INNPoland_avatar

Tak PiS zamiata budżet pod dywan. Ekspert pokazał prawdziwą skalę deficytu

Konrad Bagiński

27 października 2023, 09:24 · 3 minuty czytania
Kiedy rząd pokazał dane budżetowe za wrzesień, wybuchła wrzawa. Okazało się, że mamy spory i szybko rosnący deficyt budżetowy, wynoszący ok. 35 mld zł. Ale rząd sporo wydatków ukrył. Ekipa Morawieckiego przekazała Brukseli prawdziwe dane. To już nie 35, ale 77 mld pod kreską.


Tak PiS zamiata budżet pod dywan. Ekspert pokazał prawdziwą skalę deficytu

Konrad Bagiński
27 października 2023, 09:24 • 1 minuta czytania
Kiedy rząd pokazał dane budżetowe za wrzesień, wybuchła wrzawa. Okazało się, że mamy spory i szybko rosnący deficyt budżetowy, wynoszący ok. 35 mld zł. Ale rząd sporo wydatków ukrył. Ekipa Morawieckiego przekazała Brukseli prawdziwe dane. To już nie 35, ale 77 mld pod kreską.
Minister Rzeczkowska i premier Morawiecki dane o deficycie i wydatkach trzymają pod kluczem i pokazują tylko Brukseli Filip Naumienko/REPORTER
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

To nie przypadek, że dopiero po wyborach parlamentarnych Ministerstwo Finansów opublikowało dane dotyczące wykonania budżetu w pierwszych ośmiu i dziewięciu miesiącach 2023 r.


Wynika z nich, że po wrześniu deficyt budżetowy wynosi aż 35 mld zł. To rekord, nazwany przez media "dziurą Morawieckiego", który oznacza, że nie ma przestrzeni na nowe wydatki. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, na koniec tego roku budżet państwa może mieć deficyt na jeszcze wyższym poziomie (92 mld zł).

Okazuje się, że to i tak jedynie część prawdy. "Rzeczpospolita" pisze, że gdyby nie fundusze pozabudżetowe, to deficyt po wrześniu wynosiłby ponad 77 mld zł, a nie 34,7 mld zł, jak raportuje rząd.

– Deficyt budżetowy nie pokazuje tego, ile wydajemy pieniędzy publicznych – zwraca uwagę Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych (IFP).

Dudek sięgnął do najnowszych danych, które rząd przekazał do Unii Europejskiej. Wynika z nich, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (general government) wzrośnie w tym roku aż o 192,1 mld zł, przy czym ten zależny od władzy centralnej o ponad 158 mld zł.

Ekonomista zwraca uwagę, że to więcej niż w czasie wybuchu pandemii COVID-19 w 2020 r. Wtedy deficyt wynosił 162 mld zł.

Skąd wiemy o prawdziwej skali zadłużenia?

Rząd od dawna inne dane pokazuje Polakom, a inne wysyła do Brukseli. Te pierwsze wykorzystuje na użytek wewnętrzny i nie zawierają one na ogół wszystkich wydatków. Te są poupychane po różnych funduszach, których za czasów Morawieckiego wyrosło jak grzybów po deszczu.

Prawdziwe dane, pokazujące rzeczywistą skalę zadłużenia i wydatków, dostaje za to Unia Europejska. Ale wyłapują je nasi ekonomiści, którzy na ich podstawie pokazują, jak wygląda stan naszych finansów. Ale nie jest to zadanie łatwe, bo – jak pisze "Rzeczpospolita" – w finansach publicznych panuje trudny do opisania chaos.

"Trudno jest oszacować, ile wyniósłby deficyt, gdyby już teraz nastąpiła konsolidacja finansów obecnie pozabudżetowych" – czytamy w dzienniku.

Przykład? Instytut Finansów Publicznych podaje, że w tym roku różne instytucje otrzymały już 14,4 mld zł obligacji rządowych. Formalnie nie są wliczane do deficytu. A gdyby były? To po tej stronie trzeba byłoby zapisać 2,7 mld zł dla mediów publicznych, 3,6 mld dla spółki stawiającej Centralny Port Lotniczy, 5 mld zł dla BGK czy 1,2 mld zł dla PKP PLK.

"Rz" pisze, że budżet państwa wspiera też fundusze pozabudżetowe. 9,6 mld zł z budżetu dostał Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych. A działający ciągle(!) Fundusz Przeciwdziałania COVID-19 otrzymał 11,8 mld zł z budżetu NFZ i Funduszu Wypłaty Różnicy Cen.

Stan finansów państwa jest niewiadomą

Nowego rządu jeszcze nie ma i jakiś czas nie będzie. Trudno więc oczekiwać, by jego potencjalni członkowie autorytatywnie wypowiadali się na temat budżetu.

Na razie wiedzą tyle, co my, mają dostęp do tych samych danych. Nie wiadomo, jak naprawdę przedstawia się stan finansów państwa i czy nie czekają tam jakieś pułapki.

Najpierw muszą zrobić audyt, zaproponować własny budżet i go realizować. Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych oraz były dyrektor analiz w Ministerstwie Finansów, zwraca na przykład uwagę na wpływy z VAT. Jego zdaniem są zagrożone.

"Dane potwierdzają, że luka VAT rośnie. VAT zwiększył się jedynie o 1,7 mld zł, podczas gdy samo przywrócenie stawek na prąd, gaz i paliwa powinno dać przyrost 2,2 mld zł, a inflacja dodatkowo ok. 2 mld zł. Aby zrealizować bieżącą prognozę w IV kwartał, wpływy z VAT musiałyby wzrosnąć o prawie 30%(!). A aby zrealizować znowelizowany budżet – aż o ponad 50%! Ubytek wpływów z VAT w budżecie na 2023 r. wynosi ok. 25 mld zł!" – napisał na platformie X.