Policja, proszę przyjechać na Facebooka! Do niedawna, kiedy ktoś naruszał nasze prawa w sieci, nie pozostawało nam nic innego, jak sformułować taki właśnie ironiczny komentarz i… Zająć się innymi sprawami. Cyberprzestrzeń przypominała dziki zachód, i to z początków jego podbojów.
Na przestrzeni dwudziestu ostatnich lat, bo i tyle liczy sobie wspomniany wcześniej portal społecznościowy, wiele się zmieniło. Nie da się ukryć, że wiele z innowacji w sferze cyberbezpieczeństwa zawdzięczamy innemu wydarzeniu, które miało miejsce niemal dokładnie dwie dekady temu: wejściu Polki do Unii Europejskiej.
Podczas gdy spora część świata boryka się z problemami, jakie generuje nasza nieustanna dzisiaj obecność w sieci i brak przepisów regulujących zasady cyfrowego porządku publicznego, obywatele Unii w wielu aspektach mogą czuć się bezpiecznie. Przykłady? Poniżej znajdziecie kilka najistotniejszych.
Internetowi giganci często zachowują się, jakby nie obowiązywały ich żadne reguły. Przykłady agresywnych polityk, wdrażanych na przestrzeni lat, można mnożyć, ale jak pokazują niedawne przykłady działań niektórych krajów UE, mechanizmy praworządności działają coraz sprawniej. Powód? Po części działa tu zasada “większy może więcej”.
Cała wspólnota liczy 450 mln ludzi, którzy odpowiadają za tworzenie 20 proc. globalnej gospodarki. Na tak gigantyczny rynek nie można pozostać obojętnym. I choć nie wszystkie spory, toczące się wewnątrz poszczególnych krajów eskalują na forum unijne, to zdecydowanie zawsze takie ryzyko istnieje.
Być może właśnie dzięki temu Włochom udało się “wygrać” z developerem narzędzia ChatGPT, firmą OpenAI. Wątpliwości wzbudzał tu sposób gromadzenia danych. Sprawa była na tyle poważna, że włosi zdecydowali się na jakiś czas zablokować usługę. Twórcy popularnego chatbota szybko zadeklarowali poprawę wskazanych funkcjonalności, więc sprawa zakończyła się polubownie.
Nieco inaczej potoczyła się walka Francji z gigantem fast-fashion, Shein. Obecna w internecie marka została ukarana za szkodliwe społecznie i środowiskowo praktyki: obecnie nie może reklamować swoich usług we Francji, musi też płacić specjalny podatek od sprzedaży “szybkiej mody”.
Czy gdyby wyżej wymienione kraje nie były częścią wspólnoty, sprawy zakończyłyby się tak samo? Tego nie wiemy, jednak można domyślać się, że bez potencjalnego wsparcia znacznie trudniej podejmować odważne decyzje w starciu z cyfrowymi gigantami.
Internetowym korporacjom trzeba patrzeć na ręce - oto lekcja, którą spora część świata musi jeszcze zdecydowanie odrobić. Tymczasem Unia Europejska już w ubiegłym roku wdrożyła Digital Markets Act, czyli akt o rynkach cyfrowych, zgodnie z którym duże cyfrowe firmy nie mają prawa nadużywać swojej siły.
Co to oznacza w praktyce? Meta (Facebook), Alphabet (Google), Apple, Microsoft, Amazon i ByteDance (TikTok), czyi korporacje, z usług których korzysta niemal każdy z nas, mają obowiązek przechowywania naszych danych w sposób zgodny z zasadami bezpieczeństwa. Naruszenie obowiązujących zasad będzie skutkowało karą w wysokości, bagatela, 10 proc. rocznych obrotów firmy. Dla przykładu, w 2023 roku Apple zaraportował przychód o wartości 394,3 mld dolarów.
Co istotne, Digital Markets Act reguluje również zasady pojawiania się na cyfrowym rynku innych graczy. Ci obecni, niezależnie od tego, jak mocna jest ich pozycja, nie mają prawa nadużywać swojej siły, uniemożliwiając ekspansję innym podmiotom. Mówiąc wprost, Unia stara się utrzymywać zdrową konkurencję i przeciwdziałać monopolizacji rynku.
Digital Services Act (akt o usługach cyfrowych) może wydawać się czymś oczywistym. Jest to bowiem po prostu zbiór ogólnounijnych przepisów, dotyczących usług cyfrowych. W praktyce jednak istnieje wiele krajów, które nie posiadają tak jasno sformułowanych zasad funkcjonowania w sieci.
“Celem DSA jest zbudowanie bezpieczniejszego i bardziej sprawiedliwego świata online. Wprowadzi przepisy, które w równym stopniu chronią wszystkich użytkowników w UE, zarówno w odniesieniu do nielegalnych towarów, treści lub usług, jak i ich praw podstawowych” - czytamy na stronie Komisji Europejskiej.
Dzięki DSA mamy więc szereg przepisów regulujących zasady reklamowania produktów w internecie. Wiemy też, jakie treści można uznać za nielegalne, jaka jest definicja dezinformacji oraz jakie konsekwencje mogą spotkać tych, którzy ją szerzą.
Jednym słowem, DSA sprawia, że cyberprzestrzeń, niczym przestrzeń w prawdziwym świecie, rządzi się prawami - odgórnie narzuconymi, a nie “swoimi”, ustalanymi według indywidualnego widzimisię.
Oczywiście nie dosłownie, ale dzięki przyjętemu w kwietniu tego roku AI Act, jej twórcy mają obowiązek stosowania się do jasno zdefiniowanych przepisów. Systemy korzystające z algorytmów sztucznej inteligencji muszą chronić prywatność swoich użytkowników oraz przechowywać dane w sposób bezpieczny.
Warto podkreślić, ze unijne rozwiązania legislacyjne na tym polu są jednymi z pierwszych na świecie. Fakt ten pokazuje, jak poważnie Unia podchodzi do spraw związanych z zagrożeniami pojawiającymi się wraz z rozwojem nowych technologii i jak zwinnie potrafi na nie reagować.
To nie pierwszy raz, kiedy tego typu regulacje dyktują standardy dobrego postępowania w branży cyfrowej. Dość wspomnieć obowiązujące na terenie UE prawo do bycia zapomnianym, obowiązek informowania o źródle reklam czy RODO, które zobowiązuje firmy do informowania nas, w jaki sposób korzystają z danych osobowych.
Niestety, wyzwań związanych z cyberbezpieczeństwem wciąż przybywa. Internet, poza wszystkim swoimi zaletami, ma mnóstwo ciemnych stron, które koniecznie trzeba “doświetlić”.
Jednym z najbardziej realnych obecnie zagrożeń jest szerzona przez Rosję dezinformacja, będąca elementem wojny hybrydowej. Nie można nie wspomnieć również o zwiększonym ryzyku ataków hakerskich na instytucje zarówno krajowe jak i unijne, które w tym kontekście wydają się nieuniknione.
Już 9. czerwca wybierzemy przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. Warto zadać sobie pytanie, czy kandydat, na którego oddamy swój głos, jest biegły w kwestiach cyberbezpieczeństwa i czy będzie aktywnie działał na rzecz wprowadzania kolejnych innowacji w unijnym systemie prawnym.
O tym, dlaczego tak ważne jest, aby w Parlamencie Europejskim zasiadali kompetentni europosłowie, możecie przeczytać na stronie kampanii #BrukselaToNieKurort.