Wykończeni szefowie. Przerażające wyniki badań nad zdrowiem i psychiką menedżerów

Mariusz Janik
Marzysz o karierze? Lepiej od razu strzelić sobie w łeb – tak lapidarnie można by podsumować wyniki badań firmy Sedlak & Sedlak nad stanem zdrowia psychicznego i fizycznego polskich menedżerów. Wygląda na to, że wbrew pozorom niewiele zmieniło się od przeszło dwudziestu lat: osoby robiące karierę zaharowują się na potęgę, a ich stan przekłada się – czy tego chcą czy nie – na podwładnych.
Warszawskie zagłębie korporacji, nazywane "Mordorem". Zagęszczenie menadżerów na metr kwadratowy znacznie przekracza krajowe normy Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Z badania wynika, że olbrzymia większość szefów w polskich firmach uskarża się na stres. I to nie ten zdrowy, związany z mobilizacją w celu wykonania zadania, ale przewlekły. A to już taki rodzaj napięcia, który stopniowo wpędza w coraz większe kłopoty zdrowotne i, wcześniej czy później, odbija się na funkcjonowaniu całej struktury, podlegającej menedżerowi.

Wśród ankietowanych przez Sedlak & Sedlak szefów najczęściej słychać było utyskiwanie na duże obciążenie pracą – to aż 80 proc. przypadków. W 45 proc. menedżer zaczyna się stresować, nomen omen, jak pomyśli o swoim stanie zdrowia. 20 proc. narzeka na mętny zakres obowiązków, 16 proc. – na relacje interpersonalne, 15 proc. – konflikt wartości czy brak poczucia kontroli.


Polski menadżer - zestresowany i w biegu
W efekcie „12 proc. ankietowanych menedżerów charakteryzuje wysoki poziom stresu”, co oznacza po prostu, że gonią resztką sił. Zwłaszcza funkcjonowanie gdzieś w środku hierarchii zdaje się być wyjątkowo niezdrowe: tu trzeba brać odpowiedzialność za projekty i podległe struktury, ocena płynie z góry, ale i ze strony podwładnych. – Nawet jeśli w jednej dziedzinie jest dobrze, to problemy pojawiają się w innej – cytuje portal Puls HR psycholog biznesu, Izabelę Kielczyk.

– Są przeładowani pracą i obciążeni psychicznie tym, co ich czeka – kontynuuje ekspertka. – Zaczynają mieć problemy z pamięcią. Do tego dochodzi zmęczenie fizyczne, które nie ma podstaw medycznych: wyniki badań są dobre, a jednak menedżer nadal nie ma siły ani ochoty na robienie czegokolwiek. Inne objawy to bóle głowy czy symptomy podobne, jak w przypadku zawału: szczególnie u młodych ludzi – dorzuca. Wśród potencjalnych schorzeń, jakie mogą dopaść szefa, są m.in. choroby psychosomatyczne, które torują drogę do autoagresji – choroba Hashimoto, RZS, choroby skóry, włosów itp. I szereg bardziej banalnych przypadłości: depresje, zaburzenia odżywiania się, snu, napady paniki, zaburzenia lękowe.

Z czasem kurczy się wymiar efektywnego snu, a organizm zaczyna odmawiać posłuszeństwa – od większej wrażliwości na np. przeziębienia, aż po sytuacje, w których ciało popada w stany podobne do paraliżu.

„Chce kariery – no to ma” – odpowiedzą złośliwi. Problem w tym, że fatalne samopoczucie szefów błyskawicznie przekłada się na podległe im struktury. Ich oczekiwania rosną, podobnie jak konfliktowość. – Menedżer zestresowany widzi niektóre sprawy w sposób wybiórczy, coć może mu umykać. Z powodu kłopotów z koncentracją może mieć większą trudność w podejmowaniu decyzji lub podejmować nieefektywne decyzje. Niestety, najczęściej się do nich nie przyzna, a koszty ponosi pracodawca – kwituje Anna Kieszkowska-Grudny, psychoterapeutka. Pracownicy zaczynają wtedy uciekać na chorobowe, nawet 45 proc. zwolnień może być branych z powodu stresu przenoszonego przez menedżerów.