Każdy może znaleźć tu dla siebie miejsce, wystarczy tylko chcieć. W tej branży pracuje już blisko 300 tys. osób

Dawid Wojtowicz
Dla niezorientowanych technologia coraz częściej równa się programowanie. Dziś to jednak bardzo pojemne pojęcie. Kryje się za nim nie tylko czysty development, czyli pisanie programów i aplikacji, ale także usprawnienie procesów, efektywniejsza analiza danych czy szybsza wymiana informacji. Dlatego każdy może znaleźć w niej dla siebie miejsce.
Sektor nowoczesnych usług biznesowych to jedna z najbardziej dynamicznych branż w naszym kraju. Liczba pracowników sięga w niej już blisko 300 tysięcy 123rf.com
– Dziś technologia jest wszechobecna. Każdy ma z nią kontakt, nawet jeśli studiuje tzw. miękkie kierunki. Nie trzeba więc iść na politechnikę i zostać absolwentem informatyki, żeby później rozwijać się zawodowo w branży technologiczno-biznesowej – mówi Paweł Małecki, Head of Citi Markets and Securities Services Technology in Warsaw.

Centrum usług biznesowych Citi zatrudnia ponad 4 tys. specjalistów. Jaką funkcję sprawuje Pan w jego strukturze?

W Citi pracuję już ponad 20 lat. Zaczynałem od pracy w Data Center. Natomiast 4 lata temu dołączyłem do nowego zespołu, jednego z wielu działających w ramach Citi w Polsce. Moje obecne stanowisko to Head of Citi Markets and Securities Services Technology in Warsaw.

Mógłby Pan rozszyfrować nazwę tego stanowiska? Co leży w Pańskich kompetencjach?

Jestem szefem działu technologicznego, który rozwija software, czyli aplikacje, dla korporacyjnej części banku. Mowa tu o wspieraniu tzw. klientów instytucjonalnych. Nasz warszawski zespół rozwija np. oprogramowanie wspierające handel na giełdzie nowojorskiej i londyńskiej.

Jak liczny jest ten zespół?

Zaczynaliśmy w 25 osób. Dziś na pokładzie mamy ponad 200 pracowników. Większość to programiści. Tylko w ostatnich 2 latach udało się nam zatrudnić aż 150 osób.

Jakie narzędzia dla traderów zaprojektowaliście?

Głównie z zakresu zarzadzania ryzykiem, jak i handlu elektronicznego i algorytmicznego. Idea jest taka, by maszyny wyręczały giełdowych graczy w niektórych zadaniach, a oni mieli lepszy wgląd w zachowania rynków. Z drugiej strony rozwijamy również narzędzia które przy niespodziewanych zachowaniach blokują algorytm, nie pozwalając mu handlować. Ogranicza to ryzyko straty na inwestycjach. Zdecydowanie stawiamy na sztuczną inteligencję, rozwiązania oparte na kontenerach i cloud’ach.

Paweł Małecki, Head of Citi Markets and Securities Services Technology in WarsawFot.: naTemat
Wszystko to powstaje pod egidą Citi Service Center Poland. Kogo poszukujecie do rozwoju tego nowoczesnego centrum usług biznesowych w Warszawie?

Przede wszystkim ludzi z otwartą głową, którzy nie tylko mają jakiś fundament technologiczny z sektora IT, ale także wykazują gotowość do zmian, są elastyczni i przejawiają innowacyjne podejście.

Czyli programistów?

Tak, ale nie tylko. Choć szukamy oczywiście ludzi, którzy są programistami z wykształcenia, to zależy nam też na osobach, które cały czas chcą się czegoś nowego uczyć. W Citi mają do tego warunki, dlatego że mamy dostęp do wszelkich technologii. Takie podejście do rekrutacji wynika z naszego pojmowania innowacji.

Jak w takim rozumiecie to pojęcie?

W kontekście swego rodzaju kultury organizacyjnej. Innowacja to nie tylko rewolucyjny produkt. My rozumiemy ją również w skali mikro, jako drobną zmianę, coś, co usprawnia dotychczasowe procesy albo pracę deweloperów czy innych pracowników. Jeśli coś trwa 2 dni, a możesz przyspieszyć to do 2 godzin, to tworzysz właśnie innowację.

Czy rozglądacie się też za autorami tworzonych pod innym szyldem rozwiązań np. start-upowcami?

Współpracujemy z takimi dostawcami. Dla nas start-upy są źródłem nowych doświadczeń. W Citi funkcjonują innowacyjne laby. Mają one za zadanie akcelerować zewnętrzne rozwiązania, czyli kierować je na właściwe tory. Takie laby są w Nowym Yorku, Londynie, Dublinie i Tel-Awiwie.

Skoro mowa już o start-upach, to Citi jest jednym z partnerów konkursu ABSL Start-up Challenge. Brał Pan udział w tym przedsięwzięciu?

Tak. Jako kierownik działu zajmującego się technologią w Citi zostałem zaproszony do tej inicjatywy. Uczestniczyłem w warsztatach szkoleniowych ze wszystkimi start-upami. W trakcie tych spotkań omawialiśmy ich rozwiązania i dawaliśmy im feedback, co można jeszcze poprawić albo na co zwrócić większą uwagę.

Niedawno zakończył się półfinał tego konkursu. Zwycięzcą został Ultimate.ai. Na czym polega rozwiązanie zaproponowane przez ten start-up?

Adresatem tego pomysłu są centra obsługi klientów i inne podmioty świadczące usługi typu customer services. Twórcy Ultimate.ai pracują nad botami, które dzięki sztucznej inteligencji wykonują większość podstawowych czynności z zakresu obsługi klienta. Jak twierdzą, ich rozwiązanie automatyzuje 80 proc. zadań.

Czym charakteryzują się te boty?

Tym, że uczą się od ludzi. Boty można trenować, by zachowywały się tak, jak oczekujemy. To rozwiązanie, które wspiera, a nie zastępuje człowieka, bo przecież zawsze będzie potrzebny ktoś, kto nauczy bota nowych zachowań albo wykona za niego bardziej skomplikowane zadania.
Paweł Małecki, Head of Citi Markets and Securities Services Technology in WarsawFot.: naTemat
Porozmawiajmy jeszcze o współpracy korporacji i start-upów. Czy rzeczywiście powinny tak mocno ze sobą współpracować, skoro integralność dużej firmy i niezależność start-upu teoretycznie się wykluczają?

Z mojej perspektywy nie różnimy się aż tak bardzo od start-upów. Wspólną platformą do rozmowy jest technologia, posługujemy się więc tym samym językiem. Cel też mamy podobny, bo musimy wymyślić rozwiązanie jakiegoś problemu bądź zautomatyzować zadanie. Jedyne różnice, jakie widzę, mają co najwyżej charakter kulturowy.

To znaczy?

Start-upy cechuje duża większa elastyczność w działaniu. Nie są oczywiście regulowane tak jak chociażby banki. W gruncie rzeczy robimy jednak podobne rzeczy. Powołując w naszej strukturze grupy robocze pracujące nad rozwiązaniami konkretnych problemów, na swój sposób zakładamy u siebie takie wewnętrzne start-upy.

Chcąc pracować w takiej złożonej organizacji jak Citi, w jaką edukację najlepiej zainwestować swój czas?

Jak już wspominałem, w dzisiejszych czasach technologia jest obecna w każdej dziedzinie życia i nic nie wskazuje na to, by trend sie odmienił. Choć coraz więcej pracy biurowej wymaga jej znajomości, nie oznacza to jednak, że trzeba dysponować dużą wiedzą programistyczną.

Do czego Pan zmierza?

Technologia to dziś bardzo pojemne pojęcie, nietożsame z programowaniem. Zmierzam do tego, że nie każdy musi iść na politechnikę i zostać absolwentem informatyki, żeby później pracować w takim miejscu jak Citi. Każdy, kto przynajmniej wykazuje chęć poznania technologii, może próbować tu swojego szczęścia.

W jakim stopniu można się przekwalifikować?

Podam jeden przykład. Współpracujemy z Coders Trust, szkoła programowania, która w ramach jednej z akcji pomaga chcącym się przebranżowić kobietom wejść do świata technologii. Dziś jedna z nich, która była wcześniej prawnikiem, pracuje u nas jako programistka Java.

Ten elastyczny model dotyczy też rekrutacji wewnętrznej?

W naszej organizacji mamy bardzo dużo przykładów osób, które pracowały w innych jednostkach czy oddziałach Citi, a teraz są członkami naszego zespołu. Jest to tzw. rozwój horyzontalny.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w trakcie przemówienia podczas półfinału konkursu ABSL Start-up ChallengeMateriały prasowe
Podczas ABSL StartUp Challenge w siedzibie Citi prezydent Warszawy mówił o tym, że miasto będzie wspierać przyciąganie do stolicy talentów z całego świata. Jakie mamy szanse?

Odpowiem na to pytanie krótką historią naszego centrum. Dlaczego ulokowano je w Warszawie? Wcale nie chodziło tylko o koszty. Decydenci Citi wybrali to miasto, dlatego że Polacy wygrywają większość konkursów programistycznych na świecie. To był główny powód tej decyzji. Mamy więc ogromny potencjał, tylko trzeba kuć żelazo, póki gorące.

A ile talentów z zagranicy udało się pozyskać warszawskiemu Citi?

Warszawa jest na tyle atrakcyjna, że nasi pracownicy, którzy urodzili się albo wychowali za granicą, przenoszą się do naszego miasta. Mój obecny szef, urodzony w Warszawie, mieszkał przez 30 lat w Nowym Yorku i wrócił z powrotem do kraju. Są też ludzie, którzy wcześniej nie znali Polski. W moim zespole są pracownicy z Indii, Turcji, Białorusi, Ukrainy czy Syrii.

Jak można wesprzeć tę korzystną dla naszej gospodarki migrację?

Na spotkaniu z prezydentem pojawił się temat związany z pozwoleniami na pracę dla cudzoziemców. Niestety zajmuje to niekiedy aż 6 miesięcy. Ale to zadanie dla państwa. Ze strony miasta przydałoby się poprawić pracę urzędów obsługujących cudzoziemców, zatrudnić w nich więcej osób anglojęzycznych oraz zdigitalizować niektóre procesy.

Co może jeszcze zrobić miasto?

Dobrym pomysłem byłoby założenie portalu informacyjnego dla cudzoziemców, zarówno pracowników, jak i przedsiębiorców, tak aby w jednym miejscu w określonym języku mieli podane wszystkie najważniejsze informacje, jak się odnaleźć w Warszawie. My na wewnętrzne potrzeby przygotowaliśmy taki welcome kit dla obcokrajowców.

Co się w nim znalazło?

W tym jednym dokumencie omawiamy w zasadzie wszystkie aspekty pracy, ale i życia w Warszawie – warunki zatrudnienia, benefity pracownicze, sport i rozrywka, transport publiczny, opieka medyczna, czy system edukacji, bo często tacy ludzie przyjeżdżają do nas z dziećmi. Są też linki do różnych portali, które adresują określone potrzeby.

A jak łowić pracowników na krajowym rynku?

Bardzo dobrym narzędziem jest tzw. networking. Dla znakomitej większości programistów liczy się głównie to, czy znajomi polecają pracę w danej firmie. To jest numer jeden. Na tej liście motywacji aspekt finansowy pojawia się jako drugi czy trzeci. Nie ma więc innego wyjścia, jak tylko tworzenie dobrej atmosfery i kultury pracy.

Jaka przyszłość czeka sektor nowoczesnych usług biznesowych?

Dziś to jedna z najbardziej dynamicznych branż, która będzie tylko rosnąć. Według danych ABSL wzrost zatrudnienia w niej od 2016 do 2018 wyniósł aż 30 proc. Od 2017 do 2018 było to 13 proc. Liczba pracowników zbliża się już do 300 tysięcy. To więcej niż w górnictwie, gdzie pracuje ok. 85 tysięcy. Warto więc wiązać z nią przyszłość zawodową.

Artykuł powstał we współpracy z Citi