Zgodnie z przewidywaniami najnowszy raport finansowy Orlenu zawiera kilka niespodzianek. Analitycy sprawdzają, w które pozycje wciśnięto straty z manipulowania cenami paliw przed wyborami, brakiem paliw na stacjach i ich awaryjnym sprowadzaniem. Były prezes koncernu mówi wprost o kreatywnej księgowości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Orlen zarobił "na czysto" w trzecim kwartale blisko 3,5 miliarda złotych. To aż o 73 proc. mniej niż w trzecim kwartale ubiegłego roku. Rok temu wyniki spółki były jednak rekordowo wysokie. Poza tym aktualny zysk netto i tak jest wyższy od średniej oczekiwań analityków (zakładała 3,24 mld zł zysku) – pisze Gazeta.pl.
Przychody koncernu wyniosły 75,5 mld zł i były delikatnie wyższe od zeszłorocznych. Ale oczy analityków zwrócone są na te pozycje, które mogą pokazać, jak bardzo Orlen stracił na manipulowaniu cenami paliw. Czyli m.in. sztucznym ich obniżaniu przed wyborami.
Co dokładnie widać w tych wynikach? W money.pl czytamy, że głos na portalu X (dawny Twitter) zabrał w tej sprawie Jacek Krawiec, były prezes Orlenu. Najnowsze dane finansowe nazywa on "kreatywną księgowością" koncernu.
"Aby ukryć skalę strat związanych z wyborczą promocją zwaną "awariami", ukryto znaczną część tych kosztów w segmencie Rafineria. Detal i Rafineria wygenerowały łącznie 5,7 mld zł mniej gotówki niż w III kw. 2022 r." – zauważa Krawiec.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
Były prezes radzi, by teraz poczekać na dane za IV kw., "gdzie 'awarie' były na znacznie większą skalę i dużo trudniej będzie ukryć ich wpływ na wyniki".
"Czy dlatego po raz pierwszy w historii Orlen wybrał na audytora mało znaną firmę spoza wielkiej czwórki?" – pyta retorycznie Krawiec. Jak przypomina money.pl, Orlen rozwiązał umowę z Deloitte. Nowym biegłym rewidentem grupy ma być firma Mazars, wynika z nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej".
Z kolei Daniel Obajtek, obecny szef Orlenu, jest zadowolony z wyników i zapewnia o właściwie obranej drodze przez koncern.
Słowo Daniela Obajtka – zderzenie z rzeczywistością
Prezes Orlenu oraz wszyscy działacze Zjednoczonej Prawicy zapewniali przed wyborami, że kwota 5,99 złotych brutto za litr benzyny była spowodowana "skuteczną i dobrą polityką". Politycy zapewniali, że cena ta utrzyma się na polskich stacjach przez dłuższy okres czasu.
– W Orlenie na politykę cenową patrzymy długoterminowo. Stabilizacja cen opłaca się zarówno Orlenowi, bo zapewnia stabilną sprzedaż, ale także korzystnie wpływa na gospodarkę i sytuację klientów. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, pragnę poinformować, że w najbliższych tygodniach nie przewidujemy wzrostu cen na stacjach paliw – mówił jeszcze niedawno Daniel Obajtek.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Od czasu tej wypowiedzi nie minęło kilka tygodni, a okazało się, że obietnica prezesa Orlenu i polityków PiS nie zostanie spełniona. Potwierdza to najnowsza prognoza portalu "e-petrol".
– Ostatnie podwyżki w hurcie przeniosły się na rynek detaliczny, w efekcie czego zarówno benzyna Pb95, jak i olej napędowy kosztują o 5 groszy więcej niż przed tygodniem. Stabilna pozostaje natomiast średnia ogólnopolska cena LPG, która wynosi 3,09 zł/l – twierdzą eksperci rynku paliw.
Tuż po deklaracjach Daniela Obajtka politycy demokratycznej opozycji alarmowali, że obietnica szefa Orlenu nie jest możliwa do zrealizowania. Przewodniczący KO Donad Tusk zarzucił też prezesowi państwowej spółki "złodziejstwo".
Podczas piątkowej konferencji prasowej Morawiecki stwierdził, że "u nas benzyna jest cały czas najtańsza w Europie". Przeczą temu unijne dane, a eksperci ostrzegają, że będzie jeszcze drożej.
Teza premiera nie ma jednak zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Cotygodniowe dane o cenach paliw, które zbiera i publikuje Komisja Europejska (KE), wskazują, że w Polsce wcale nie jest najtaniej.