UE na wojnie z siatkami i butelkami. "Polskie rodzinne firmy tego nie przetrwają"
Każdego roku od 4,8 do 12,7 miliona ton plastikowych odpadów dostaje się do mórz i oceanów – mowa zatem o pełzającej katastrofie ekologicznej. Nic dziwnego, że po latach dyskutowania Bruksela postanowiła przejść od słów do czynów. Problem w tym, że decyzje Komisji Europejskiej stawiają pod znakiem los setek firm w Polsce: i im mniejsze przedsiębiorstwo, tym mroczniejsze perspektywy.
Jednym z najważniejszych produktów, którym Bruksela wytacza wojnę, są plastikowe sztućce.•Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Małe i średnie firmy nie przetrwają
Państwa poradzą sobie z tym wyzwaniem lepiej lub gorzej, natomiast producentom zatrzęsła się ziemia pod nogami – na konieczne zmiany mają bowiem zaledwie dwanaście miesięcy. Może nawet mniej, biorąc pod uwagę, że zamówienia na opakowania – większość objętych restrykcjami produktów trafia w końcu do przemysłu spożywczego – zaczną się kurczyć jeszcze wcześniej. – Małe garażowe firmy, o rodzinnym charakterze, gdzie są trzy wtryskarki i cała rodzina się uwija, raczej się nie ostaną – przewiduje w rozmowie z INN:Poland Tomasz Zwonierski z firmy Zelan Sp. z o.o., produkującej m.in. sztućce jednorazowe na europejskie i światowe rynki.
Oczywiście, małe firmy też mają swoje przewagi – np. jak podkreśla Zwonierski, koszt maszyn starszego typu, nie w pełni zautomatyzowanych, może sięgać kilkunastu tysięcy złotych – podczas gdy duże fabryki, w których produkcja odbywa się już bez udziału personelu, musiałyby przeznaczać na wymianę maszyn kwoty rzędu 250 tysięcy euro za jedną. Ale taka wymiana to przecież nie wszystko: wiele firm musiałoby szukać kompletnie nowych odbiorców, przecierać szlaki na nowych rynkach. Wszystko w ekspresowym tempie i bez żadnej pewności, że inwestycja w zmiany się zwróci.
Do 2025 roku Polska będzie musiała zbierać 90 proc. wyrzuconych plastikowych odpadów.•Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Polscy pionierzy biodegradowalności
W firmie Zelan zmiany przyjmowane są nieco spokojniej, głównie dlatego, że przedsiębiorstwo jest w tym przypadku o krok przed konkurencją. Zelan ma mniej więcej trzecią część rynku w Polsce, połowę produkcji eksportuje, a do produkcji używa polistyrenu. – To surowiec w stu procentach nadający się do recyklingu, używany nie tylko w przemyśle spożywczym – zastrzega Zwonierski. – Zresztą już od kilku lat trwały prace nad tym, żeby do polistyrenu dorzucać pewne dodatki, które ułatwiałyby jego rozkład. Tyle że powstające w ten sposób granulki i tak byłyby rozwlekane przez zwierzęta, szkoda też nadającego się do odzysku surowca – kwituje.
Kierunek zmian jest jednak nieunikniony: to biodegradowalność. Firma z Nakła ma już w tej dziedzinie spore doświadczenie – jej w pełni biodegradowalne produkty pojawiły się m.in. na zimowej olimpiadzie w Turynie, zlecenie na kilka partii złożyła też swego czasu US Navy.
Unijna wojna z plastikiem może stworzyć rynek dla wytwórców produktów biodegradowalnych.•Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta