Rośnie nam nowa kasta – antyfiltrowców. Twierdzą, że kremy z filtrem powodują raka
W Polsce pojawiła się nowa grupa ludzi przekonanych o światowym spisku środowisk medycznych. Nie wierzą w to, że kremy z filtrem UV chronią przed rakiem – twierdzą, że wręcz go wywołują. Nie smarują ani siebie, ani swoich dzieci. Skąd się wzięli?
Te teorie nie znajdują potwierdzenia w danych naukowych. Owszem – to właśnie dzięki promieniom słonecznym organizm wytwarza witaminę D. Ale wystarczy wystawić się na słońce na kwadrans, by nasze ciało wyprodukowało dzienną dawkę – i nie mówimy o smażeniu się na golasa. Wystarczą odsłonięte łydki i przedramiona.
Wystawianie się na słońce faktycznie może być groźne, szczególnie niebezpieczne są oparzenia słoneczne, które mogą być jedną z przyczyn nowotworów skóry. Najbardziej narażone na negatywne skutki opalania są dzieci. Kremy z filtrem i inne metody ochrony przed słońcem pozwalają na bezpieczne przebywanie na zewnątrz.
W Polsce, w słoneczny letni dzień, osoba o jasnej skórze może przebywać w pełnym słońcu bez obawy o poparzenie jedynie przez 11 minut. Ale użycie kremu z filtrem 10 pozwala wydłużyć ten czas do prawie 2 godzin. Wszystkie dane można sprawdzić na stronie specjalnego kalkulatora.
Ile kremu trzeba nałożyć?
Badacze określili, że wiele osób smaruje się tak cienko, że ich ciało nie jest w ogóle chronione przed szkodliwymi promieniami.
Brytyjscy naukowcy radzą, by posłużyć się porównaniem do kuchennej łyżeczki. Po pół łyżeczki kremu powinno wystarczyć na posmarowanie takich części ciała jak ręce (pojedynczo), twarz czy szyja.
Natomiast pełna łyżeczka powinna iść na każdą nogę, przód ciała oraz plecy. Łatwo policzyć, że na całe ciało powinniśmy zużyć przynajmniej 8 łyżeczek kremu.