Reklama po góralsku. W nosie mają mandaty, krzyczą, że to zamach na wolność
W Zakopanem trwa walka służb miejskich z szyldozą. Piękna i unikalna architektura tego miasta jest od lat zasłaniana przez nachalne i krzykliwe reklamy. Idzie opornie, bo niektórzy górale traktują to jako zamach na coś, co kochają najbardziej – ślebodę i dutki.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie opór części sprzedawców. Jak pisze serwis Finanse.WP.pl, są oni niechętni zmianom i uważają je za atak na ich wolność i pieniądze.
– To jest moja działka, mój lokal i mogę go sobie urządzić, jak mi się podoba! Nikomu nic do tego. To jest ograniczanie moich praw – twierdzi jeden ze straganiarzy.
Inni dodają, że nie boją się mandatów, bo nikomu krzywdy nie robią. Pan, który chodzi w kostiumie misia twierdzi, że na widok straży miejskiej zaczyna udawać kaznodzieję – więc służby omijają go z daleka.
Turyści doceniają zmiany, ale ciągle widzą w Zakopanem stolicę tandety i reklamowej szyldozy.