Małe "ale" torpeduje marzenie Kaczyńskiego. Na darmo wkopywał słupek w plażę

Konrad Bagiński
Urzędnicy odpowiedzialni za środowisko naturalne zgodzili się na słynny przekop Mierzei Wiślanej, co bardzo ucieszyło polityków PiS. Jednocześnie postawili jednak bardzo poważne warunki. Ich spełnienie będzie piekielnie trudne, drogie i czasochłonne. W zasadzie stawia to całą inwestycję pod znakiem zapytania.
Jarosław Kaczyński wbijał paliki na Mierzei Wiślanej fot. screen/TVP Info
Politycy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele są gorącymi zwolennikami przekopania Mierzei Wiślanej, by ułatwić statkom dotarcie do portu w Elblągu. W końcu udało im się wymusić pozytywną decyzję urzędników zajmujących się ochroną środowiska.

Aby tego dokonać, "dobra zmiana" musiała wymienić kierownictwo Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku. Jednak ciągle brakowało jeszcze zgody RDOŚ w Olsztynie.

Decyzja środowiskowa jest konieczna, by przystąpić do przekopu Mierzei Wiślanej. Wnioskował o nią Urząd Morski w Gdyni, który w imieniu rządu, odpowiada za inwestycję. Pozytywna decyzja olsztyńskich urzędników została właśnie wydana.


Wygląda jednak na to, że radość Jarosława Kaczyńskiego zostanie nieco zmącona. Zgoda RDOŚ w Olsztynie zawiera bowiem listę 142 warunków, które trzeba spełnić, by móc realizować inwestycję. I są to sprawy bardzo kosztowne, pracochłonne. I drogie.

Co muszą zrobić budowniczowie?
Mają na przykład obowiązek otoczenia inwestycji specjalnymi zaporami, by woda nie mętniała. Wiadomo też, że nie mogą po prostu wyciąć hektarów trzcin – wszystkie rośliny trzeba wyciągać razem z korzeniami i przesadzić w inne miejsce.

Same prace budowlane będą mogły toczyć się jedynie przez 5 miesięcy w roku, by nie zaburzać cyklów lęgowych ptaków. Niedozwolona będzie praca nocą. Na ręce budowniczych cały czas będą patrzyli naukowcy i ekolodzy.

Plan inwestycji zakłada, że z wykopanej ziemi usypie się na morzu wyspę. RDOŚ daje temu pomysłowi zielone światło, pod warunkiem, że wcześniej z dna zostaną usunięte toksyczne odpady, amunicja i niewypały z okresu II wojny światowej. Trzeba też wyłowić ryby i przenieść je w inny rejon Zalewu Wiślanego. Warunki są bardzo precyzyjne i już wiadomo, że zwielokrotnią budżet przedsięwzięcia – pisze WP.pl.

Krzysztof Swat, burmistrz Krynicy Morskiej (przeciwnik inwestycji) uważa, że przy takich wymaganiach środowiskowych przekop nie będzie kosztował 900 mln zł (jak sądzili twórcy pomysłu), ale kilka ładnych miliardów. I potrwa wiele lat.