Przedsiębiorstwo wodne z Łodzi nie ma litości. Poinformowało mieszkańców, kto odpowiada za podwyżki

Mariusz Janik
Ceny wody rosną. Trudno o mocniejszy sygnał, że kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi już się zaczęła na dobre. Materiały informacyjne, jakie łódzki Zakład Wodociągów i Kanalizacji Sp. z o.o. przygotował dla mieszkańców miasta, mogłyby bez trudu wpisać się w klimat przedwyborczej walki. Inna sprawa, że po prostu bez pardonu pokazują, skąd się biorą niemałe podwyżki cen wody.
W sumie cena wody w Łodzi wzrośnie w ciągu trzech lat o jedną trzecią. Miejskie przedsiębiorstwo ZWIK wskazuje winnego - rząd PiS. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta // Facebook
PRZEPRASZAMY. Rząd wymusił wprowadzenie podwyżek cen wody – informuje łodzian ZWIK. Następnie firma wylicza nadchodzące podwyżki: w 2018 r. cena wzrośnie aż o 23 grosze za metr sześcienny, w kolejnych dwóch latach będzie to 5, a potem 6 groszy za m sześc. „Podwyżka to efekt m.in. nowej ustawy o prawie wodnym, nowej rządowej opłaty za wodę, wyższych cen benzyny, wyższych cen prądu, większej (sic!) inflacji” – precyzują autorzy materiału.

Podwyżki cen wody
Próbowaliśmy skontaktować się z rzecznikiem prasowym ZWIK Sp. z o.o., chcąc dowiedzieć się, czy krążące w mediach społecznościowych zdjęcia ulotek przedstawiają rzeczywisty materiał informacyjny Spółki. Do tej pory jednak rzecznik jest niedostępny. O oryginalności materiału może jednak świadczyć brzmienie komunikatu, jaki znajduje się na stronach internetowych firmy.


Podwyżki cen wody i ścieków zostały wymuszone przez rząd, który wprowadził nową opłatę za korzystanie z wód” – czytamy w komunikacie. – „Łodzianie muszą więc zapłacić za możliwość poboru wody z ujęcia w Tomaszowie na Pilicy, jak i ze studni głębinowych. Na zmianę stawek za wodę i ścieki w Łodzi mają również wpływ rosnące koszty funkcjonowania ZWIK oraz Grupowej Oczyszczalni Ścieków. Obie miejskie spółki muszą mierzyć się z rosnącymi w kraju cenami prądu, paliw oraz inflacją”.

Cóż, nie ma się zatem co dziwić bezceremonialnym komunikatom – tym bardziej, że między samorządowcami a rządami w Warszawie iskrzy od dawna. Każda kolejna ekipa stopniowo zwiększa obciążenia samorządów, bezpośrednio (delegując na samorządy nowe zadania) albo pośrednio (poprzez np. regulacje). Gdy rosną zaś koszty codziennej egzystencji, mieszkańcy szukają winnych najbliżej siebie – w samorządach. Ten w Łodzi najwyraźniej uznał, że ma dosyć.