Noworoczne wyprzedaże to zwykle ściema. Towary wręcz drożeją, zamiast tanieć
Noworoczne wyprzedaże to czas, kiedy sklepy chwalą się spadkami cen, nawet do 70 proc. Firma konsultingowa Deloitte powiedziała: ”sprawdzam”. I okazało się, że bardzo ciężko było znaleźć produkty, które były rzeczywiście przecenione w takim stopniu. Ceny niektórych rzeczy potrafią wręcz wzrosnąć.
– Obniżki, wbrew przekazom marketingowym, na pewno nie sięgały 50-70 proc. Maksymalne obniżki pojedynczych produktów wynosiły 40 proc. Średnio było to jednak od 5 do 12 proc. – mówi Agnieszka Szapiel, Menedżer w zespole strategii, Deloitte.
Połowa produktów w przecenie
Jak można się było spodziewać, nie cała oferta sklepu była przeceniona. Zdaniem autorów raportu, objęła ona maksymalnie 30-50 proc. produktów dostępnych w ofertach sklepów.
Ponadto, obniżki występowały również w sklepach, które nie chwaliły się tym szeroko. Oznacza to, że nie trzeba kompulsywnie przeglądać ofert promocyjnych, by zrobić tanio zakupy.
Jednak ciekawie robi się dopiero, gdy porównamy ceny z połowy stycznia 2019 z cenami promocyjnymi podczas Black Friday. Obniżkę zanotowało ok. 40 proc. produktów. Taki sam odsetek cen… wzrósł.
Ceny na wyprzedaży... szybują w górę
– Nie mówimy tu o pojedynczych przypadkach. Nasza analiza pokazała, że w sklepach, które promowały się naprawdę dużymi obniżkami, w górę poszły ceny aż 30-40 proc. produktów – mówi Jakub Kot, Prezes Dealavo.
Przykładem niech będzie cena automatycznego odkurzacza Xiaomi. W raporcie przeanalizowano jego najniższą dostępną cenę w sklepach internetowych. I tak, 16 listopada kosztował on 1099 zł, by tydzień później podrożeć do 1120 zł. Siódmego stycznia kosztował on zaś 1149 zł. Gra planszowa Monopoly podrożała z niecałych 50 do niecałych 60 zł.
Co więcej blisko połowa obniżek była marginalna - wyniosła około 4 proc. W styczniu warto było wybrać się jedynie po gry i smartfony. Blisko 77 proc. gier najniższe ceny osiągnęło na początku stycznia. W przypadku smartfonów odsetek ten wynosi 42,1 proc.
Szczęście miały też osoby, które wstrzymały się z zakupem konsoli XBOX ONE S. Tę przed Black Friday można było znaleźć za 949 zł, w trakcie listopadowych obniżek staniała o 10 złotych, by po nowym roku kosztować 899 zł.
Dla wielu produktów jednak ceny pozostały bez zmian, niezależnie od daty. Dla przykładu ceny elektrycznych szczoteczek do zębów nie ulegały szczególnym zmianom. Nie oznacza to oczywiście, że nie spadną nigdy, jednak kupienie niektórych produktów wymagało będzie od nas trzymania ręki na pulsie.
– W związku z brakiem widocznych spójnych polityk cenowych sprzedawców internetowych diabeł tkwi jak zwykle w szczegółach, czyli w tym przypadku w zrozumieniu co się dzieje na poziomie poszczególnych kategorii, a nawet pojedynczych produktów – mówi Mateusz Mańkowski, Konsultant w zespole strategii, Deloitte.
Sklepy igrają z naszymi oczekiwaniami
Konsumenci przyzwyczajeni są do konkretnego kalendarza wyprzedaży. W lutym trzeba kupić telewizor, sprzęt narciarski na koniec sezonu, a prezenty bożonarodzeniowe znacznie przed świętami. Jednak sklepy coraz częściej grają z naszymi oczekiwaniami. Coraz częściej pozostaje jedynie regularne śledzenie cen produktów.
Co więcej, w pogoni za umieszczeniem napisu "promocja", sklepy potrafią zapędzić się za daleko. Przykładem niech będzie sklep Media Ekspert, który sprzedawał warte 50 złotych karty przedpłacone do internetowego sklepu Apple Store w rewelacyjnej cenie... 50 zł. Dlaczego to taka okazja? Bo sklep twierdzi, że przecenił je ze 150 złotych i na każdej oszczędza się 100 złotych. Sieć tłumaczyła się pomyłką, jednak błąd szybko podchwycili internauci.
Co może zrobić konsument, który zauważył tego typu praktyki? Ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym nie pozostawia szerokiego wachlarza możliwości. Konsument może dochodzić swoich praw przed sądem, a przedsiębiorca będzie musiał udowodnić, że nie stosował nieuczciwych praktyk.