''Oni nie muszą czekać na swoje pieniądze''. Rozmowa o ludziach, którzy w 96 proc. budują naszą gospodarkę

Dawid Wojtowicz
Dla ponad połowy mikroprzedsiębiorców w Polsce prowadzenie firmy to ciągła walka z czasem lub nieuczciwymi kontrahentami. Aż 63 proc. najmniejszych firm nie uzyskało należności za dostarczony towar lub wykonaną usługę. Gdy ich właściciele wpadają w takie tarapaty, sami zaczynają nie płacić swoim kontrahentom.
O sytuacji mikroprzedsiębiorców w Polsce, w tym największych bolączkach tej grupy, rozmawiamy z Michałem Pawlikiem, prezesem firmy faktoringowej SMEO Materiały prasowe
– Nieregularność dochodów, odroczone terminy płatności oraz opóźnienia w płatnościach budują kłodę, o którą mikrofirmy w Polsce mogą się potknąć i nigdy się już nie podnieść. – komentuje w wywiadzie dla naszego serwisu Michał Pawlik, prezes firmy faktoringowej SMEO, który problemami mikroprzedsiębiorców zajmuje się już od 10 lat.

Czym charakteryzują się mikroprzedsiębiorstwa w Polsce?

Mikrofirmy to takie najbardziej zaradne i elastyczne podmioty. W obliczu zawirowań makroekonomicznych zawsze reagują najszybciej. Są trochę taką poduszką amortyzującą gospodarkę w czasie nagłych wydarzeń.

Kim są na ogół ludzie, którzy prowadzą takie firmy?

Najczęściej mikroprzedsiębiorstwa rodzą się z pomysłu jednej lub dwóch osób, zazwyczaj młodych, którymi kieruje potrzeba zrobienia czegoś nowego i ciekawego. Wśród nich dużą rolę odgrywają też firmy rodzinne.

Jak właściciele tych firm postrzegają rozkręcany przez siebie biznes?

Na pewno charakteryzuje ich to, że w dobie dobrze rozwijającej się gospodarki zakładają swoje firmy z optymistycznym nastawieniem. Rozwijając produkt lub usługę, patrzą na stronę przychodów, natomiast nie myślą o tej drugiej stronie, czyli kosztach obejmujących m.in. ZUS i VAT. I zderzają się boleśnie z rzeczywistością.

Czym jeszcze zaskakuje ich rzeczywistość?

Systemem płatności. Przedsiębiorcy myślą sobie: wykonałem usługę, no to powinienem mieć za to pieniądze. A tu zaskoczenie. Na pieniądze trzeba czekać. Zgodziłem się kontrahentowi dać odroczony termin płatności, ale nie pomyślałem, że będzie aż tak długo zwlekał. Co więcej, nie tylko zwlekał, ale jeszcze się opóźniał z przelewem.

I pojawia się efekt domina.

Przedsiębiorca odkrywa, że jest dziura, a terminy są nieubłagane – trzeba opłacić VAT i ZUS. W rezultacie przedsiębiorca wpada w spiralę negatywnych decyzji – sam czeka na pieniądze, to niech inni też czekają, więc zalega swoim kontrahentom z płatnościami.
Michał Pawlik, prezes SMEOMateriały prasowe
Skalę problemów, z jakimi zmagają się mikroprzedsiębiorstwa, przedstawia badanie ''Bezpieczeństwo finansowe małych firm w Polsce]'' z 2018 roku. Jakie główne wnioski z niego płyną?

45 proc. polskich firm doświadczyło problemów finansowych, które zagrażały ich bytowi. 65 proc. twierdzi, że więcej niż raz wpadło w takie problemy. To pokazuje ogromną skalę zjawiska. Schemat jest więc taki, że wchodząca na rynek firma zderza się z dwoma barierami, najpierw kosztami, a następnie z tzw. cash flow, czyli płynnością finansową.

Za małe dochody w stosunku do kosztów?

Problem tkwi nie tyle nawet w niskich dochodach, ile w ich nieregularności, co utrudnia planowanie. Mikroprzedsiębiorca często nie wie, kiedy będzie miał kolejne zlecenie, musi za nim się nabiegać. Ponadto zazwyczaj pracuje dla większej firmy. Jak mija termin płatności, to co może zrobić? Niewiele.

Skąd ta niemoc?

Boi się upomnieć o swoje pieniądze i myśli ''poczekam'', a duża firma to wykorzystuje. Dlaczego się boi? Bo nie chce być zastąpiony. Wprawdzie to się powoli zmienia, ale nadal duże firmy wykorzystują swoją siłę do tego, żeby małe czekały na pieniądze. Zwłaszcza, że wiele mikroprzedsiębiorstw to podwykonawcy jednej lub dwóch firm.

Gdy zleceniodawcy o tym wiedzą, to wiedzą też, że mogą z małymi zrobić wszystko.

Otóż to. Reasumując, nieregularność dochodów, odroczone terminy płatności oraz opóźnienia w płatnościach budują kłodę, o którą mikrofirmy mogą się potknąć i nigdy się już nie podnieść. Innymi słowy, nie przetrwać i wypaść z rynku.
W raporcie czytamy: ''W firmach zarządzanych finansowo przez właściciela częściej zdarzało się, że klient nie uregulował płatności.''. Z czego to wynika?

W sytuacji, gdy właściciel firmy zarządza jej finansami, najczęściej mowa o najmniejszej firmie. Tacy przedsiębiorcy nie mają doradztwa finansowego, często nie zatrudniają księgowego, a co najwyżej korzystają z prostych usług księgowości online, żeby ciąć koszty. Jakkolwiek mają intuicję i fach w ręku, to finanse są dla nich zbyt skomplikowane.

Jak w takim razie mikroprzedsiębiorcy radzą sobie z brakiem płynności finansowej?

W pierwszej kolejności środkami prywatnymi, czyli pożyczkami od rodziny i znajomych. Po drugie, opóźniają płatności swoim dostawcom, czyli napędzają spiralę tego zadłużenia. Bardzo niepokoi zwłaszcza fakt, że mikroprzedsiębiorcy mieszają swój portfel domowy/rodzinny z pieniędzmi firmowymi.

Jakie są tego konsekwencje?

Bardzo trudno jest im kontrolować przychody i koszty w firmie, bo one się mieszają z tymi prywatnymi. W rezultacie przy realizacji jakiegoś kolejnego zlecenia dla klienta narażeni są bardziej na popełnienie błędu np. niedoszacowania kosztów.

Kiedy jeszcze takie mieszanie środków prywatnych i firmowych może być niebezpieczne?

W sytuacji, gdy sięgamy po pożyczkę np. kredyt gotówkowy jako osoba fizyczna. Bo gdy nasz biznes nie wypali, a statystyka pokazuje, że wiele mikrofirm nie przeżywa 3 lat, to problemy finansowe przedsięwzięcia uderzają w naszą rodzinę, która przy spłacie powstałego zadłużenia staje się również celem komornika.

Nie powinni więc korzystać z zewnętrznych instrumentów finansowych?

Wręcz przeciwnie, tyle że skrojonych na ich miarę. Co do zasady produktem finansowym rozwiązującym problem płynności finansowej jest faktoring. Dzięki niemu nie trzeba pożyczać pieniędzy od rodziny lub znajomych, czy inwestować prywatnych pieniędzy, więc można przeciwdziałać spirali zadłużenia.

Ilu mikroprzedsiębiorców w Polsce posiłkuje się już faktoringiem?

Według naszego badania tylko 10 proc. mikrofirm kiedykolwiek skorzystało z usług faktoringu. To pokazuje, jak wielu mikroprzedsiębiorców nie wie o możliwości, że nie muszą tak długo czekać na należne im pieniądze.

Może ten niski odsetek to też wynik tego, że fintechy nie garną się do obsługi takiego ryzykownego segmentu rynku jak mikroprzedsiębiorstwa?

Na tym polu dużo na pewno zależy od technologii, ale to tylko aspekt techniczny. O wiele ważniejsze jest co innego – ten rynek trzeba po prostu rozumieć. W przypadku SMEO, którym kieruję od 2 lat, wszyscy członkowie zespołu to osoby, które poprzednio pracowały w co najmniej dwóch innych firmach związanych z mikroprzedsiębiorstwami.
Michał Pawlik, prezes SMEOMateriały prasowe
Na jakich zasadach przebiega faktoring?

Akurat my finansujemy faktury maksymalnie z 90-dniowym terminem płatności i dodatkowo opóźnieniem sięgającym 60 dni. W ten sposób zapewniamy przedsiębiorcy bezpieczeństwo finansowe. On/ona zgłasza się do nas i dostaje pieniądze od razu w formie gotówki. Spłaty dokonuje natomiast kontrahent, czyli klient przedsiębiorcy.

Działa tu więc mechanizm cesji.

Tak. Kupujemy określoną fakturę, przez co przenosimy na nas prawo do pieniędzy z niej.

Jak wygląda cały proces od strony technologicznej?

Wszystko odbywa się automatycznie i online. Cyfrowa działalność obniża koszty, dzięki czemu można obsługiwać dużo transakcji i realizować je szybko. Decyzja o finansowaniu faktury po jej wysyłce trwa maksymalnie 19 sekund. Jeżeli jest pozytywna, to przelew trafia na konto przedsiębiorcy w ciągu 15 minut.

Wszyscy mikroprzedsiębiorcy mogą skorzystać z tej możliwości?

To już zależy od instytucji. Jeśli chodzi o nas, to jako największy podmiot na rynku mikrofaktoringu online finansujemy firmy z każdym, nawet zerowym stażem, a także klientów, którzy przechodzą trudną sytuację np. nie mogą zapłacić ZUS-u czy opóźniają się w spłacie kredytu bankowego.

Banki też mają w swoim instrumentarium faktoring.

Zgadza się, ale bardzo małe firmy nie mają dostępu do bankowego faktoringu. Banki co do zasady nie finansują biznesów z krótkim stażem, uznając je za bardzo ryzykowny segment. Nie tyle wynika to nawet z niechęci, ile z ograniczeń regulacyjnych, jakim podlegają te instytucje.

Jak firmy faktoringowe weryfikują mikroprzedsiębiorców?

Zacznijmy od tego, że faktoring to nie jest pożyczanie pieniędzy. Bank, udzielając kredytu, ocenia zdolność kredytową, czyli zdolność klienta do spłaty miesięcznych rat. Przy faktoringu nie bada się zdolności kredytowej, gdyż pokryciem należności są wystawione faktury. To przesunięte w czasie aktywa, które firma faktoringowa zamienia na gotówkę.

W takim razie co sprawdzają firmy faktoringowe?

Tylko to, czy wystawiona faktura jest prawdziwa i czy podmioty będące stroną transakcji rzeczywiście istnieją i są tymi, za kogo się podają. Chodzi o przeciwdziałanie wyłudzeniom. Do weryfikacji tożsamości wykorzystujemy social scoring.

Co to za narzędzie?

To weryfikacja na podstawie danych z social mediów i innych stron w internecie. Nie prześwietlamy życiorysów, tylko przeciwdziałamy wyłudzeniom tożsamości. Bardzo wielu młodych klientów nie ma o sobie żadnych informacji w tradycyjnych źródłach takich jak biuro informacji kredytowej czy biura informacji gospodarczych

Porozmawiajmy teraz o relacjach między mikroprzedsiębiorstwami a państwem. Które z ostatnich reform odpowiadają na oczekiwania tej grupy?

Pozytywnym sygnałem była Konstytucja Biznesu. Za bardzo dobry ruch uważam osobiście obniżenie ZUS-u dla małych firm, ale trzeba uważać, aby nie zderzyć się niemiło z rzeczywistością, gdy pewnego dnia przekroczy się pułap dochodów. Nie można pominąć też Rzecznika MŚP.

Właśnie. Jak Pan ocenia jego działalność?

Wydaje się dosyć aktywny, w kolejnych dużych miastach zostaną wkrótce otwarte jego biura. To też pierwsza tego rodzaju instytucja w naszym kraju. Jest to więc niewątpliwie krok we właściwym kierunku. Jednak rola rzecznika jest na razie bardziej reprezentacyjna i interwencyjna, a przydałoby się położyć większy nacisk na jej edukacyjną stronę.

Edukacja u nas kuleje?

I to od poziomu szkoły. Najbardziej boli brak edukacji finansowej. Przedsiębiorcy nie są zaś edukowani w obszarze zarządzania płynnością firmy. Nie mają często świadomości, jak można ją poprawić. To w ogóle duże wyzwanie, że nie ma dzisiaj doradztwa dla przedsiębiorców z prawdziwego zdarzenia. Dlatego musimy stawiać na edukację.

Przedsiębiorca wyedukowany to przedsiębiorca świadomy.

Zawsze powtarzam, że problemem nie jest to, że pojawiają się w prawie jakieś nowe regulacje, tylko brak szerokiej edukacji na ich temat.

Poza edukacją, jakich rozwiązań nadal brakuje?

Postawienia tamy zakazowi cesji, który blokuje rozwój mikrofirm. Duże firmy często stosują ten zakaz, przez co mikroprzedsiębiorcy nie mogą przekazać swojej faktury do finansowania firmom faktoringowym. Zakaz cesji wobec dostawców stosują np. wszystkie sieci handlowe.

Dlaczego prowadzą taką politykę?

Wytłumaczenie jest proste: gdy firma faktoringowa będzie miała prawo do faktury, to ona upomni się o nią u kontrahenta. A ją w odróżnieniu od zwykłej firmy trudniej zwodzić.

Czy prowadzone są jakieś działania, by zmienić ten stan rzeczy?

Polski Związek Faktorów prowadzi właśnie kampanię ''Wolne Faktury'' na rzecz zniesienia tego rozwiązania drogą legislacyjną. Chcemy, by mali gracze na rynku mieli swobodę decydowania, co zrobić ze swoją fakturą. Na świecie są kraje, które dają mikroprzedsiębiorcom taką wolność.

A jak proces uszczelniania podatku VAT w Polsce wpłynął na sytuację mikroprzedsiębiorstw?

Osobiście jestem gorącym zwolennikiem uszczelnienia systemu podatkowego, dlatego że reprezentuję interes mikroprzedsiębiorców, którzy najczęściej jedyne, co mogli zrobić z VAT-em, to zapłacić go z opóźnieniem. Tymi, którzy uprawiali nagminnie proceder wyłudzania, były głównie duże firmy i zorganizowane grupy przestępcze.

Czyli dobrze się dzieje, że państwo przykręca śrubę?

Jako społeczeństwo powinniśmy się cieszyć, że państwo wzięło się za osoby nieuczciwe. Mikroprzedsiębiorcy aż tak bardzo nie cierpią z powodu walki z luką w VAT, choć trochę narzekają, że trzeba skrupulatnie pilnować płatności, aby urząd skarbowy nie zablokował im konta. Osobnego komentarza wymaga split payment, czyli podzielona płatność.

Więcej z niej dobrego niż złego czy na odwrót?

Z jednej strony split payment zmniejszył płynność finansową mikroprzedsiębiorstw, bo nie mogą obracać tym VAT-em na wydzielonym koncie. Z drugiej podniósł świadomość finansową. Przedsiębiorca ma bowiem czarno na białym, jakim kapitałem do obrotu faktycznie dysponuje, więc musi inaczej kalkulować swoje wydatki.

Każdy kij ma dwa końce.

Tak. Dodam, że mamy mnóstwo klientów, którzy dzwonią do nas i pytają, co się stało, że nie dostali całego przelewu za fakturę. Nie wiedzą, że kontrahent skorzystał ze split payment. Tak jak RODO był top tematem w mediach, tak split payment przeszedł raczej bez echa. Czyli znowu wracamy do potrzeby większej edukacji wśród przedsiębiorców.

Jak zatem będzie kształtować się przyszłość mikroprzedsiębiorstw w Polsce?

Jestem przekonany, że mikroprzedsiębiorcy sobie poradzą. Są to w końcu bardzo zaradni i pracowici ludzie. W odróżnieniu od większości ja się nie boję o ten segment. Żeby go dobrze rozumieć, trzeba być blisko tych firm. Grunt, żeby przedsiębiorcy wiedzieli, że nie muszą czekać na swoje pieniądze. Po co czekać? Lepiej kuć żelazo, póki gorące.

Materiał edukacyjny we współpracy ze SMEO

Advertisement
Advertisement