To zażarta rywalizacja, mężczyzn jest tam o 34 mln więcej niż kobiet. Wydają fortunę na "szkolenia"

Patrycja Wszeborowska
Chińczykom desperacko brakuje żon. Liczba mężczyzn w Państwie Środka alarmująco przekroczyła liczbę kobiet. – Coś podobnego jeszcze nigdy nie zdarzyło się w historii ludzkości – raportuje „The Washington Post”. Sytuacja jest dramatyczna - stan liczebny mężczyzn jest większy o 34 miliony.
34 milionom Chińczyków brakuje żon. Powstają dla nich szkoły uwodzenia, które uczą, jak zdobyć kobietę youtube.com / Jennifer Lopez
Przyczyn męskiej „epidemii” jest kilka. W Chinach, szczególnie na wsiach, preferowanym dzieckiem jest chłopiec, ponieważ to na synach spoczywa obowiązek opieki nad starzejącymi się rodzicami. Dodatkowo w Państwie Środka przez prawie 40 lat funkcjonowała polityka „jednego dziecka”. Sprzężenie obu czynników poskutkowało masowymi aborcjami żeńskich płodów.

Konsekwencje odczuwalne są już dziś, lecz apogeum osiągną za 10-20 lat. Poza tym, że miliony Chińczyków nie będzie miało żon, ucierpi również gospodarka - rynki pracy ulegną rozregulowaniu, podniosą się stopy oszczędzania, zmaleje konsumpcja i wzrosną ceny nieruchomości. To nie koniec. Nadwyżka mężczyzn ma wpływ na wzrost brutalnej przestępczości, handel ludźmi i prostytucję.

Państwo środka już działa, by zapobiec katastrofie

Chiny już podjęły kroki, aby jak najefektywniej zapobiec katastrofalnym skutkom nierównowagi płci. Planują znieść ograniczenia dotyczące liczby posiadanego potomstwa. Zgodnie z nową polityką chińskie rodziny będą mogły same określić, ile chcą mieć dzieci.


Są jednak instytucje, które z fatalnej sytuacji czerpią korzyści. Według najnowszych doniesień BBC, większa liczba mężczyzn napędza rynek… coachów miłości. Zakładają oni szkoły randkowe, które uczą młodych Chińczyków trudnej sztuki uwodzenia. Oferta zajęć jest szeroka - od lekcji konwersacji i warsztatów tańca, po zajęcia budowania pewności siebie. Sesja coachingowa sam na sam z trenerem miłości może kosztować nawet 4,500 dol, czyli ponad 16 tys. zł.