Brutalna prawda o bezrobociu. Oto dlaczego są w Polsce takie miejsca, gdzie nikt się do pracy nie kwapi
Bywają rodziny, w których po prostu nie zwykło się pracować. W innych nie ma sensu podejmowanie legalnego zajęcia, bo oznaczałoby to utratę zasiłków. Tu płaca i stawka minimalna nie mają żadnego znaczenia. Takie wnioski płyną z rozmowy z wiceszefową urzędu pracy we Włocławku.
Przedsiębiorcy są przekonani, że u nas ludzie na nich czekają – mówi Jackowska. – Ale my nie jesteśmy w stanie zaspokoić nawet zapotrzebowania lokalnych pracodawców – dodaje. Liczba ofert pracy w PUP dobija 800, ale zainteresowanie jest niewielkie, nawet jeżeli w bazie bezrobotnych są zarejestrowani pracownicy budowlani.
Dla nich źródłem dochodu, zapewne przekraczającego to, co znajdą w oficjalnych anonsach, jest praca na czarno. Ale to nie jedyna przyczyna tego dobrowolnego bezrobocia. – Po pierwsze, w grę wchodzą osobiste sytuacje osób bezrobotnych. W naszym regionie mamy rodziny, w których praca nie jest żadną wartością, a bezrobocie się dziedziczy – kwituje wiceszefowa włocławskiego PUP.
Po drugie, są bezpośrednie powody: wielu z nich, jeśli pójdzie do pracy za płacę minimalną, straci benefity z pomocy społecznej. To się nie opłaca i wiele osób mówi nam to wprost: za takie pieniądze, które proponują tutejsi pracodawcy, praca nie jest niczym atrakcyjnym – podkreśla Jackowska. – Z ekonomicznego punktu widzenia mają rację – konstatuje.
Zasiłki dezaktywują, próby stworzenia motywacji są czasochłonne i przynoszą nikły efekt, praca z dala od rodziny jest stresująca i demotywująca. Przyczyn omijania przez mieszkańców tych regionów legalnych ogłoszeń o pracę zatem nie brakuje. Z drugiej strony są jednak pracodawcy, którzy – jeżeli nawet mogą – to nie proponują stawek odbiegających od ustawowego minimum.
Czynnikiem, który sporadycznie może naruszyć to status quo, bywa pojawienie się dużego zewnętrznego inwestora. Jeżeli zaproponuje wyższe płace, okoliczne firmy też zaczną je podnosić. Jeżeli zorganizuje transport, który wypełni lukę po znikających liniach PKS, ma szansę „wyrwać” jeszcze trochę pracowników z odległych miejscowości i wsi.