– Bagiński, spokojnie, to nie wyścig – mruczałem pod nosem, odpuszczając po raz kolejny pedał gazu. Nie było łatwo, bo elektryczna renówka rwała do przodu niczym mały, wkurzony borsuk. Ten "niewyścig" miał pokazać, jak najlepiej dotrzeć z punktu A do punktu B w Warszawie. "Niezwycięzca" był tylko jeden.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Co to był za niewyścig? Kilka tygodni temu zadzwonili do nas ludzie z Arvala (firmy zajmującej się długoterminowym wynajmem pojazdów) i zaproponowali, byśmy wzięli udział w wielkim teście pod hasłem "jak najlepiej jeździć po Warszawie". Jakie były opcje? Komunikacja zbiorowa, auto spalinowe, elektryczne i rower.
Założenie było takie, że kilka ekip startuje równocześnie z różnych punktów na obrzeżach stolicy i ma dotrzeć do określonego punktu w centrum. No i to nie był wyścig.
Nie mogliśmy odmówić sobie tej przyjemności. Wybór auta elektrycznego był dla nas naturalny.
Na samym początku mogę powiedzieć jedno: taksówka przegrała już na starcie. Żeby dojechać pod Biedronkę w podwarszawskich Mościskach, zamówiłem taxi pół godziny przez planowanym wyjściem z domu. Na kilka minut przed tym terminem korporacja zadzwoniła do mnie z radosną wiadomością, że "bardzo mi przykro, ale nie mamy żadnego wolnego kierowcy". Ani teraz, ani za 10, ani za 15 minut. Ale zdążyłem.
W Mościskach na starcie stanęło kilkoro dziennikarzy. Jeden w obcisłych ciuszkach wsiadł na rower, drugi potruchtał na autobus. Koleżanka z innej redakcji odpaliła silnik w aucie spalinowym, ja wcisnąłem przycisk w elektrycznym Renault Zoe i sparowałem telefon z samochodem. To – jak się okazuje – było kluczowe.
W różnych miejscach Warszawy 20 osób szykowało się do startu. I zaczął się wyścig, który wyścigiem nie był. Nie był też łatwy. Auto elektryczne może jechać po buspasie, może też parkować bez opłat. Szybkość zaparkowania i zapłacenia za parking też była premiowana. Rower nie stoi w korku. A zbiorkom ma do dyspozycji buspasy, no i w zasadzie jest najwygodniejszy. Można sobie książkę poczytać, popracować, nawet drzemkę zrobić.
Tak się złożyło, że na naszej trasie z Mościsk na plac Teatralny najszybszy okazał się właśnie samochód elektryczny. Drugie było auto spalinowe, ale różnica wynikała tylko i wyłącznie z obrania innej trasy. Ja po prostu na bieżąco reagowałem na propozycje podsyłane przez Google Maps, którego używałem podczas przejazdu. Zrobiłem więc trasę nieco okrężną, ale wcale nie dłuższą, na dodatek byłem na miejscu nieco szybciej.
Zachęcamy do subskrybowania kanału INN:Poland na YouTube. Od teraz Twoje ulubione programy "Rozmowa tygodnia" i "Po ludzku o ekonomii" możesz oglądać TUTAJ.
Elektryk nie dał mi żadnej przewagi. Na tym odcinku nie dało się wykorzystać na przykład buspasa. Okazuje się, że szybko przyjechał też kolega na rowerze. Uczestnik poruszający się komunikacją miejską zdążył na deser po lunchu, ale trzeba przyznać, że miał pecha. W Mościskach autobus uciekł mu sprzed nosa, musiał więc czekać kilkanaście minut. Gdyby nie to, miałby bardzo dobry wynik, bo mógł wsiąść do metra, które na ogół w korkach nie stoi.
Czym najlepiej poruszać się po mieście?
Test przeprowadzono w Warszawie na początku października, na pięciu różnych trasach, z udziałem 20 uczestników, którzy korzystali z różnych środków transportu: samochodów elektrycznych, spalinowych, rowerów, a także komunikacji miejskiej.
Jako punkty startowe wybrano miejsca w peryferyjnych dzielnicach, położone kilkanaście kilometrów od centrum miasta, z których codziennie dojeżdżają do biur tysiące mieszkańców. Zawodnicy sami decydowali o tym, jaką drogą dotrą do mety zlokalizowanej przy placu Teatralnym, czyli w samym centrum Warszawy.
Wszyscy uczestnicy testu mieli obowiązek przestrzegania przepisów ruchu drogowego, a przejazdy samochodów nadzorowały zamontowane w pojazdach urządzenia telematyczne. Za obliczenie śladu węglowego wygenerowanego przez wszystkie pojazdy odpowiedzialna była firma Envirly.
Na końcową ocenę składała się punktacja uzyskana przez uczestników na wszystkich trasach. W kategoriach "czas przejazdu", "koszt" oraz "emisja" każdemu z czterech środków transportu, na wszystkich trasach przyznawano punkty: maksymalnie 4 pkt. za pierwsze miejsce i 1 pkt. za ostatnie. Jeden rodzaj transportu mógł trzymać łącznie na wszystkich trasach 60 pkt.
Wygrał... rower
Ten środek transportu dostał najwyższą punktację po zsumowaniu czasu dojazdów, ich kosztów oraz emisyjności. Jest najtańszym i najbardziej ekologicznym środkiem transportu w mieście, a przy tym niewiele ustępuje samochodom pod względem czasu dotarcia na miejsce.
Najszybsze w mieście okazały się samochody elektryczne. Zeroemisyjne auta mogą korzystać z buspasów, przez co często wyprzedzają pojazdy spalinowe, a do tego korzystają za darmo ze stref płatnego parkowania. Miesięczny koszt dojazdów do pracy elektrykiem może być niższy niż komunikacją miejską.
Tego dnia średnia prędkość samochodu w Warszawie wyniosła 20-30 km/h. Skorzystanie z dróg ekspresowych na dłuższych dystansach pozwoliło przyspieszyć średnio do 40-50 km/h.
Komunikacja miejska wyprzedza samochody na trasach, gdzie dłuższy odcinek pokonać można metrem i autobusem jadącym buspasem.
Parkowanie jest najdroższym elementem użytkowania samochodu w mieście. Regularne pozostawianie auta w warszawskiej strefie płatnego parkowania może kosztować ponad 10 tys. zł rocznie.
Wyniki dają do myślenia
Wielki Test Mobilności Miejskiej 2023 pokazał, że w stolicy nie można wskazać jednego faworyta, jeśli chodzi o najszybszy czas przejazdu w obrębie miasta. Jednak to samochody – zarówno elektryczne, jak i spalinowe – zajmują czołowe pozycje. Test pokazał natomiast, że rower nie zostaje wcale daleko w tyle.
Cykliści docierali na metę kilka-kilkanaście minut później niż kierowcy aut, a czasem nawet równo z nimi. W rywalizacji o najkrótszy czas podróży, komunikacja miejska zazwyczaj znajduje się na straconej pozycji. Wyniki testu pokazały jeden wyjątek, kiedy trasa autobusu prowadziła przez kilka kilometrów po prostym, niezatłoczonym odcinku drogi, buspasem, co umożliwiło autobusowi rozwinięcie wyższej prędkości.
Połączenie na trasie autobusu, korzystającego z przywileju jazdy buspasem oraz metra pozwala na niektórych trasach dotrzeć do celu szybciej niż samochodem spalinowym, który traci czas, stojąc w korku.
Czym najtaniej?
W kwestii kosztów wygrywa naturalnie rower, zaś drugie miejsce zajmuje samochód elektryczny. Test wykazał, że przejazdy elektrykiem ładowanym w domu, na trasach do i z pracy, mogą być tańsze niż zakup biletu miesięcznego na komunikację miejską, a na dodatek elektryki są zwykle znacznie szybsze.
Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl
Jednorazowa podróż w mieście, na dystansie kilkunastu kilometrów pokonywana elektrykiem kosztuje zwykle nieco ponad 2 zł. Ten sam dystans pokonywany samochodem spalinowym to koszt wielokrotnie większy.
Prawdziwa przewaga samochodu elektrycznego nad konwencjonalnym w dużym mieście wyraża się jednak w kosztach parkowania. Warszawski kierowca, który chciałby we wszystkie dni robocze roku zostawiać auto spalinowe w strefie płatnego parkowania na 8,5 godziny zapłaci za to aż 10 263 zł! Parkowanie samochodu elektrycznego jest zaś bezpłatne w każdej miejskiej strefie parkowania.
Ślad węglowy: kto zostawił najmniej?
Przewaga rowerów w zakresie emisji CO2 jest oczywista – są one całkowicie zeroemisyjnym środkiem transportu. Na kolejnych pozycjach plasuje się komunikacja miejska. Nawet emisja generowana przez autobusy zasilane tradycyjnymi paliwami rozkłada się na tysiące pasażerów podróżujących nimi każdego dnia, zaś ślad węglowy metra i tramwajów jest bardzo niski.
Samochody elektryczne, choć nie emitują lokalnie żadnych spalin, korzystają z energii elektrycznej, przy produkcji której w polskich warunkach do atmosfery trafia sporo gazów cieplarnianych. Niemniej w przeliczeniu na jeden pojazd i poszczególne przejazdy, emisja CO2 dla elektryków jest niższa niż w przypadku samochodów spalinowych oraz hybrydowych.
Duże znaczenie ma tu trasa jaką wybiorą kierowcy (im krótsza tym lepiej) oraz efektywność energetyczna pojazdu (im niższe średnie zużycie energii, tym lepiej).
Rower z najwyższą punktacją
Po zsumowaniu punktów uzyskanych przez wszystkie pojazdy na wszystkich trasach, na zdecydowane prowadzenie wysunął się rower, który uzyskał 49 punktów na 60 możliwych, a w kategoriach kosztu dojazdu i emisyjności był naturalnie nie do pobicia.
Samochód elektryczny z wynikiem 41/60 uplasował się na drugim miejscu i był liderem w kategorii czasu dojazdu. Trzecia pozycja i wynik 35/60 należy do komunikacji miejskiej, która jest stosunkowo niedroga i nadgania niską emisyjnością przypadającą na pasażera.
Auto spalinowe okazało się drugim najszybszym, ale i najdroższym i najbardziej emisyjnym środkiem transportu w mieście z punktacją 27/60. Pełne wyniki testu znajdziecie pod tym adresem.