Rząd chce narzucić dodatkowe rygory na wynajem mieszkań. Zawalczy z szarą strefą
Lwia część nieruchomości, jakie kupują Polacy w ostatnich latach, to mieszkania na wynajem – traktowane jako najlepsza i najpewniejsza inwestycja w czasach niskich odsetek, bezruchu na giełdzie i braku innych alternatyw. Część nabywców myśli jednak o krótkoterminowym najmie: korzystają np. z możliwości, jakie daje AirBnB czy inne kanały. To formuła popularna, bo najbardziej dochodowa.
Krótkoterminowy wynajem mieszkania
Podstawowym rygorem ma być rejestracja. – Obiekty najmowane jednorazowo podczas pobytu do 30 dni przez klientów będą podlegać obowiązkom rejestracyjnym, kontrolnym i innym wynikającym z przepisów zawartych w rozporządzeniu – grożą urzędnicy. Oznacza to, że mają oni zamiar włączać takie mieszkania „na doby” do katalogu obiektów hotelarskich.
Zdaniem resortu, dotychczasowe rygory okazały się niewystarczające, żeby zlikwidować szarą strefę na tym specyficznym rynku. Urzędnicy chcą możliwie jak najszybciej przeforsować stosowne przepisy – projekt znajduje się już na etapie uzgodnień wewnątrzresortowych, wkrótce ma też zostać wpisany do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów.
Nikt nie jest w stanie dokładnie oszacować wielkości tego segmentu rynku najmu w Polsce. Nie ma jednak wątpliwości, że w grę mogą wchodzić olbrzymie pieniądze – a więc i wpływy do Skarbu Państwa. Ceny doby w mieszkaniu prywatnym w nieco mniej spektakularnych lokalizacjach lub poza sezonem zaczynają się od kilkudziesięciu złotych za dobę (specjaliści ds. rynku nieruchomości doradzają właścicielom obniżkę w stosunku do cen hotelowych o jakieś kilkanaście procent), ale mogą sięgać i 3500 złotych za dobę w przypadku „designerskich apartamentów”, których w największych metropoliach nie brakuje. Przy rocznym obłożeniu nieprzekraczającym 60 proc., można zarobić o 30 proc. więcej niż na najmie długoterminowym – oceniają.