Apple mogło powoli wlewać nam do głów, że dba o środowisko, ale postanowiło nas napoić tą wiedzą z siłą strażackiego węża. Oglądanie tej reklamy powinno być zakazane. Jej twórcy iść na kurs pisania scenariuszy, zaś Tim Cook na kurs aktorski. Trudno znieść jego drewnianą grę i pompatyczne słowa sączące się z ekranu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak już pewnie wiecie, wczoraj odbyła się wielka konferencja firmy Apple, która pokazała nowe iPhone'y i smartwatche. Kiedy kolega, który ją oglądał, napisał mi, że puszczają jakiś "durny spot", jakoś puściłem to mimo uszu. I obejrzałem go dzisiaj. I teraz boję się, że będzie mi się śnił w nocy.
W zamierzeniu Apple pewnie miało to być lekkie, sympatyczne i troszkę "crazy" (zwariowane). Wyszło bardzo, ale to bardzo "cringe" (żenujące).
Mogę sobie wyobrazić, jaką drogę przeszedł ten pomysł w korporacji. "Ej, zróbmy coś śmiesznego" - powiedział ktoś na początku łańcucha pokarmowego firmy. "Pokażmy, że Matka Natura przepytuje nas z tego, co robimy w kwestii ekologii".
Na szczycie łańcucha pozostała z tego ciężka, niestrawna papka próbująca nas przekonać, że Apple to w zasadzie firma absolutnie ekologiczna, czysta i przejrzysta jak woda w jeziorze.
Co tam się dzieje?!
We wtorek Apple zorganizowało jesienne wydarzenie Wonderlust, podczas którego zaprezentował nowe produkty, w tym iPhone'a 15 i nowe zegarki Apple. Jednak tegoroczne wydarzenie obejmowało emisję dziwnego spotu na temat inicjatyw Apple na rzecz zrównoważonego rozwoju.
W nowej reklamie Apple amerykańska aktorka Octavia Spencer wciela się w Matkę Naturę i przepytuje dyrektorów, w tym głównego szefa Apple Tima Cooka. Jest zimną, "osobą korporacyjną", przerywa ludziom, próbuje ich bezlitośnie punktować. Cały menedżment Apple stresuje się tym spotkaniem. Wygląda to kuriozalnie. Zobaczcie sami.
Kiedy Matka Natura przepytuje dyrektorów, zaczyna nie dowierzać, jak bardzo firma zaangażowana jest w ochronę środowiska. Na końcu docenia wysiłki koncernu i zadowolona opuszcza siedzibę firmy.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
Internauci bezlitośnie oceniają umiejętności aktorskie Tima Cooka, wredność Matki Natury, cały spot określają jako kuriozalny i żałosny. Cóż, trudno się z nimi nie zgodzić.
Kanał Apple na Youtube ma 18,2 miliona subskrybentów. Najnowszy film zebrał... 14 tysięcy "polubień". Ile osób wcisnęło "kciuk w dół"? Nie wiadomo, nie widać. A możliwość komentowania jest wyłączona.
I nie ma się co dziwić
Momenty, w których menedżerowie Apple zapewniają, że ich firma odzyskuje materiały, redukuje ilość CO2, oszczędza wodę i inne zasoby rażą sztucznością. Przypomnę: mówimy o firmie, która co roku wypuszcza na rynek ponad 200 milionów smartfonów i zarabia na tym kilkadziesiąt miliardów dolarów.
Mnie najbardziej zażenował moment, w którym Matka Natura pyta w Apple, czy może sadzą drzewa, bo teraz wszystkie firmy sadzą drzewa, żeby pokazać, jakie są "zielone".
"My sadzimy LASY" - mówi jedna z menedżerek. I zaczyna wymieniać: Paragwaj, Brazylia, mangrowce w Kolumbii, łąki w Kenii. W zasadzie na tym kończy. Ale my przecież wiemy, że to przecież element pozwalający firmie wyjść na "redukującą dwutlenek węgla".
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Oczywiście nie tam, gdzie on powstaje, ale gdzie indziej. I za dość skromną sumę, bo Apple ma kapitalizację na poziomie... 3 bilionów dolarów. Więc 200 mln dolarów wydane na lasy są kwotą raczej niewygórowaną.
Apple. Tak bardzo "eko"...
Rozumiem, że ważnym krokiem w całym procesie działalności firmy było na przykład zmniejszenie opakowań. Bo teraz paczka z iPhonem jest mniejsza, lżejsza, więc łatwiejsza w transporcie. Ale to oznacza też, że firma oszczędza na kosztach tego transportu i zarabia więcej.
No i nie zapominajmy o tym, że w opakowaniu z telefonem nie ma już słuchawek, nie ma ładowarki. Więc ludzie muszą kupować te rzeczy osobno, a więc z kolejnymi opakowaniami...
A wspominałem już o cenie nowej przejściówki Apple? To kawałeczek kabla z dwoma różnymi końcówkami. Otóż przejściówka z USB-C (nowego portu iPhone’a) na Lightning kosztuje w oficjalnym sklepie Apple 169 złotych. Mówimy o czymś, co chińskie fabryki tłuką nie na sztuki, ale na kilogramy.
I nawet jeśli robią je z zielonego prądu, plastiku z odzysku, to i tak nie zbliżają się do poziomu kilkunastu złotych za sztukę. Aha, przejściówki oczywiście również muszą być w coś pakowane. Apple sprzedawało kiedyś telefon z ładowarką, kablem i słuchawkami w dużym opakowaniu. Teraz sprzedaje wszystko osobno z różnych opakowaniach.
I żeby nie było: to naprawdę dobrze, że Apple redukuje emisje, oszczędza środowisko i tak dalej. I fajnie, że o tym mówi. No ale robienie z tego ckliwego i do bólu sztucznego klipu wideo jest po prostu słabe. Poza tym inne firmy idą o wiele dalej.