Tegoroczny organizator szczytu klimatycznego opiera swoją gospodarkę na paliwach kopalnych. A jednak to przedstawiciele Azerbejdżanu staną w tym roku w roli mediatorów dyskusji o przyszłości planety.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Szczyt klimatyczny w Azerbejdżanie trwa dopiero dwa dni, a już wzbudza duże kontrowersje. Sama decyzja o zorganizowaniu COP29 akurat w tym miejscu wywołała głosy krytyki.
Gospodarka Azerbejdżanu jest silnie uzależniona od produkcji ropy naftowej i gazu. W 2022 r. stanowiły prawie połowę PKB kraju i 92,5 proc. przychodów z eksportu. Prezydent kraju Ilham Alijew nazwał je nawet "darem od boga".
"To, że mamy rezerwy ropy i gazu, nie jest naszą winą. To dar od Boga" – mówił Alijew w kwietniu. "Będę bronił prawa krajów do inwestowania w paliwa kopalne i ich promowania, aby zwiększyć dobrobyt własnego kraju i walczyć z biedą."
Czytaj także:
Kolejny szczyt klimatyczny organizowany przez państwo, dla którego paliwa kopalne stanowią najważniejszy element rozwoju gospodarki, prowokuje pytania o udział producentów paliw kopalnych w dyskusji o przyszłości akcji klimatycznej.Azerbejdżan przejął pałeczkę po Zjednoczonych Emiratach Arabskich – największym producencie paliw kopalnych na świecie – które organizowały COP28.
Pieniądze z paliwa na poczet planety
Powołanie na prezydenta ubiegłego szczytu klimatycznego Sułtana Al-Jabera wywołało głośną dyskusję na temat wpływu producentów paliw kopalnych na przebieg COP. Był on w końcu również dyrektorem naczelnym Abu Dhabi National Oil Company.
Al-Jaber sam argumentował jednak, że to właśnie jego związek z producentami paliw kopalnych czyni z niego idealnego prezydenta szczytu klimatycznego.
"Jestem oddany przejściu na system niskoemisyjny. To jest coś, nad czym osobiście pracowałem przez ponad 18 lat. Znam ekonomię energetyczną. Jestem inżynierem" – mówił Al-Jaber w trakcie COP28.
Czytaj także:
Argument jest więc prosty – transformacja energetyczna wymaga udziału przetwórców paliw kopalnych, ponieważ to oni muszą zmienić swój model biznesowy. To więc od ich dobrej woli zależy przyszłość akcji klimatycznej.
Innego zdania jest Tzeporah Berman przewodnicząca i założycielka Inicjatywy Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Paliw Kopalnych. Aktywistka zwraca uwagę na absurd zapraszania do rozmów o zwalczaniu zmian klimatycznych podmioty w dużej mierze odpowiedzialne za te zmiany. W końcu to przetwórstwo węgla, ropy i gazu stanowi główną przyczynę ocieplenia klimatu.
Kto siedzi przy stole?
Skuteczność kolejnych szczytów klimatycznych wydaje się coraz mniejsza, nie tylko ze względu na udział podmiotów odpowiedzialnych za główną przyczynę kryzysu klimatycznego. W tym roku ważniejsze jest, kto jest w tej rozmowie nieobecny.
Na konferencji nie pojawią się głowy państw odpowiedzialnych za największą ilość zanieczyszczeń. Wśród nieobecnych znajdują się kraje emitujące 70 proc. globalnych zanieczyszczeń.
Czytaj także:
"Ludzie, którzy są za to odpowiedzialni, są nieobecni" – powiedział prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko podczas przemówienia na szczycie. „Jak skuteczne są nasze działania na tym spotkaniu, kiedy prezydent Francji, która była krajem odpowiedzialnym za [Porozumienie Paryskie], nawet tu nie jest, uważa, że to nieistotne?”
Oprócz Francji na szczycie nie pojawią się również głowy państw USA, Chin czy Indii.
"Przez dziesięciolecia przedstawiciele przemysłu paliw kopalnych potrafili zasiąść przy stole negocjacji dotyczących polityki klimatycznej. Teraz to w ich domu się spotykamy"
Tzeporah Berman, przewodnicząca i założycielka Inicjatywy Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Paliw Kopalnych.