INNPoland_avatar

"Nie chcę harować" lub "niech dadzą więcej". Sprzedawcy o nowych planach na zakaz handlu w niedziele

Maria Glinka

16 października 2023, 16:33 · 7 minut czytania
Jak będę zmuszona pracować w niedzielę, to zrezygnuję – słyszymy od pracownicy sklepu. Jednak nie brakuje też osób, których kuszą obietnice dodatkowych pieniędzy czy dni wolnych. Opozycja może mieć szanse odkręcić wyśrubowany zakaz handlu, ale na drodze stanie poważna przeszkoda.


"Nie chcę harować" lub "niech dadzą więcej". Sprzedawcy o nowych planach na zakaz handlu w niedziele

Maria Glinka
16 października 2023, 16:33 • 1 minuta czytania
Jak będę zmuszona pracować w niedzielę, to zrezygnuję – słyszymy od pracownicy sklepu. Jednak nie brakuje też osób, których kuszą obietnice dodatkowych pieniędzy czy dni wolnych. Opozycja może mieć szanse odkręcić wyśrubowany zakaz handlu, ale na drodze stanie poważna przeszkoda.
Partie opozycyjne chcą wprowadzić zmiany w zakazie handlu w niedziele. Fot. Tadeusz Koniarz/Reporter/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Partie opozycyjne, którą mogą być w stanie utworzyć nowy rząd, zapowiedziały zmiany w zakazie handlu w niedziele
  • Dla niektórych pracowników obietnice dodatkowych pieniędzy czy dni wolnych są kuszące, ale nie wszyscy wierzą w ich spełnienie
  • Przedstawiciele przedsiębiorców wskazują, że firmy są zadowolone, a podejmując decyzje o ewentualnych zmianach trzeba pamiętać, że "biznes potrzebuje stabilności"

Zakaz handlu w niedziele do zmiany po wyborach. "Niech dadzą coś więcej"

Zakaz handlu w niedziele od pięciu lat dość mocno dzieli Polaków.

Z badania UCE Research dla portalu wiadomoscihnadlowe.pl wynika, że przywrócenia handlu w niedziele domaga się ponad połowa obywateli (54 proc.). Zdecydowane poparcie dla likwidacji niedzielnego zakazu wyraziło 28,21 proc. ankietowanych. Natomiast 37,7 proc. uczestników badania nie chce, aby zakaz handlu w niedziele został zniesiony.

Redakcja INNPoland.pl sprawdziła, co na ten temat myślą główni zainteresowani, czyli osoby pracujące w handlu. Zdania są skrajnie różne.

– Mogę pracować w niedziele, ale na pewno nie za takie same pieniądze. Niech dadzą coś więcej – przyznaje w rozmowie z INNPoland.pl Anna, kasjerka jednej z dużych sieci handlowych w Warszawie.

– Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Nie chcę harować siedem dni w tygodniu – zaznacza jej koleżanka pracy Małgorzata.

– Wolne w tygodniu to żadna nagroda. Mam męża i dziecko, a niedziela to jedyny dzień, żeby wspólnie spędzić czas – kontruje Katarzyna, zatrudniona w sklepie innej, mniejszej sieciówki po drugiej stronie ulicy.

– Ja już teraz pracuje w niedzielę. W zamian za to mam dodatkowy dzień wolny w tygodniu. To dobre rozwiązanie, bo dzięki temu mogę np. pójść do lekarza lub załatwić sprawy w urzędzie – podkreśla Renata, pracownica ze spożywczaka na warszawskim Mokotowie.

– Myślę, że zamiast obowiązku powinna być możliwość. Jak ktoś chce, niech idzie stać za ladą w niedzielę, ale za większe pieniądze. Chętnych na pewno nie zabraknie – wskazuje Robert, pracownik sieci franczyzowej.

Jaki pomysł na zakaz handlu ma opozycja?

Zakaz handlu, zaostrzony przez rząd Zjednoczonej Prawicy, był jednym z wątków kampanii wyborczej. Partie opozycyjne zapowiedziały, że jeśli przejmą władzę, to zmienią zasady. Obiecywały, że to, co zaostrzyło Prawo i Sprawiedliwość (PiS), one złagodzą.

Z late poll IPSOS wynika, że to właśnie Koalicja Obywatelska (KO), Trzecia Droga (koalicja Polski 2050 i PSL) oraz Nowa Lewica mogą mieć największe szanse, aby utworzyć rząd. Wyliczenia wskazują, że koalicja tych trzech ugrupowań może liczyć na 249 mandatów w Sejmie.

Spójrzmy zatem, co proponują nam partie, które przez osiem lat grzały ławy opozycji, a teraz mogą przejąć władze i dyktować warunki.

KO chce przywrócenia niedziel handlowych. Zgodnie z zapowiedziami partii Donalda Tuska każdy pracownik ma mieć dwa wolne weekendy w miesiącu. Za pracę w te dni pracownicy mają otrzymywać dwukrotność wynagrodzenia, jakie przysługuje im w dzień roboczy.

Postulat zachęt finansowych pojawił się także na sztandarach wyborczych Nowej Lewicy. Stawka jest jednak wyższa - za pracę w niedzielę osoby zatrudnione w handlu miałyby otrzymywać 2,5–krotność wynagrodzenia. Z kolei Trzecia Droga zapowiedziała, że zawalczy o dwie niedziele handlowe w miesiącu.

Niektórzy odejdą, jeśli będą musieli pracować w niedziele

Co o tych zmianach myślą pracownicy handlu? – To niegłupie pomysły – ocenia Anna, zwolenniczka wyższego wynagrodzenia za pracę w niedziele. – Dwa razy więcej pieniędzy to już jakiś konkret, ale wątpię, żeby faktycznie się stało – dodaje.

Nieco więcej wiary w zapowiedzi polityków ma Robert, który przyznaje, że sam z chęcią pracowałby w niedzielę, jeśli mógłby mieć wolny dzień w tygodniu. Dla tych, którzy jak Małgorzata, chcą niedzielne popołudnia spędzać z rodziną argumentami nie są ani większe wynagrodzenie, ani dzień wolny.

Praca to nie wszystko. Jak będę zmuszona pracować w niedzielę, to zrezygnuję – tłumaczy kasjerka.

"Biznes potrzebuje stabilizacji", ale właściciele muszą kalkulować

Wyborcze obietnice opozycji dotarły też przedstawicieli branży handlowej. – Na bieżąco analizujemy sytuację w handlu, która jest dynamiczna. Zależy nam przede wszystkim na tym, by prawo było równe dla wszystkich i firmy mogły działać na zasadach równej konkurencji. Biznes potrzebuje stabilizacji i przewidywalności prawa – przyznaje w komentarzu dla INNPoland.pl Renata Juszkiewicz, prezes zarządu Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD).

Jednak nie tylko to, co dzieje się na krajowym podwórku powinno w ocenie Juszkiewicz determinować decyzje dotyczące przepisów o zakazie handlu w niedziele.

– Na pewno należy wziąć pod uwagę sytuację gospodarczą, wysokie koszty prowadzenia działalności, zmianę nawyków konsumentów, zmiany dotyczące funkcjonowania naszych przedsiębiorstw, wynikające chociażby z pandemii i wojny w Ukrainie – wskazuje nam prezes POHiD.

Z innej organizacji płyną do nas sygnały, które świadczą o tym, że to firmy mogą stanąć na przeszkodzie w luzowaniu prawa. – Dla zdecydowanej większości firm zrzeszonych w Polskiej Izbie Handlu obecne przepisy dotyczące handlu w niedziele są satysfakcjonujące – przekazał redakcji INNPoland.pl Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu (PIH).

Z kolei Jakub Bińkowski, członek zarządu i dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) wskazuje w komentarzu dla redakcji INNPoland.pl, że ZPP od samego początku był przeciwnikiem wprowadzania zakazu handlu w niedziele. – Ostrzegaliśmy, że doprowadzi on do wzmocnienia pozycji międzynarodowych sieci handlowych kosztem lokalnych sklepów – i tak się właśnie stało. Liberalizacja przepisów jest więc naturalnie kierunkiem, który trzeba ocenić pozytywnie – komentuje.

Na ewentualną zmianę przepisów właściciele patrzą z perspektywy korzyści i obciążeń. – Z punktu widzenia właścicieli sklepów sytuacja, w której mogą prowadzić biznes w niedzielę – choćby pod warunkiem zapewnienia pracownikom wyższego wynagrodzenia – zawsze będzie lepsza od tej, w której są takiej możliwości pozbawieni. Trzeba założyć, że każdy indywidualnie będzie musiał skalkulować, czy otwarcie placówki w niedzielę jest z jego punktu widzenia opłacalnym pomysłem – podkreśla Bińkowski.

Jego zdaniem zakaz należy zamienić w możliwość.

– Rozwiązaniem, które my proponowaliśmy było po prostu wprowadzenie kodeksowej gwarancji dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla każdego pracownika, niezależnie od sektora. Z jednej strony bardziej sprawiedliwie odpowiadało ono na postulaty części środowisk pracowniczych, bo obejmowało wszystkie branże, z drugiej nie zamykało żadnego sektora gospodarki w niedziele. Przedstawiona alternatywna propozycja wymagałaby konsultacji ze środowiskiem właścicieli placówek handlowych, w każdym jednak razie sądzę, że zawsze możliwość prowadzenia biznesu w niedziele pod pewnymi warunkami będzie dla nich korzystniejsza, niż absolutny i bezwzględny brak takiej możliwości – podkreśla członek zarządu ZPP.

Tak PiS zaostrzyło zakaz handlu. Małych sklepów coraz mniej

Zakaz handlu w Polsce zaczął obowiązywać w 2018 r. Na początku sklepy był otwarte tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę każdego miesiąca oraz w dwie niedziele przed świętami Bożego Narodzenia i w jedną niedzielę przed Wielkanocą. W 2019 r. handlowa była już tylko ostatnia niedziela, a zasady dotyczące otwarcia sklepów przed świętami zostały utrzymane.

Do drastycznego zaostrzenia przepisów doszło w 2020 r., kiedy niedziel handlowych było tylko siedem. Z powodu pandemii COVID–19 rząd podjął decyzję o otwarciu sklepów 6 grudnia 2020 r., aby rozładować przedświąteczne tłumy w sklepach.

W kolejnych latach (2021 r. i 2022 r.) również mieliśmy tylko siedem okazji na niedzielne zakupy. Podobnie jest w 2023 r., a najbliższe niedziele handlowe wypadają 17 grudnia i 24 grudnia. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, minister rozwoju i technologii Waldemar Buda zapowiedział, że termin ostatniej niedzieli handlowej w tym roku zostanie zmieniony, ponieważ w Wigilię sklepy mogą być czynne tylko do 14:00, co nie jest na rękę ani przedsiębiorcom, ani klientom.

Ograniczenia wprowadzone przed pięcioma laty miały pomóc przede wszystkim małym sklepom. Skutek jest jednak odwrotny.

Z szacunków Dun & Bradstreet dla "Rzeczpospolitej" wynika, że w ciągu pierwszego półrocza 2023 r. z rynku zniknęło prawie 2 tys. sklepów detalicznych. Liczba placówek ogólnospożywczych skurczyła się w tym czasie aż o 500.

Jeśli tak wysoki trend utrzyma się w kolejnych miesiącach, to liczba zawieszonych działalności sklepów na koniec 2023 r. będzie bliska 10 tys., co w porównaniu z końcem 2022 r. będzie stanowić wzrost o prawie 100 proc. - ocenił Tomasz Starzyk, rzecznik Dun & Bradstreet.

Sieciówki udawały pocztę. Dziurawe przepisy częściowo załatane

W rzeczywistości na zakazie handlu w niedziele zyskały te sieci handlowe, które go omijały. Do lutego 2022 r. większość sklepów "udawała" placówki pocztowe, aby obsługiwać klientów w niedziele.

Jedną z pierwszych sieci, która umożliwiła odbieranie i wysyłanie paczek w sklepach była Żabka. W ślady popularnego sklepu poszły inne (m.in. Biedronka czy Kaufland), więc zaostrzono przepisy. W efekcie placówki muszą wykazać, że co najmniej 40 proc. ich dochodów pochodzi z usług pocztowych, a jest to praktycznie niemożliwe do osiągnięcia.

W niedzielę za ladą mogą stać właściciele, ale nie zatrudnieni przez nich pracownicy. Biuro prasowe Żabki informuje nas, że większość sklepów należących do tej sieci funkcjonuje w dni objęte ograniczeniami, korzystając z wyłączenia dla przedsiębiorców działających we własnym imieniu i na własny rachunek, prowadzących sprzedaż osobiście.

Za złamanie zakazu handlu w niedziele grozi kara od 1000 zł do 100 tys. zł. Jeśli dojdzie do uporczywego naruszania przepisów to w grę wchodzi nawet kara ograniczenia wolności.

Dyskusja wokół zakazu handlu w niedziele sprowadza się de facto do balansowania między wolnościami klientów i firm a prawami pracowników.

Z jednej strony ostry zakaz handlu ogranicza wolność wyboru Polaków, a także wolność firm działających w branży handlowej. Warto także pamiętać, że obowiązuje ponad trzydzieści wyjątków od zakazu handlu w niedziele, więc trudno mówić o równości w traktowaniu podmiotów gospodarczych. Natomiast z drugiej strony pracownicy zmuszeni do pracy w niedzielę mogą czuć, że państwo zbyt mocno ingeruje w ich życie.