Szef KNF utopił nie tylko siebie, ale całą Komisję. NBP aż pali się do jej przejęcia

Konrad Bagiński
Zaufanie do Komisji Nadzoru Finansowego legło w gruzach do tego stopnia, że nie wiadomo, czy KNF w ogóle przetrwa. Już pojawiają się pogłoski, że nadzór nad rynkami finansowymi powinien powrócić do kompetencji Narodowego Banku Polskiego – cieszącego się sporym zaufaniem i kompetencjami.
Przewodniczący KNF, Marek Chrzanowski (w środku) zrujnował zaufanie do tej instytucji Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
A tych dwóch cech bardzo brakuje Komisji Nadzoru Finansowego. Po ujawnieniu kolejnych szczegółów korupcyjnej oferty, jaką miał złożyć jej szef Leszkowi Czarneckiemu, zaufanie do KNF praktycznie przestało istnieć. Jeśli zarzuty się potwierdzą, będzie jasne, że Marek Chrzanowski utopił nie tylko swoją karierę, ale i całą instytucję. I to bez rozważania ewentualnej odpowiedzialności karnej.

Co dalej z KNF?
Jednym z wyjść może być przywrócenie Narodowemu Bankowi Polskiemu uprawnień do kontroli rynków finansowych. Mówi się nawet o konkretnym rozwiązaniu, czyli włączeniu obecnej KNF w struktury NBP.


Cytowany przez portal Money.pl Dariusz Filar, ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej w NBP, przypomina, że Komisja została powołana w 2006 roku – m.in. po to, by osłabić pozycję Leszka Balcerowicza, który był wówczas szefem NBP. A to nie mogło się podobać ówczesnemu rządowi Prawa i Sprawiedliwości.

Filar popiera przywrócenie bankowi centralnemu szerszych kompetencji w zakresie nadzoru nad bankami komercyjnymi. Inni eksperci mają podobne zdanie, podkreślają, że w NBP pracuje wielu fachowców z odpowiednimi umiejętnościami i doświadczeniem, którzy nie zmieniają się po każdych wyborach.

Na razie nie wiadomo, czy KNF zostanie zlikwidowana, ale pewne jest, że potrzeba szybkich decyzji. Między innymi dlatego, że same banki mają aktywa w wysokości 1,85 biliona złotych i potrzebny jest urząd, który będzie nad tym sprawował pieczę a nie próbował urywać po kilkadziesiąt milionów z różnych firm.