Minister infrastruktury Dariusz Klimczak poinformował podczas konferencji prasowej, że protest przewoźników na granicy polsko–ukraińskiej niedługo dobiegnie końca.
– Mamy porozumienie. Porozumienie, które było wyczekiwane nie tylko przez polskich przewoźników, ale wielu przedsiębiorców w Polsce, w Komisji Europejskiej, w Ukrainie. Mamy to – przyznał.
Do 1 marca 2024 r. będą zawieszone demonstracje na drogowych przejściach granicznych z Ukrainą w trzech miejscowościach (Korczowa, Hrebenne, Dorohusk).
– Protest jest interdyscyplinarny, dotyczy bardzo wielu wątków polityki międzynarodowej i wewnętrznej. Złożoność i skomplikowanie zagadnień spowodowało, że rozmowy trwały ponad miesiąc. Protest zakończy się do końca marca – podkreślił szef resortu.
Jednak jak dodał, to wcale nie oznacza, że dialog się zakończył. – Zaczynamy bardzo intensywne i konstruktywne rozmowy, które mają dać konkretny efekt – realizację postanowień, które wynegocjowaliśmy – stwierdził.
"Jeżeli nie uda się wypracować rozwiązań, wracamy na granicę" – skontrował w mediach społecznościowych jeden z liderów protestu Rafał Mekler. Jak podkreślił, "dają ministerstwu mandat zaufania", a zawieszenie protestu "to nie kapitulacja a pauza strategiczna".
– Uzgodniliśmy pewne warunki, damy rządowi czas na pracę, ponieważ jest to nowy rząd – przyznał w rozmowie z Reutersem Tomasz Borkowski z Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu.
Porozumienie, które minister podpisał z polską branżą transportową, zawiera siedem konkretnych punktów. To m.in. wyeliminowanie nieuprawnionych form przewozu, monitorowanie deklaracji czasu pobytu pojazdów z Ukrainy na terytorium Polski oraz dialog z KE.
Polskie firmy transportowe przystąpiły do blokady przejść granicznych z Ukrainą 6 listopada 2023 r. Dwa tygodnie później do demonstracji przyłączyli się rolnicy.
Dopiero 28 listopada 2023 r. do protestujących pracowników wybrała się ówczesna minister rolnictwa Anna Gembicka. Dzień wcześniej opublikowała listę firm importujących zboże z Ukrainy.
Protestujący domagają się przywrócenia regulacji, które obowiązywały przed wybuchem wojny w Ukrainie. Wówczas ukraińskie ciężarówki mogły wjeżdżać do Polski na podstawie specjalnego zezwolenia. 24 lutego 2022 r. ten wymóg przestał obowiązywać.
Równocześnie wprowadzono zasadę, że firmy zza wschodniej granicy nie mogą transportować towarów pomiędzy państwami członkowskimi Unii Europejskiej (UE). W ocenie pracowników firm transportowych ta kwestia nie jest odpowiednio monitorowana.
Jednym z kluczowych postulatów polskich przewoźników jest wprowadzenie zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy. Wymagają, aby te zezwolenia wykluczały transport pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego. Ten postulat wynika z chęci uregulowania rynku transportowego oraz zabezpieczenia go przed niekontrolowanym przepływem różnorodnych towarów.
Protest doprowadził do paraliżu na przejściach granicznych. Jak już informowaliśmy w INNPoland.pl, kierowcy, którzy w listopadzie czekali na wyjazd z Polski do Ukrainy przez przejście graniczne w Dorohusku, byli zmuszeni czekać na odprawę 6 dni.
– To, co tu się dzieje to armagedon. Pracuję w zawodzie od 12 lat i nie widziałem czegoś takiego. Chaos i brak informacji. Musimy załatwiać potrzeby fizjologiczne za barierkami jak zwierzęta, a oni nawet nie przekazują nam informacji co do tego, kiedy i jak się odprawimy. To jest skandal – relacjonował w rozmowie z INNPoland.pl Jerzy, kierowca ciężarówki, który czekał w kolejce, aby wyjechać z Polski.