Nauczyciele nie chcą tyrać w szkole i uciekają do korporacji. Zarobią tyle samo, a pracy mniej
Niskie płace, harówka po godzinach, ryzyko utraty pracy - to realia pracy polskiego nauczyciela. Belfrowie uciekają z mało wdzięcznej i nisko płatnej pracy w szkole i wybierają ciepłe posadki w korporacjach.
O trudnej sytuacji polskich nauczycieli opowiedział w programie "Money. To się liczy" Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Jak twierdzi, nauczyciele uciekają z pracy w szkole i odbija się to na zapotrzebowaniu pracowników - w samej Warszawie we wrześniu brakowało ich aż 1800.
-- W ubiegłym tygodniu przyszła do mnie nauczycielka języka polskiego z jednej z dzielnic Warszawy, która mówi: "Odchodzę z pracy. Idę do wielkiej korporacji międzynarodowej, by pracować w HR-ach. W dziale zajmującym się rekrutacją pracowników dostanę tyle samo, ile zarabiam w szkole. Ale o godz. 16 kończę pracę, wracam do domu i nic mnie nie interesuje" -- opowiada Broniarz.
Chaos w szkołach
Prezes ZNP twierdzi, że sytuacja jest kuriozalna, bo choć brakuje nauczycieli, oni i tak są zwalniani. Przypomina, że w 2018 r. zostało zwolnionych ponad 7200 nauczycieli, a obecny rok zapowiada się podobnie.
Jak tłumaczy prezes ZNP, największy chaos zostanie wygenerowany, kiedy będzie kumulacja rocznika i szkoły będą potrzebowały nauczycieli, a następnie zapotrzebowanie znów drastycznie spadnie.
- Chaos, który wygenerowała minister Anna Zalewska, co do którego mam wrażenie, że sobie nie wyobrażała tego, nie widziała tego, bo nie mogłaby wtedy odpowiedzialnie powiedzieć, że wszystko jest policzone, wszystko jest przygotowane, wszystko jest pod kontrolą - wyjaśnia Broniarz.
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, ostatnio minister edukacji Anna Zalewska stwierdziła, że system wynagradzania nauczycieli w Polsce jest "skomplikowany" i nie zależy od niej, a od samorządów.