Czemu mamy płacić podwójnie? Za węgiel i zieloną energię zapłacimy z naszych kieszeni
W brukselskich kuluarach coraz głośniej mówi się o przeznaczeniu coraz większego kawałka unijnego tortu, czyli wspólnego budżetu, na walkę z konsekwencjami zmian klimatycznych. Natomiast w Polsce wałkujemy, czy lepszy jest polski węgiel, czy zagraniczny może, albo czy syberyjskie czarne złoto, sprowadzane dziś na kopy, nie narusza naszej racji stanu.
W „zielonej koalicji” są: Francja, Hiszpania, Holandia, Szwecja, Belgia, Dania, Portugalia i Luksemburg. Przeciwko są tradycyjnie Polska oraz …. Niemcy, które właśnie ogłosiły bankructwo swojego energiewende, czyli polityki transformacji energetycznej na zielone źródła.
Niemcy pozostają znaczącym producentem węgla w skali Europy i największym trucicielem UE, odpowiedzialnym za ponad 20 proc. wspólnej emisji zamieszczeń, a planowana rezygnacja z atomu i docelowo węgla nie przebiega tak, jak planowano. Dlatego, że nie ma tylu chętnych, ile trzeba do budowy zielonych elektrowni.
Tymczasem w Polsce
Za to w Polsce, jak na alternatywną rzeczywistość przystało, mamy równoległe tematy, zdaniem środowisk związanych z władzą, o wiele istotniejsze, niż jakiś tam ratunek planety przed zagładą. W końcu globalne ocieplenie to wymysł lewaków, czyż nie?
Opinia publiczna jest karmiona dyskursem na temat, czy import węgla z Syberii jest w porządku, gdyż upadające polskie kopalnie nie dają sobie rady z wydobyciem tak dużym, by pokrył nasze podstawowe potrzeby.
W „Dzienniku Gazeta Prawna” możemy przeczytać wypowiedź menedżera spółki z wschodnim kapitałem, który krótko i treściwie komentuje sytuację:
- Pracuję w Polsce czwarty rok. Nie widziałem bardziej zdywersyfikowanego rynku pod względem możliwości dostaw węgla. Polska może go sprowadzać przez granice z Rosją, Białorusią, Ukrainą, Niemcami. Coraz więcej wjeżdża drogą morską. W Gdańsku mogą cumować największe statki, jakie wpływają na Bałtyk. Jeśli chodzi o import rosyjskiego węgla drogą morską, jego udział wynosi zaledwie 20–30 proc. Gdy ktoś mówi, że Polska może być od niego uzależniona, to mówi głupstwa - mówił DGP Iwan Gepting, prezes spółki KTK Polska, sprowadzającej paliwa z Rosji do Polski.
Menedżer odnosi się do jednego z wątku dysput wokół węgla, że niby czarne złoto z Syberii to tak naprawdę towar z objętego wojną ukraińskiego Donbasu. Stwierdził, że na Donbasie "wydobywany jest antracyt z niskimi częściami lotnymi", który nie nadaje się do domowych pieców", wskazując, że nadawałby się do jakiegoś "specyficznego segmentu przemysłu", nie do powszechnych zastosowań.
To że Niemcom nie idzie, jak chcieli, to nie znaczy, że się poddają. Na początku roku Niemiecka Komisja ds. Węgla określiła jako realną i pożądaną redukcję mocy pozyskiwanej z węgla na 30 GW w w 2022 r. z 43 GW w 2017 r. Deadline zakończenia procesu odejścia od czarnego złota to niecałe dwudziestolecie: 2038 r.
W Paryżu na szczycie klimatycznym tuzy globalnej ekonomii zobowiązały się do obniżenia zanieczyszczenia powietrza o ponad połowę (55 proc.), do 2030 r., za bazowy rok biorąc 1990. W tym roku nasz sąsiad ma przekroczyć 30 proc. wykonania planu.
Czy my w Polsce w 2030 r. nadal będziemy roztrząsać, czy węgiel polski jest lepszy od syberyjskiego, czy może kolumbijskiego i będziemy kruszyć kopie o to, co tranzytem przejeżdża przez nas kraj w zamkniętych wagonach, to kwestia wciąż otwarta.