Wielkie święto łowców okazji to polowanie na frajerów? Black Friday w Polsce a manipulacja cenami

Mariusz Janik
Pierwsze sklepy ruszyły już z „czarnymi” obniżkami cen, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Niestety, część z tych ofert to jawna manipulacja. Wiele to zwykła wyprzedaż zalegającego w magazynach towaru. Poza USA rzadko kiedy producenci przygotowują na to „święto łowców okazji” jakieś wyjątkowe oferty.
Podczas wyprzedaży w ostatni listopadowy piątek zdarzały się manipulacje cenami. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Jeszcze kilka dni dzieli nas od piątku, a w sieci już roi się od czerni – w niektórych sklepach promocje z okazji Black Friday obejmują cały tydzień. Część zaczęła się w ostatni tydzień. Wbrew atmosferze radosnego święta handlowców, konsumenci coraz chętniej demonstrują jednak dystans. I trudno im się dziwić.

Mikser za 89 zł w wyjątkowej cenie: 109 zł
Jak każdy już wie, Black Friday to jedna wielka ściema. Zawyżanie cen, by je w magiczny sposób „obniżyć” – dowodzi jeden z użytkowników portalu Wykop, odsyłając do oferty jednego z e-sklepów z butami.


Dzięki dołączonym do wpisu screenom ze stron jednego z e-sklepów z obuwiem, sprzedającego na dużej platformie handlowej, można się przekonać, że cena przykładowej pary butów wynosiła wcześniej 219 zł. Buty zostały zaiste przecenione: cena najpierw wzrosła do 299 zł, by spaść do 199 zł – zatem niewiele mniej niż wcześniej, choć stworzono iluzję obniżki o jedną trzecią.

Zabieg prosty i zapewne skuteczny. Mało tego, zdarzają się znacznie mniej subtelne manipulacje. W ubiegłym roku w mediach opisywano znacznie mniej subtelny przypadek: miksera, którego cenę jeden z dużych sklepów sieciowych obniżył ze 149 do 109 złotych. Tyle że okazało się, iż na kilka tygodni przed Black Friday ten sam model urządzenia był sprzedawany po 89 złotych.

Wyjąwszy jednak skrajne sytuacje, Black Friday w Polsce to przede wszystkim wietrzenie magazynów. – Rzeczywiście, w tych sprzedażach najwięcej jest marketingu – potwierdza w rozmowie z INNPoland.pl Marcin Piwowarczyk, Global Commerce Design Director marki Strix Poland, która specjalizuje się we wdrażaniu systemów e-commerce. – Nie wydaje mi się, żeby w Polsce producenci w jakikolwiek sposób zachęcali dystrybutorów, oferując towar w niższej cenie. To raczej dystrybutorzy schodzą w Black Friday z marży – dodaje.
Część sklepów rozciągna okres promocji na cały tydzień.Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Setki tysięcy okazji?
Eksperci nieco studzą konsumencki entuzjazm. – W łańcuchu dostaw widać, że przynajmniej w niektórych branżach, zaczynają wchodzić wówczas do sprzedaży zimowe kolekcje – podkreśla Piwowarczyk. Zjawisko szczególnie widać w branży fashion: magazyny i sklepowe półki muszą zostać opróżnione pod kolekcje o najwyższej w skali całego roku marży.

Black Friday to zatem poręczna okazja, żeby pod nieco innych hasłem zrobić wyprzedaż jesienną lub zimową. – Asortymentowo to finisz okresu jesiennego – mówi nam ekspert. Każda branża ma oczywiście inną politykę i inne uwarunkowania, jednak generalnie wyprzedaże w Polsce znacznie różnią się od zachodnich. Zarówno pod względem ilości skierowanych do promocji produktów, jak i wielkości oferowanych obniżek cen.
Zdaniem ekspertów, w Polsce Black Friday służy głównie do wietrzenia magazynów w oczekiwaniu na zimowe kolekcje towaru.Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
W Stanach Zjednoczonych konkurencyjność graczy jest zupełnie inna – wskazuje Piwowarczyk. – Inna jest kultura rabatowania, wynikająca z długiej tradycji systemów kuponowych. W USA trudno sprzedaje się produkty z kolekcji, której miejsce zajęła nowa, tymczasem w Polsce produkty z poprzednich sezonów nadal sprzedaje się w kolejnych – dodaje.

Zainteresowanie rośnie
Ale rezultatów nie trzeba daleko szukać. W ubiegłym roku amerykańskie sklepy internetowe odnotowały ruch o kilkanaście procent wyższy niż rok wcześniej. Padły kolejne rekordy dotyczące wydatków – również gdy chodzi o zakupy zrobione przy użyciu telefonów komórkowych.

W Polsce wypada to wciąż znacznie skromniej – wynikami finansowymi żaden ze sklepów nie chce się dzielić, choć analitycy szacują, że udział „czarnopiątkowych” wyprzedaży w bilansie całego miesiąca rośnie w dosyć szybkim tempie: z 4 do 8 proc. tylko między 2015 a 2016 rokiem. To jednak wciąż daleko od realiów zachodnich.