budowy procesor telefonu potrafi się nieźle nagrzać. Kiedy używałem Motoroli bardzo intensywnie, robiła się gorąca. Nie na tyle, by nie dało się jej trzymać, ale nie było to przyjemne. Mam jednak świadomość, że to znowu ograniczenie wynikające z konstrukcji. Być może w przyszłości komuś uda się skonstruować wydajny i mikroskopijny system chłodzenia. Na razie telefony po prostu się grzeją.
I to nie tylko Motorola, można tego doświadczyć w wielu topowych modelach. Mnie akurat irytuje pogoń za budową niezwykle cienkich smartfonów. Wolałbym grubszy, ale z baterią na dwa dni. A pamiętacie te czasy, gdy bateria w telefonie starczała na tydzień? Serio, tak było.
Aha, pewną wadą jest też cena. W chwili premiery razr 40 ultra kosztowała 5,5 tysiąca, teraz można ją dostać za niecałe 5 tysięcy złotych.
Sama Motorola zapewnia, że zawias smartfona wytrzyma 400 tysięcy złożeń i rozłożeń. I przyznam uczciwie, że kompletnie nie wiem, jak to przełożyć na lata użytkowania. Były dni, kiedy Motorolę rozkładałem zaledwie kilka razy, do prowadzenia rozmów. Chociaż da się też rozmawiać bez jej rozkładania. Były też dni, kiedy robiłem nieco bardziej skomplikowane rzeczy i rozkładałem ją co rusz. Przyjmijmy, że na kilka lat wystarczy.
Jeszcze jedna uwaga: to nie jest telefon do wszystkiego. Zawias jest mocny, ale nie pancerny. Dostaje się do niego piasek i kurz. Piasek można wytrząsnąć, kurz przegonić sprężonym powietrzem. Ale jeśli weźmiesz motkę na urlop na plaży czy wsadzisz do zapiaszczonej kieszeni, musisz być gotowy/gotowa na to, że piach w zawiasie będzie trzeszczeć. Słowem: dla pełnego komfortu używania warto dbać o czystość. Tym bardziej że smartfon nie ma pełnej wodoszczelności. Można go zachlapać, ale pierwsze zanurzenie może być ostatnim.
Tutaj można dodać, że do tego modelu dołączane jest dwuczęściowe przezroczyste etui. Założyłem je z ciekawości, szybko zdjąłem. Szpeci wygląd tego telefonu. Tak ładnego smarftona nie warto pakować w jakieś prezerwatywy. I moim zdaniem nie trzeba się też obawiać o jego uszkodzenia.
Przez mniej więcej miesiąc nie miałem z nią żadnego większego problemu. Pewną wadą jest to, że telefon potrafi się grzać. Być może to wina procesora, który już tak ma. W środku mamy Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1 z Adreno 730.
Układ bardzo szybki, używałem wielu telefonów z tym prockiem i działały bez zarzutu (poza rozgrzewaniem się przy intensywnym użytkowaniu). Motorola nie jest tu wyjątkiem. Pamięć RAM jest wystarczająca – 8 GB. Mogłoby być więcej, ale i tak jest świetnie.
Motorola Razr 40 Ultra ma wewnętrzny ekran pOLED o przekątnej 6,9", rozdzielczości 2640 x 1080 pikseli, częstotliwości odświeżania do 165 Hz i jasności 1400 nitów. Słowem: jest wielki, do tego stopnia, że trudno obsługuje się go jedną ręką. Niektóre czynności trzeba wykonywać oburącz.
System to niemal czysty Android 13. Oczywiście ma nakładkę Motoroli, ale jest ona wręcz symboliczna. Działa więc szybko, a na dodatek ma fajne "ficzery", jak choćby obsługa gestami i znane z innych modeli Motoroli uruchamianie niektórych funkcji przez potrząsanie. Jeśli trzymasz telefon w dłoni i dwa razy ją przekręcisz (jakbyś otwierał zamek kluczem), włączy się aparat. Jak dwa razy potrząśniesz, uruchomisz latarkę.
Pewną śmieszną rzeczą jest też umiejscowienie modułu NFT. Kiedy w pierwszym sklepie próbowałem zapłacić telefonem, przeraziłem się, że moduł się zepsuł. W większości telefonów jest on na górze, w Motoroli zaś na dole. W wersji zarówno złożonej (wygodnie), jak i rozłożonej (mniej wygodnie) płaci się więc odwrotnie, niż w przypadku innych telefonów.