Odważni jak... Volvo. Za sześć lat będą robić tylko elektryki. Co to dokładnie oznacza?
redakcja INNPoland.pl
16 lutego 2024, 12:52·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 16 lutego 2024, 12:52
Co zrobiło Volvo, gdy Unia Europejska zapowiedziała, że od 2035 roku zakaże produkcji samochodów spalinowych? Pomyśleli, pogłówkowali i powiedzieli "potrzymaj mi piwo!". Po czym dumnie ogłosili, że oni spalinówki pożegnają pięć lat wcześniej i w ich gamie już od 2030 roku będą tylko samochody w pełni elektryczne.
Reklama.
Reklama.
Ale zanim do tego dojdzie minie jeszcze sześć lat. W świecie motoryzacji to kupa czasu, w której można stworzyć nowe generacje dotychczasowych modeli. I wiele wskazuje na to, że tak będzie w przypadku Volvo, które w swojej gamie ma przecież jeszcze "normalne" XC40, XC60, XC90, S90, V90, S60, V60.
Nie o spalinówkach będzie tutaj jednak mowa, a o elektrykach i pewnym rekordzie. Pochodząca ze Szwecji marka zanotowała w 2023 swój rekordowy wynik. Ustrzeliła podwójną koronę: sprzedali najwięcej samochodów w swojej historii (709 tysięcy na całym świecie, czyli o 15 proc. więcej niż rok wcześniej) i zarobili rekordowe 399 miliardów szwedzkich koron (ok. 151 miliardów złotych).
Przedstawiciele Volvo podczas specjalnego spotkania z dziennikarzami mówili wprost, że w 2024 roku mają apetyt na więcej. Rekordy mają do siebie to, że tak samo jak cieszą, potrafią też stresować, bo po chwili radości przychodzi świadomość, że trzeba je przecież... pobić.
W Volvo sprawiają jednak wrażenie wyjątkowo spokojnych o te cyferki. Wiedzą przecież już, jak wygląda ilość zamówień na jedno z ich najmłodszych dzieci, czyli w pełni elektryczny model EX30. Tutaj popularność przerasta oczekiwania, tylko w Polsce kwoty zarezerwowane na nasz rynek rozeszły się w okamgnieniu.
Auta powoli docierają do Polski i niedługo będzie można zobaczyć je na polskich ulicach. Dziś EX30-tkę można zamówić, ale trzeba będzie poczekać parę miesięcy, bo trudno będzie dostać ją "z placu". Na chwilę obecną przedstawiciele mówią, że czas odbioru to okolice maja, więc naprawdę całkiem nieźle. Ostatecznie jednak wszystko zależy od specyfikacji samochodu.
Piszemy o elektrykach, bo już niedługo to one będą grały główne skrzypce w portfolio Volvo. Dziś, zwłaszcza na polskim rynku, jest jeszcze inaczej. Polacy w 2023 roku kupili 12 500 aut tego producenta (z czego 49 proc. to kultowe XC60). Ponad połowa z nich (52 proc.) to silniki benzynowe, 33 proc. to diesle. Zaledwie 12 proc. to hybrydy PHEV, a 3 proc. stanowią pełnoprawne elektryki. Dla porównania w Europie łącznie PHEV i BEV odpowiadają za aż 58 proc. sprzedaży, a na świecie ogólnie za 38 proc..
Patrząc na te dane, przejście na w pełni elektryczną gamę dla polskich kierowców będzie sporym szokiem.
Dlatego wszystko po kolei. Szwedzi (należący od paru lat do Chińczyków) gotują żabę powoli. Wraz z początkiem 2024 roku całkowicie wycofują ze swojej produkcji diesle. Właściwie teraz są ostatnie dni na to, by zamówić sobie Volvo z silnikiem diesla, jeśli ktoś ma taką ochotę. Później już nigdy ma to nie być możliwe. Już samo to zaburzy te proporcje.
Do tego w najbliższym czasie czeka nas elektryczna ofensywa produktowa. Wspomniane Volvo EX30 w Polsce zaczyna się w najtańszej wersji od 170 tys. złotych. Jak na elektryka klasy premium to już rozsądna bariera. Z kolei najmocniejsza wersja, która jest też odpowiednio droższa, ma w teorii 476 km deklarowanego zasięgu, zużycie na poziomie 17 kWh na 100km i 26,5 minuty czasu ładowania prądem stałym od 10 do 80 proc., a pierwszą setkę osiąga po 3,6 sekundy.
Nie znajdziecie tam jednak jednej świeżutkiej informacji, którą podzielili się z nami przedstawiciele Volvo. Mianowicie już wiadomo, że EX30, która na dobre nie zdążyło się rozgościć na drogach, dostanie dodatkową wersję... Cross Country jeszcze w tym roku.
To bardziej uterenowiona wersja tego miejskiego bzyczka. EX30 Cross Country jest skierowane do klientów, którzy poza miejskimi, równymi, asfaltowymi drogami lubią pojechać także w mniej komfortowe warunki. W tej wersji EX30 będzie miało większy prześwit i specjalnie przygotowane opony. Można je rozpoznać dzięki charakterystycznym osłonom podwozia, specjalnym czarnym panelom na przednim zderzaku i klapie bagażnika oraz stylowemu napisowi Cross Country. Dodatkowo na masce pojawi się malutka szwedzka flaga.
Auto będzie można zamawiać już w 2024, a produkcja rozpocznie się pod koniec tego roku.
W ubiegłym roku Volvo pobiło także jedne pomniejszy rekord, ale mówiący sporo o trendzie. 16 proc. sprzedanych przez nich samochodów było już w pełni elektrycznych, dla porównania w 2022 było to 11 proc.. Sprzedaż elektrycznych samochodów wzrosła u nich aż o 70 proc.
Pamiętajmy też, że w motoryzacji sporo dzieje się też poza oczami przeciętnego kierowcy z Polski. Dla przykładu, w Chinach Volvo wypuściło wielkiego elektryka o nazwie EM90, który jest dostępny tylko tam.
Jak widać, Volvo poważnie (i odważnie) podchodzi do tematu elektryfikacji. Już dziś wiemy, że jest w awangardzie. Zresztą nie pierwszy raz. To w końcu Szwedzi jakiś czas temu świadomie ograniczyli prędkość maksymalną swoich samochodów do 180 km/h. Jesteśmy szczerze ciekawi, jak ten krajobraz będzie wyglądał w 2030 roku, gdy przejdą w pełni na produkcję tylko samochodów elektrycznych. Do tego czasu mamy sześć lat, by nacieszyć się dotychczasowymi spalinówkami i oswoić z hybrydami i elektrykami.