Pensje w NBP będą jawne. Bank obawia się, że straci jedną czwartą pracowników

Arkadiusz Przybysz
Nocne posiedzenie Sejmu przyniosło ustawę, która ma ujawnić wynagrodzenie prezesa NBP. Będzie ona również mogła zostać ograniczona. Zdaniem NBP może spowodować to odpływ blisko jednej czwartej pracowników. Sejm odrzucił za to poprawkę, która zdaniem posłów PO pozwoliłaby ujawnić zarobki, jak to ujęli - "aniołków Glapińskiego".
Wynagrodzenie prezesa NBP, Adama Glapińskiego już wkrótce będzie jawne. Jednak ciekawsze od pensji samego prezesa są wynagrodzenia dwóch dyrektorek Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Pensja prezesa i wiceprezesów NBP ma być ustalana na podstawie przepisów o wynagradzaniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. W w 2018 r. maksymalna wysokość wynagrodzenia wyniosła 12525,94 zł.

Maksymalne wynagrodzenie dyrektorów w NBP, nie będzie mogło zaś przekroczyć 0,6-krotności wynagrodzenia prezesa NBP.

Wynagrodzenia prezesa, wiceprezesów, członków zarządu NBP i osób zajmujących stanowiska dyrektora oddziału okręgowego, dyrektora departamentu i ich zastępców oraz osób zajmujących stanowiska równorzędne pod względem płacowym ze stanowiskiem dyrektora departamentu i jego zastępcy będą jawne i publikowane w Biuletynie Informacji Publicznej.


Wynagrodzenia prezesa oraz dyrektorów za lata 1995-2018 również zostaną upublicznione.

Ile zarabiały dyrektorki Glapińskiego"?
Co ciekawie, posłowie odrzucili poprawkę wniesioną przez posłów PO, która miała wprowadzić przepis przejściowy, który miał wskazywać, że członkowie zarządu NBP oraz osoby zajmujące kierownicze stanowiska w banku złożą oświadczenia majątkowe za 2018 rok do 31 marca br.

Według polityków PO, przyjęcie tej zmiany pozwoliłoby dowiedzieć się, jakie są zarobki szefowej departamentu komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej, o których w grudniu ub.r. pisała Gazeta Wyborcza.

Przegłosowano za to poprawkę, która pozwoli ustalać wynagrodzenia w NBP w oparciu o warunki zatrudnienia w sektorze bankowym.

Pracownicy uciekną z NBP?
Ustawę krytykowała za to wiceszefowa NBP Anna Trzecińska. Jej zdaniem ograniczanie wynagrodzeń w NBP jest ingerencją w niezależność banku centralnego. - Aby projekt ustawy był zgodny z zasadą niezależności finansowej, powinien on uwzględniać mechanizm współpracy z NBP, na wypadek, gdyby NBP uznało, że zachodzi konieczność wprowadzenia wyjątku od ustawowego ograniczenia wysokości wynagrodzeń - mówiła Trzecińska, cytowana przez PAP.

Ewa Raczko ostrzegała z kolei, że w wyniku proponowanych zmian w ustawie, z NBP może odejść ok. jednej czwartej pracowników. "I ta obawa dotyczy tych, którzy najlepiej zarabiają, najlepiej są opłacani, bo mają największą wiedzę i najlepsze kompetencje" - tłumaczyła.

Kwestia zarobków w NBP jest głośno komentowana, od kiedy media podały informację o wysokich płacach współpracowniczek Glapińskiego. Na konto Martyny Wojciechowskiej ma wpływać miesięcznie 65 tys. zł. Z wykształcenia jest rusycystką, a w NBP jest szefową departamentu komunikacji.