
Listopad i grudzień to dla milionów osób już niekoniecznie powód do cieszenia się premiami i dodatkami. Oni boją się, że właśnie przez to wpadną w II próg podatkowy i zarobią mniej niż to, na co liczyli. Paradoks: wszyscy mają nadzieję, że nie zarobią za dużo.
Tak, to absurd. Przez ludzi niezawiniony. Wszystko przez nieprzystające do rzeczywistości przepisy podatkowe. Pamiętam, że kiedy w 2009 roku wprowadzano różne progi podatkowe, rwetesu było sporo. Ale szybko się okazało, że próg jest na tyle wysoko, że naprawdę mało ludzi się do niego łapało. Władza tłumaczyła, że to klasyczna progresja podatkowa: zarabiający bardzo dobrze dzielili się z państwem większą częścią swojego sukcesu.
Wtedy próg ustalono na 85 528 zł rocznie, czyli 7 127 zł miesięcznie. Pensja minimalna wynosiła wtedy 1 276 zł, oczywiście brutto. W II próg wpadało się po przekroczeniu 5,5-krotności minimalnej. Średnia pensja wynosiła 3102,96 zł brutto. Ech, co za czasy…
Później okazało się, że państwo zastawiło na podatników pułapkę. Bo zarobki rosły, ale limit II progu stał w miejscu. Trzeba oddać Mateuszowi Morawieckiemu, że w końcu coś w tej materii zmienił. Co prawda wprowadził poronione przepisy Polskiego Ładu, z których się potem wycofywał. Były tak złe, że psioczyły na nie nawet te osoby, które wyszły na nich dobrze.
Ale do meritum. Limit II progu podniesiono w 2021 roku do 120 000 zł. Czas był najwyższy, bo płaca minimalna wzrosła w tym czasie do 2250 zł. Przeciętna płaca w gospodarce narodowej skoczyła z 3102,96 zł do 4918,17 zł, czyli odpowiednio o 76 i 58 proc. Skumulowana inflacja wyniosła około 20 proc. W 2009 w II próg wpadało niecałe 400 tysięcy osób, w 2021 już ponad 1,2 miliona.
A teraz? Kolejna pułapka
Jesteście gotowi na kolejną porcję cyferek? Proszę bardzo. Pamiętacie, ile zarabiało się w 2022 roku, zaledwie 3 lata temu? Wynagrodzenie minimalne brutto wynosiło 3010 zł. W 2025 roku wynosi 4 666 zł. To wzrost o prawie 60 procent!
Średnia krajowa w 2022 roku wyniosła 6346,15 zł, w 2025 rok ma wjechać na poziom ok. 8673 zł. To o 37 proc. więcej niż 3 lata wcześniej. Czy limit progu się zmienił? Nie, ani na jotę.
Ile trzeba zarabiać, żeby wpaść w II próg?
Problem w tym, że obecny II próg też staje się nierealny. 120 tysięcy rocznie to 10 tysięcy miesięcznie. Brzmi nieźle, ale chodzi o kwotę brutto. A więc każdy, kto zarabia miesięcznie więcej niż 7 147 zł na rękę na etacie, wpadnie w szpony fiskusa.
A dodajmy, że obecne 10 000 brutto rocznie to już nie jest 5,5 raza więcej niż minimalna, jak w 2009. To nieco ponad dwa razy więcej.
W 2009 roku trzeba było zarabiać ponad dwie średnie krajowe (230 proc.), żeby wpakować się w wyższe podatki. Dziś wystarczy ledwie 1,4 średniej pensji, by wpaść w "pułapkę na bogoli". Jak to się ma do sprawiedliwego podziału zamożności w społeczeństwie? Nie wiem.
Zauważmy, że praktycznie bezużyteczna dla wielu podatników stała się ulga na dziecko. Jej limit również nie wzrósł, wynosi 112 tysięcy rocznie dla obojga rodziców łącznie. A więc nie dostaniesz ulgi, jeśli ty i współmałżonek zarabiacie powyżej 3 511 zł na osobę netto (4 666,66 zł brutto) miesięcznie.
Ale czy naprawdę jest się czego bać?
Przypomnijmy: 32 proc. podatku płaci się od nadwyżki dochodu ponad 120 000 zł rocznie. Przepisy Polskiego Ładu wprowadziły zmiany: przy niższych dochodach stawkę 17 proc. zastąpiła 12 proc., ale nie można odliczać od podatku 9 proc. składki zdrowotnej.
Upraszczając. Jeśli zarobisz do 120 000 zł rocznie, płacisz 12 proc. PIT. Jeśli zarobisz więcej, to płacisz 12 proc. od kwoty 120 000 zł i 32 proc. od każdej nadprogramowej złotówki. Jeśli na przykład zarobisz 121 tysięcy, to od tego dodatkowego tysiąca oddasz państwu nie 120, ale 320 złotych.
Nie jest więc tak, że nagle wysokość podatku wystrzeli w kosmos i człowiek zostaje w skarpetkach. W praktyce wygląda to tak, że dostajesz po prostu nieco mniej pieniędzy, niż się spodziewałeś. Nie ma co tego drugiego progu demonizować – słowa te kieruję oczywiście do osób, które nie za bardzo wiedzą, czego się spodziewać po "wrzuceniu dwójki".
Zobacz także
